W toczącej się dyskusji poruszone było bardzo dużo wątków, często wymieszanych i dyskutanci chyba sami zaczęli się gubić w tym o czym dyskutują.
1 CITES, temat mało mnie interesuje, ale jeżeli w obszarze grup którymi się interesuję byłby gatunek objęty restrykcjami, a którego posiadanie byłoby dla mnie istotne ze względów badawczych to może i bym go kupił? Temat CITES wydaje się dotyczyć kolekcjonerstwa w formie czystej i wydaje się mieć mało wspólnego z nawet najbardziej prozaicznie pojmowaną działalnością entomologiczną. To jednak tylko pozór, bo na takich "nieistotnych" podstawach buduje się całą filozofię podejścia do "biegających z siatką". Po pierwsze, sprzedaż owadów z odpowiednią dokumentacją jest legalna i próby dorobienia tej działalności "gęby" są powiedzmy "nie eleganckie". Sprowadza się to do hasła "niszczenie przyrody" itp. Całkowity zakaz handlu owadami uważam za irracjonalny, a więc handel w ramach prawa należy uznać za normalny.
Ale groźniejsze są konsekwencje propagowania tej myśli, że każde pozyskiwanie okazów przyrodniczych, w tym również kolekcjonerskie czy badawcze, jest z gruntu złe. Można pozyskiwać przecież okazy zwierząt, można polować na niektóre ptaki, można też zbierać bursztyn, skamieniałości, trawy do zielnika, itd. itd. Poglądy na to co dopuszczalne moralnie, dopuszczalne przez prawo, akceptowalne w środowisku ustawicznie się zmieniają.
Jedno powinno pozostawać poza sferą dyskusji. Zajmowanie się poznaniem otaczającego nas świata, w tym przyrody, jest z natury rzeczy pożyteczne i godne wsparcia. Jeżeli przestrzegamy przy tym prawa, to z pełną otwartością powinniśmy przeciwstawiać się propagowanej przez niektóre środowiska opinii, że łapanie owadów jest czymś godnym nagany.
2. Prymitywizm rozumienia otaczającego nas świata przez niektóre środowiska powoduje, że poglądy powstające w wąskich grupach nawiedzonych obrońców przyrody, są na fali naturalniej i godnej wsparcia idei pielęgnowania naturalnego bogactwa i różnorodności przyrodniczej Ziemi, narzucane szerszym kręgom laików, a wśród nich i decydentom. Pogląd jakoby osoba spełniające całe dnie czy cały urlop na wyczerpujących badaniach terenowych była głównym wrogiem i niszczycielem przyrody jest sam w sobie kuriozalny. Faktem jest, że entomolodzy to stosunkowo niewielka grupa ludzi w Polsce i to o stosunkowo egzotycznych zainteresowaniach. W pełni rozumiem, że nie jestem w stanie wytłumaczyć większości współobywateli po co to robię i dlaczego, a już tego, że może to być działalność pożyteczna nie wytłumaczę osobom pojmującym słowo "pożyteczny" jedynie w znaczeniu "przynoszący osobiste korzyści". Niepokoi mnie natomiast, że takie poglądy propaguje część nauczycieli, środowisk ochroniarskich i różni zieloni (tak WIEM, że pewnie nie większość). Wygląda na to, że ich ideą jest umieszczenie gatunku ludzkiego w betonowej pustyni miast i wydawanie pozwoleń na jednokrotne oglądanie trawnika. Ostrzegam jednak, że w konsekwencji, w niedalekiej przyszłości mycie się i używanie antybiotyków mogą być karane śmiercią za pozbawienie życia współmieszkańców naszej planety :) Ten przydługi wywód ma na celu uświadomienie nam, że wrogów mamy wystarczająco dużo i nie wszczynajmy kłótni wewnątrz naszego środowiska. Jeżeli ktoś kupi kilka goliatów czy jelonków zgodnie z prawem, bo ma taką potrzebę kontaktu z przyrodą, to nie wytykajmy mu tego. Ale może zaprośmy na wspólną wycieczkę entomologiczną, a w trudniejszych przypadkach delikatnie namawiajmy do zbierania podstawek do piwa. Więcej tolerancji nawet dla drobnych wykroczeń. 3. Ochrona gatunkowa owadów ma kilka aspektów i była wielokrotnie dyskutowana. Oczywiście niektóre gatunki należy chronić i pokazywać młodzieży jako szczególnie cenne obiekty przyrodnicze o które należy dbać, bo mają trudności w utrzymaniu się w otaczającym nas środowisku. I być może przy udziale człowieka z tego środowiska znikną, chociaż przyczyną mogą być procesy naturalne. Niektóre gatunki wciągano na listy gatunków chronionych, aby traktować je jako gatunki "parasolowe" i na podstawie ich występowania wskazywać biotopy naturalne i wymagające ochrony. A więc robiono je po to by mieć podstawę do tworzenia np. rezerwatów. Wydaje się, że coraz powszechniejsza zgoda co do konieczności zachowania w stanie bliskim naturalnego jak największych obszarów środowiska może taką presję na tworzenia gatunków chronionych zmniejszyć. Przyczyni się taż do tego tworzenie innych rodzajów kategoryzacji (np. "czerwone listy"), które nawet lepiej będą wypełniały taką rolę. Więcej natomiast energii należy włożyć w ochronę drzew dziuplastych, zwałów, nieużytków śródpolnych, torfowisk, kseroterm i innych specyficznych środowisk. Tak więc należy nie pozyskiwać ze środowiska tych owadów i w taki sposób, że mogłoby to zagrażać ich egzystencji w lokalnych zasobach przyrody jako gatunku (może nawet w skali województw). A gatunki chronione to tylko lista pomocnicza do realizacji ww celu. 4. Natura, Corine i inne tego typu przedsięwzięcia są być może istotne, ale znacząca część takich przedsięwzięć strasznie się zbiurokratyzowała i stała się pożywką dla różnych dziwacznych, acz chyba mało pożytecznych przedsięwzięć. Być może jest to ocena pochopna i niesprawiedliwa, ale mam przekonanie, że bardziej wartościowe i pożyteczne byłyby działania w mniejszej skali, ale na te jak widzę nie ma pieniędzy. Mnie natomiast interesuje mój osobisty kontakt z przyrodą i odnoszę wrażenie, że coraz więcej instytucji i ich działań ma na celu odizolowanie mnie od obcowania z tą przyrodą i robi to pod płaszczykiem ochrony tejże przyrody. Ponieważ nie postrzegam siebie jako szkodnika, który w istotny sposób mógłby tejże przyrodzie zaszkodzić. a wręcz przeciwnie jako miłośnik owadów mogę się przyczynić do propagowania jej ochrony, chociażby w swoim lokalnym środowisku, bardzo źle znoszę restrykcje narzucane na mój dostęp do tejże. Narasta więc mój sprzeciw wobec różnorakich organizacji i instytucji, które deklarują wśród swoich celów, działania na rzecz ochrony przyrody. Jest to o tyle dziwaczne, że z potencjalnego sprzymierzeńca czyni się ze mnie wroga i potencjalny obiekt ataków. Dziwaczna i kuriozalna sytuacja, w której osoby aktywnie zajmujące się poznaniem przyrody są wskazywane jako groźniejsi jej wrogowie niż np. palacze papierosów, użytkownicy lodówek czy miłośnicy komiksów :) 5. Myślę, że mija ponad dziesięć lat od czasu, kiedy zwracałem uwagę kilku znamienitym i opiniotwórczym kolegom z PTE na konieczność podjęcia tematu pozwoleń na łapanie owadów w terenie. Staje się to coraz ważniejsze, ale oczywiście przede wszystkim dla entomologów działających poza strukturami naukowymi. Któryś z kolegów wspomniał o tym na tym forum. Wobec naszego wejścia do UE, groźnych pomysłów ustawodawczych i aktywnej propagandy niektórych środowisk sprawa staje się nagląca. Może PTE zechce uczynić ten temat przedmiotem swojego zainteresowania.
Pozdrawiam, Jacek Kalisiak
|