Tajlandia styczeń 2010 - cz. II

Opisy, jak się przygotować, relacje ...
Piotr Kowalski
Posty: 571
Rejestracja: piątek, 3 lipca 2009, 09:06
Lokalizacja: Ciemne

Post autor: Piotr Kowalski »

11 stycznia (poniedziałek) Jest ósma. Jak rozpoczynam dzień , od wypicia filiżanki kawy. A tu nie mam , ani co wsypać , ani czym zalać. Zabieram dwie szklanki i przechodzę na drugą stronę drogi. Nie muszę bardzo uważać , ruch słabiutki. Tajowie zaczynają się budzić. Restauracje wyglądają jakby były opuszczone. Nie ma żywego ducha. Leżą tylko przed nimi , jakby zdechłe psy , które na odgłos moich kroków unoszą powieki lustrują mnie i znów zapadają w letarg. Nareszcie przy jednej odnotowuję jakiś ruch. Podchodzę , pokazując szklanki proszę o kawę. Taj otwiera z kłódki szafkę z której wyciąga słoik Nescafe. No cóż nie ma innej , niech będzie ta. Zasypuje , w oczekiwaniu na wrzątek , rozglądam się. Jest przypływ , morze doszło , aż pod ostatnie stoliki i przelewa się pod nimi. Już wiadomo po co były uniesione na palach. Z kuchni wyskakuje malutki młodziutki piesek najpierw łasi się ocierając się o łydki jak kot , a następnie zabiera się za obgryzanie moich kostek. Taj zalewa kawę wrzątkiem. Na pytanie ile płacę najpierw drapie się po głowie później coś mówi. Jak zwykle wzruszam ramionami. Sięga po kalkulator i wystukuje trzydzieści batów (trzy złote). Zabieram kawę , żonglując gorącymi szklankami wracam do domku. Siadamy na zewnątrz ustalamy , że do piętnastej łapię motyle , a później przejdziemy się do Phe do Tesco. Jak zwykle rozmawiamy , a ja lustruję otoczenie. Z lasu wylatuje motyl , majestatycznie przelatuje nad łąką i siada wysoko na kępie bambusów stojących koło domku. Składam siatkę , ale nie sięgnę , więc robię mu zdjęcie. Grażynka widząc moją zawiedzioną minę i wiedząc , że mam dwie siatki , stwierdza zostaw tę mniejszą. Wokół domku w ciągu dnia latają fajne motyle spróbuję coś dla ciebie złapać. Milutko mi się zrobiło , poza siatką zostawiam , też kilka trójkątów.
A teraz trochę geografii. Droga do Phe biegnie na zachód wzdłuż morza. Odległość od naszego hotelu do portu w Phe to około sześciu kilometrów. Pomiędzy nią a morzem jest wąski pas brudnego piachu z rzadko rosnącymi drzewami. Plaża , momentami ma dziesięć metrów a momentami trzydzieści. Rozdzielone są one betonowym murkiem. Na wysokości naszego hotelu jest kilkanaście restauracji na końcu których po zachodniej stronie tak mniej więcej pięćset metrów od nas , zajmują rybacy. Nie jest to port. Czterdzieści łódek leży na piachu. Wokół na plaży betonowe stoły na których śpią , jedzą , handlują tym co wyłowią. Pomiędzy nimi wbite drewniane żerdzie na których rozwieszone są sieci , które suszą i naprawiają. Natomiast na północ od drogi najpierw jest kilka sklepów w których można kupić wszystko. A później jest trzy kilometry wąskiego bo pięćset metrowego lasu biegnącego wzdłuż drogi. Za nim zbliżając się do Phe jest kilka hoteli i sklepów. Przed samym portem jest Tesco.
Dziś właśnie chcę sprawdzić czy coś lata w tym lesie. Wychodzę z hotelu i skręcam w prawo w kierunku Phe. Mijam tych kilka sklepów ze wszystkim. Rozpoczyna się las. Co chwila wzdłuż drogi rozstawione są plastikowe niebieskie beczki. To pojemniki na śmieci. Mimo tego że jest ich bardzo dużo , to rów biegnący wzdłuż drogi jest pełen śmieci. Na wysokości rybaków jest droga wchodząca w las. Skręcam w nią. Wyboista gliniasta w wyżłobionych koleinach stoi woda. Muszę uważać żeby się nie poślizgnąć. Do gliny przyklejone są trzy sztuki Eurema hekabe , które dokonały żywota. Nigdzie nie mogę skręcić w bok. Droga skręca wśród krzaków za lasem w prawo. Na zakręcie stoi trochę odsunięta lepianka przy której leży wrak samochodu przerośnięty chwastami. Na klepisku przed nią kręcą się dwa psy. Droga zmienia się w ścieżkę , która po pięćdziesięciu metrach kończy się ścianą lasu. Po lewej kawałek grząskiej łąki i duże rozlewisko wody. Na łące pasą się ichnie krowy. Jedna z nich na mój widok wykazuje niezdrowe zainteresowanie , zbliża się , czym zmusza mnie do cofnięcia się. Składam sprzęt i rozpoczynam łowy. Łapię dwa małe modraszki , małego Pieridae z wietków. Wzdłuż ścieżki lata na dwóch metrach bardzo szybko duży Pieridae , widzę tylko , że końcówki górnych skrzydeł ma pomarańczowe. Zajmuję pozycję po środku ścieżki zwrócony w kierunku gdzie ostatnio poleciał. Czekam z pięć minut już ogarnia mnie zniechęcenie , chyba nic z tego nie będzie. Kiedy widzę jak frunie , zbliża się przeraźliwie szybko. Pierwsze machnięcie i pudło , motyl ma chwilę zawahania i usiłuje mnie ominąć małym łukiem. Drugie machnięcie i tylko usłyszałem trzask. Obręcz z końcówką aluminiową w którą jest wkręcona opada na ziemię jak szmata. Przez ładną chwilę stałem jak żona Lota z łysym teleskopem w dłoniach nie mogąc uwierzyć w to co się stało. Jakieś pioruńskie fatum , w Peru miałem podobne zdarzenie. Nie napiszę co powiedziałem pod adresem całego świata , wstyd. Jak mi odpuściło , przystąpiłem do natychmiastowych oględzin. W miejscu gdzie osadzona jest aluminiowa końcówka nastąpiło pęknięcie wzdłużne teleskopu. Stwierdzam , że naprawa nie będzie skomplikowana. Składam sprzęt i wyciągam aparat. Odwieczny problem , łapać czy fotografować rozwiązał się chwilowo sam. Wracam do hotelu. Grażynka z Małgosią chlapią się w morzu. Woda przy brzegu ma chyba trzydzieści pięć stopni. Dlaczego nie pływacie na głębszej wodzie. Widziałam węża stwierdza Grażynka. Seria pytań z mojej strony i wychodzi na to , że mogła być to tylko ryba. Siadam na leżaku i zastanawiam się kiedy dokonać naprawy sprzętu. U moich stóp malutkie krabiki cztero , pięciomilimetrowe turlają małe kulki z piasku i odpychają je za siebie. Jest odpływ pół plaży jest w kuleczkach tworzących przypadkiem wspaniałe wzory. Robię kilka zdjęć krabów przy pracy. Kobiety wychodzą z morza i stwierdzają , że jeśli jestem taka mądrala to co to jest. I pokazują mi piaskowy wałeczek o przekroju pół centymetra , zwinięty w stożek. Podstawa dziesięć centymetrów wysokość też coś koło tego. Najciekawsze jest to , że wałeczek będąc na górze obraca się i pionowo w dół przeszywa stożek. Małgosia stwierdza wąż. No nie to coś zachowuje się jak dżdżownica , przepuszcza przez siebie piach tworząc taki wałeczek. Ale co to , nie wiem do tej pory. Opowiadam co mi się przydarzyło. Co teraz zrobię , pada pytanie. No cóż pójdę poszukać kleju i zaraz wracam. Tym razem nie zabrałem ze sobą. Przecież przyjechaliśmy do cywilizowanego kraju. U nas w każdym kiosku można kupić kropelkę. Wędruję do rzędu sklepów ze wszystkim. Wchodzę do pierwszego , sprzedawca na mój widok stwierdza Mr Whisky , pokazując na półkę zastawioną trunkami. Już mnie lekko podirytował , czy każdy białas musi zaraz kupować alkohol ? Grzecznie pytam czy dostanę super glue. Oczy sprzedawcy doznają bezrozumnego wytrzeszczu. No to może tak , alles kleister albo kleber , brak zmiany. No to może po rosyjsku też brak reakcji. Chyba muszę przejąć inicjatywę we własne ręce. Zaczynam zglądać mu wszystkie kąty , stojącego na drodze sprzedawcę delikatnie odsuwam. Wchodzę za jego kontuar , sprawdzam co tam ma. A czegóż on tam nie ma. Brakuje chyba tylko taczek , gwoździ no i kleju. Zrezygnowany przechodzę do drugiego. Tutaj po za wszelakim śmieciem , sprzedają również owoce i warzywa. Tajka siedzi za kasą. Zestaw pytań jest podobny. Na to ona klepie po angielsku , ze złością w głosie , jak zepsuta płyta „Ty nie mówić po angielski , ty mówić po tajski” (jakaś miejscowa szowinistka) jestem wściekły. Wychodzę na zewnątrz , żeby odparować , a tu jeszcze większy skwar. Jeszcze trzy sklepy i jak się sytuacja powtórzy to chyba będę musiał pojechać do miasta. Wchodzę do następnego , teraz ja zadaję pytania jak zepsuta płyta. Żadnego odzewu , jestem zdruzgotany. Najwyraźniej trzeba spróbować innego sposobu. Pozostał ostatni sprawdzony , pantomima. Demonstruję smarowanie , składanie dwóch wydumanych rzeczy i brak możliwości ich rozerwania. Sprzedawca radośnie kiwa głową na tak , prowadzi mnie na zaplecze i wskazuje na czajnik elektryczny. O cholera co on skojarzył? Pokazuję jeszcze raz na przykładzie deski i stalowej pokrywki leżącej na stole. Małżeństwo sprzedawców chyba bawi się ze mną w słówka. Ale nie , po chwili Taj zaskoczył i poprawną angielszczyzną stwierdza Power glue. No teraz zeszło ciśnienie ze mnie. Pokiwałem głową. Flegmatycznie zaczyna przewracać swój śmietnik. Po chwili rozkłada zrezygnowany ręce i kręci głową , że nie ma. No nie , chyba mnie zaraz piorun strzeli. Łapię kawałek kartki , wciskam mu długopis w dłoń i chcę go zmusić , żeby napisał nazwę kleju po tajsku. Uspokajająco macha dłonią pokazuje na palcach ile chcę. Pokazuję dwa. Patrzę co zrobi. A on podbiegł do pierwszego sklepu gdzie już byłem. Po chwili wraca zadowolony , niesie dwa kleje , nie super tylko Power. Musiałem je przeoczyć. Płacę pięćdziesiąt batów. Potrzebuję jeszcze do naprawy teleskopu kawałek sznurka. Dochodzę do wniosku , że jakoś sobie poradzę , ale na pewno nie będę go kupował. Wracam do hotelu brzegiem morza. Koło rybaków znajduję kawałek zagrzebany w piachu. Zabieram go. Teraz zadowolony wracam i skutecznie naprawiam sprzęt. Nie było mnie blisko dwie godziny. I jeszcze jedno , przy naprawie przyszła mi do głowy myśl , że po powrocie do kraju zadzwonię do Darka z propozycją , że może zatrudni mnie na ćwierć etatu. W celu sprawdzania jakości wykonania teleskopów.
Jest popołudnie idziemy piechotą , trochę plażą , trochę drogą do Phe. Koło Tesco jest bank gdzie wymieniamy walutę. Następnie idziemy na zakupy. Fajnie się chodzi po markecie w innym kraju i porównuje ceny. Kupujemy zgrzewkę małej wody , „płyny wzmacniające”. Grażynka kupuje curry w paście i już nie pamiętam co jeszcze. Wszystko pakuję do plecaka. Troszkę waży. Robi się ciemno , jest chwilę po osiemnastej. Stajemy przy ulicy , przy wyjeździe z Tesco. Czekamy na wywrotkę , ale jakoś nic nie nadjeżdża. Po dwudziestu minutach podchodzi do nas ochroniarz z banku. Stwierdza , że nie mamy na co liczyć bo po osiemnastej nie ma transportu lokalnego. Może zawołać dla nas taksówkę. Naradzamy się jak mamy wrócić , kiedy hamują koło nas dwie Tajki na motorowerach. I cóż się okazuje , że jedna nich to nasza recepcjonistka z hotelu. Proponują nam podwiezienie , ale jak , kiedy nas jest troje. Nie ma żadnego problemu. Ja z recepcjonistką , a Grażynka i Małgosia z drugą Tajką. Mając na uwadze ciężki plecak przesunąłem się maksymalnie do przodu. Nie chciałem żebyśmy jechali na tylnym kole. W takiej konfiguracji zabrakło miejsca na moje nogi. Zmuszony byłem je odchylić do tyłu , przez co stopy były tak ustawione jakbym chciał przeszlifować paznokcie o asfalt. I w tej niewygodnej pozycji dojechałem do hotelu. Grażynka i Małgosia w lekkim ścisku również dojechały cało. Wystarczy przygód na dziś. Idziemy spać.
Załączniki
Droga do Phe. Po lewej słabo widoczne morze. Wyprzedza nas "wywrotka" widoczna od tyłu
Droga do Phe. Po lewej słabo widoczne morze. Wyprzedza nas "wywrotka" widoczna od tyłu
DSC01041a.jpg (131.69 KiB) Przejrzano 6528 razy
Droga z Phe do hotelu. Po lewej słabo widoczny las. Po prawej przy drodze stoi mobilny grill.
Droga z Phe do hotelu. Po lewej słabo widoczny las. Po prawej przy drodze stoi mobilny grill.
DSC01039a.jpg (147.64 KiB) Przejrzano 6520 razy
Co to jest? Trochę rozmyte przez morze
Co to jest? Trochę rozmyte przez morze
DSC00618a.jpg (80.46 KiB) Przejrzano 6525 razy
Krabik turlający kulki.
Krabik turlający kulki.
DSC01106a.jpg (118.81 KiB) Przejrzano 6521 razy
Modraszek
Modraszek
DSC01065a.jpg (122.69 KiB) Przejrzano 6522 razy
Mucha
Mucha
DSC01076a.jpg (140.54 KiB) Przejrzano 6517 razy
Pluskwiaczek
Pluskwiaczek
DSC01070a.jpg (122.77 KiB) Przejrzano 6522 razy
Satyridae.
Satyridae.
DSC01067a.jpg (109.9 KiB) Przejrzano 6521 razy
Ciekawska krówka.
Ciekawska krówka.
DSC01073a.jpg (108.44 KiB) Przejrzano 6514 razy
Modraszek.
Modraszek.
DSC01083a.jpg (98.95 KiB) Przejrzano 6522 razy
Droga w lesie.
Droga w lesie.
DSC01079a.jpg (134.9 KiB) Przejrzano 6520 razy
Motyl w błocie.
Motyl w błocie.
DSC01085a.jpg (115.07 KiB) Przejrzano 6518 razy
Droga do Phe. Zaraz będzie droga do lasu w prawo.
Droga do Phe. Zaraz będzie droga do lasu w prawo.
DSC01091a.jpg (142.33 KiB) Przejrzano 6518 razy
Poranny motyl siedzi sobie na bambusie
Poranny motyl siedzi sobie na bambusie
DSC01053a.jpg (133.38 KiB) Przejrzano 6530 razy
Awatar użytkownika
Łukasz Mielczarek
Posty: 915
Rejestracja: środa, 31 maja 2006, 18:58
Specjalność: Diptera
Lokalizacja: Włoszczowa/Kraków/Olkusz

Post autor: Łukasz Mielczarek »

Wreszcie jakaś mucha:) (Ligyra sp, Bombyliidae)

Pozdrawiam,
Lukasz
Awatar użytkownika
Jakub Liberski †
Posty: 294
Rejestracja: środa, 16 lutego 2005, 16:18
profil zainteresowan: Tylko fotografuje ale nie bardzo wiem co fotografuję
Lokalizacja: Śląsk, CA75

Post autor: Jakub Liberski † »

DSC00618a.jpg
Co to jest? Trochę rozmyte przez morze
To ślady działalności życiowej :wink: jakiegoś mułożera, prawdopodobnie jakiejś pierścienicy.
Do tej pory milcząco czytałem każdy nowy wpis. Piotrze - rewelacyjna relacja :grin:
Awatar użytkownika
Marek Przewoźny
Posty: 1414
Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 07:15
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Post autor: Marek Przewoźny »

Jakub Liberski pisze:
DSC00618a.jpg
Co to jest? Trochę rozmyte przez morze
To ślady działalności życiowej :wink: jakiegoś mułożera, prawdopodobnie jakiejś pierścienicy.
Też uważam że to ślady działalności jakiś pierścienic, przypominają bardzo ślady pozostawiane przez naszego bałtyckiego nalepiana.
Awatar użytkownika
Tomasz Mokrzycki
Posty: 627
Rejestracja: sobota, 21 kwietnia 2007, 11:33
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Tomasz Mokrzycki »

Hej
Powiem dokładniej - są to ślady jakiegoś wieloszczeta (należącego zresztą do pierścienic :wink: )
Pozdrawiam i czekam na chrząszcze :wink:
Awatar użytkownika
Aneta
Posty: 16269
Rejestracja: czwartek, 6 maja 2004, 12:14
UTM: CC88
Lokalizacja: Kutno

Post autor: Aneta »

Pluskwiak trochę mało widoczny, ale wygląda mi na Riptortus linearis (Alydidae).
Awatar użytkownika
Antek Kwiczala †
Posty: 5707
Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 14:29
UTM: CA22
Lokalizacja: Kaczyce

Post autor: Antek Kwiczala † »

DSC01053a - Elymnias hypermnestra
DSC01085a - na pewno Eurema sp. oznaczenie gatunku niemożliwe. W Tajlandii 11 gatunków rozróżnialnych głównie po wyglądzie spodu skrzydeł
DSC01083a - przypuszczam, że jakiś Everes sp. (może E.huegeli), ale to tylko przypuszczenie
DSC01065a. - Castalius rosimon
DSC01067a - Ypthima sp. , wiele podobnych gatunków, istotny wygląd spodu skrzydeł
Piotr Kowalski
Posty: 571
Rejestracja: piątek, 3 lipca 2009, 09:06
Lokalizacja: Ciemne

Post autor: Piotr Kowalski »

Dziękuję wszystkim za pomoc. Szczególnie Anecie i Antkowi faktycznie niektóre zdjęcia są miernej jakości. Cieszy mnie , że ujawniają się kolejni forumowicze.
Piotr
Piotr Kowalski
Posty: 571
Rejestracja: piątek, 3 lipca 2009, 09:06
Lokalizacja: Ciemne

Post autor: Piotr Kowalski »

12 stycznia (wtorek) Dochodzę do wniosku , że ciekawszym miejscem będzie te z oczkami wodnymi , gdzie byłem przedwczoraj. Można sprawdzić w Google Earth gdzie to jest , podaję położenie 12º37'59,73" na północ i 101º32'46,41" na wschód. Pakuję się. Zabieram ze sobą po za podstawowymi rzeczami obierki z ananasa , dwie puszki piwa i jedną torebkę curry w paście. Wczoraj po powrocie z Tesco okazało się , że uległa ona uszkodzeniu. Tak wyposażony wychodzę na ulicę. Łapię wywrotkę i jadę w znane już sobie miejsce. Droga najpierw biegnie wzdłuż morza , następnie łagodnym łukiem od niego odchodzi. Przejeżdżamy przez most nad rzeką która , tu uchodzi do morza. Mijamy świątynię , dwa skrzyżowania i zarośniętą górę po lewej stronie. Droga z powrotem wraca nad morze. W sumie po mniej więcej ośmiu kilometrach za Novotelem , a naszym poprzednim hotelem , wciskam guzik. Taj zatrzymuje się , pewnie jest lekko zdziwiony przecież tu nic nie ma. Odjeżdża , a ja znikam w lesie. Dochodzę do krzyżówki. Teraz wybieram ścieżkę biegnącą w las. Na wejściu po lewej stronie duże rozłożyste drzewo. Pod nim kapliczki jedna dość mocno uszkodzona. Stoją na nich jakieś buteleczki i miseczki. Idę ścieżką około pięćdziesięciu metrów. Wybieram miejsce gdzie wydaje mi się , że jest najmniej mrówek. Wysypuję część obierek z ananasa , a piwem polewam pobliskie krzaki. Wracam koło kapliczek łapię dwie sztuki czegoś co przypomina Tirumala septentrionis , a może Ideopsis similis. Wychodzę na otwartą przestrzeń. Na skraju jednego z oczek wysypuję resztkę obierek , okoliczne krzaki polewam piwem. Wędruję między stawami , czasami łapiąc ważki. Wychodzę na otwartą przestrzeń , gdzieniegdzie sterczą pojedyncze drzewa otoczone kępami krzaków. Pod nogami mam jakieś czepliwe chwasty do pół łydki , spomiędzy nich nieśmiało wyzierają pojedyncze źdźbła traw. Brodzę sobie i nagle spod nóg wyskakuje motyl. Jest bardzo szybki i lata bardzo nisko. Usiłuję dostrzec gdzie usiądzie. Robi dosyć szeroką rundę i znika za krzakami. No to zwiał. Jeszcze chwilę stoję i rozglądam się. Nagle nie wiem skąd podfruwa i siada na brązowym uschniętym badylu. Bardzo blisko tego miejsca skąd wystartował. Złożone skrzydła są koloru brązowego , idealnie zlewa się z otoczeniem. Tylko raz na krótką chwilę je rozkłada , a wręcz rozciąga się. Jest jak biegacz rozciągający ścięgna nóg po szybkim sprincie. Przez chwilę widzę wnętrze. Górne skrzydła są granatowe , nawet bym powiedział welwetowe. Dolne błękitne z czerwonymi oczkami. To Junonia orithya. Powolutku skradam się. Nogi stawiam , jak kot polujący na mysz na łące. Nie spuszczam z niego wzroku , a może wręcz próbuję go zahipnotyzować. Jak już przyjmuję pozycję , która powinna mi dać stu procentowy sukces , wykonuję precyzyjne , pojedyncze machnięcie siatką z zawinięciem. I własnym oczom nie wierzę , siatka jest pusta. Nie dość , że jest przeraźliwie szybki , to jeszcze potrafi wykonać boczny zwód , unikając obręczy siatki. No dobrze , jeśli jesteś taki sprytny to poczekam na ciebie. Po chwili znów ląduje w pobliżu. Sytuacja się powtarza. Pot zaczyna mi zalewać oczy. Lekko się zawziąłem. Dopiero za czwartym razem odniosłem sukces. A może to on się zmęczył. Powoli wędruję na zachód równolegle do asfaltowej drogi. Dolatuje mnie czasami warkot silników ciężarówek. Ale słyszę również narastający głos. Domyślam się , że jedzie coś z dużym sprzętem nagłaśniającym. Taj chyba coś reklamuje. Dochodzący do mnie dźwięk po odbiciu się od wielu przeszkód brzmi jak kwakanie. Przypomina mi sposób porozumiewania się Ufo ludków z filmu „Marsjanie atakują”. Przede mną kilka wysokich drzew , przypominają mi tuje kolumnowe. Wokół nich wysoko bez pośpiechu , można powiedzieć majestatycznie latają Cethosia cyane. Spokojnie czekam , co jakiś czas któraś z nich obniża lot. No i staje się moim łupem. Przypomniałem sobie , że mam saszetkę z curry. Rozrywam torebkę i rozmazuję ją na liściach okolicznych krzaków. Zapach wspaniały , ale podrażnia moje kubki smakowe. Zaczynam czuć lekkie ssanie w żołądku. Zawracam i idę w kierunku krzyżówki. W piachu odciśnięte są stare koleiny. W jednej z nich leżą świeże krowie odchody. Rozglądam się nie widzę żadnej. Ichnie krowy nie robią placków jak nasze. Tylko grube , krótkie wałki. Znajduję stosowny patyk i przystępuję do sukcesywnego rozgrzebywania. Jakże odmienny zapach od wcześniejszego. Ssanie w żołądku ustępuje. Jestem zaskoczony , totalne zero. Lekko zniesmaczony odchodzę. Grunt jest piaszczysty , momentami pozbawiony roślinności. Łatwy do obserwacji. U nas zaraz bym wypatrzył jakiegoś trzyszcza , a tu lustruję najpierw dziesięć metrów przed sobą , później dwadzieścia , trzydzieści i nic. Jedynie przelatują na krótkich dystansach jakieś prostoskrzydłe. Na odgłos moich kroków czmychają jaszczurki. Łapię kolejną Junonię wygląda jak almana. Dochodzę do miejsca gdzie wyrzuciłem ananasa. Ucieka mi Junonia atlites , nawet nie mogę za nią pogonić , bo zwiewa w poprzek oczka wodnego. I nie ma nic więcej. Wędruję w kierunku leśnej ścieżki. Ucieka mi kolejna Junonia orithia. Nie mam już czasu , żeby ją łapać. Stwierdzam na głos , jutro po ciebie wrócę. Wchodzę do lasu. Koło ananasa kręcą się tylko mrówki. Nie ma żadnego motyla ani chrząszcza. No nie , trzeba było piwo wypić , a nie rozlewać. Wniosek , w tym miejscu świeży ananas , piwo , mocz nie wabią motyli. Może gdyby przygotować jakąś lepką , sfermentowaną miksturę przyniosłoby to lepszy efekt. Składam sprzęt i wychodzę z lasu. Wywrotką podjeżdżam pod nasz hotel. Dochodzę do domku. Zrzucam torbę. Grażynka jakoś dziwnie się kręci , jakby na coś czekała. Wreszcie nie wytrzymuje , zobacz co dla ciebie złapałam. Trzy modraszki i trzy Pieridae świetnie , duże brawa stwierdzam. Brawa , to już były. Od kogo? I co się okazuje. Trzech Tajów remontuje domek obok. Po każdym złapanym motylku głośno wyrażali swój aplauz. Może by się zabrali do pracy , a nie aktywnie sekundowali w połowach , stwierdzam. Grażynka zdaje dokładną relację , gdzie i o której godzinie złapała którego motyla. I opowiada , że jak weszła do bambusowego lasu to Tajka , która grabiła liście , przerwała swoje zajęcie i wbiegła za nią ostrzegając , że może ją coś ugryźć. Konkluzja jest taka , że tam gdzie chodzę pewnie też jest niebezpiecznie. No cóż , jeśli chcesz sprawdzić jak to wygląda , to jedyna rada , musisz się ze mną wybrać. I tu mnie zamurowało jak usłyszałem , dobrze , jutro jedziemy razem. Wieczorem idziemy do knajpki na drugą stronę ulicy coś zjeść. Ledwo siadamy do stołu pojawia się rudy kot. Wskakuje na krzesełko i siada obok Grażynki. W momencie kiedy pojawiają się dania na stole , jak spod ziemi wyrasta biały kot i jasno beżowy pies. Za moment nie widomo skąd przybiega kura. Wszyscy czekają na pozostałości czyli pancerze krabów , krewetek i szkielety ryb. Najciekawsze jest to , że hierarchia jest zachowana i jakiekolwiek odstępstwa nie wchodzą w grę. Najpierw je pies , później biały kot , rudy i kura. Raz spróbowałem odwrócić kolejkę rozpoczynając od rudego kota. Fajnie to wyglądało jak biały kot , delikatnie ściągnął łapką do siebie pancerz kraba. Rudy wcale nie oponował. Następnie to samo zrobił pies. I już wszystko wróciło do właściwego stanu. Jest po dwudziestej wracamy do domku. Świecą lampy , wokół nich aż się kotłuje , coś jak jętki. Gekony siedzące na lampach mają niezłą wyżerkę. Godzina dwudziesta druga znikają wszystkie jak nożem uciął. Pierwszy i ostatni raz widziałem takie zjawisko. Niebo wygwieżdżone , nie ma żadnych ciem. Idziemy spać.
CDN
Piotr
Załączniki
Wlot ścieżki do lasu. Rozłożyste drzewo i dwie kapliczki.
Wlot ścieżki do lasu. Rozłożyste drzewo i dwie kapliczki.
DSC01222a.jpg (139.66 KiB) Przejrzano 6528 razy
Coś z prostoskrzydłych
Coś z prostoskrzydłych
DSC01206a.jpg (121.66 KiB) Przejrzano 6518 razy
Ścieżka między oczkami.
Ścieżka między oczkami.
DSC01209a.jpg (141.67 KiB) Przejrzano 6516 razy
Na początku myślałem , że to Tirumala septentrionis , ale bardziej wygląda na Ideopsis similis.
Na początku myślałem , że to Tirumala septentrionis , ale bardziej wygląda na Ideopsis similis.
DSC01227a.jpg (113.01 KiB) Przejrzano 6521 razy
Ważka.
Ważka.
DSC01231a.jpg (98.26 KiB) Przejrzano 6527 razy
Gniazdo.
Gniazdo.
DSC01207a.jpg (147.84 KiB) Przejrzano 6519 razy
I jeszcze jedno.
I jeszcze jedno.
DSC01201a.jpg (115.46 KiB) Przejrzano 6516 razy
Oczko wodne.
Oczko wodne.
DSC01214a.jpg (144.73 KiB) Przejrzano 6517 razy
Widok z klepiska. Po prawej w krzakach zaczynają się oczka wodne.
Widok z klepiska. Po prawej w krzakach zaczynają się oczka wodne.
DSC01229a.jpg (126.98 KiB) Przejrzano 6516 razy
Awatar użytkownika
Aneta
Posty: 16269
Rejestracja: czwartek, 6 maja 2004, 12:14
UTM: CC88
Lokalizacja: Kutno

Post autor: Aneta »

Prostoskrzydły wygląda mi na Cyrtacanthacris tatarica, natomiast ważka na Rhyothemis phyllis. A sama relacja z odcinka na odcinek coraz bardziej wciągająca :)
Awatar użytkownika
Paweł Babula
Posty: 212
Rejestracja: wtorek, 3 stycznia 2006, 21:21
Lokalizacja: Rzeszów

Post autor: Paweł Babula »

Fajna relacja, tylko wydawało mi się, że w Tajlandii będzie więcej owadów.
Awatar użytkownika
Antek Kwiczala †
Posty: 5707
Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 14:29
UTM: CA22
Lokalizacja: Kaczyce

Post autor: Antek Kwiczala † »

DSC01227a - Najbardziej prawdopodobne, że to Ideopsis similis, ale dosyć liczny jest w Tajlandii drugi, bardzo podobny gatunek Ideopsis vulgaris. Z tego zdjęcia raczej nie do oznaczenia na 100% (chyba, że masz okaz).
wydawało mi się, że w Tajlandii będzie więcej owadów
Nie zapominajmy, że styczeń w Tajlandii to pora sucha, optymalna na turystykę, ale niekoniecznie na łapanie owadów.
Ostatnio zmieniony piątek, 19 lutego 2010, 14:48 przez Antek Kwiczala †, łącznie zmieniany 1 raz.
bartek.g

Post autor: bartek.g »

Jest sporo owadow, ale nie w takich miejscach. Niedlugo zaczyna sie dobra pora - marzec (koniec lutego).
Awatar użytkownika
Antek Kwiczala †
Posty: 5707
Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 14:29
UTM: CA22
Lokalizacja: Kaczyce

Post autor: Antek Kwiczala † »

podaję położenie 12˚ 37'59,73" na północ i 101˚ 32'46,41" na wschód.
Dołączam dwie mapki z Google tego obszaru. Niestety jakość zdjęć satelitarnych nie jest rewelacyjna, więc oprócz zbliżenia, pokazuję też większy obszar - za to nieco ostrzejszy.
Załączniki
Tajlandia 2.jpg
Tajlandia 2.jpg (148.36 KiB) Przejrzano 6531 razy
Tajlandia 1.jpg
Tajlandia 1.jpg (60.23 KiB) Przejrzano 6518 razy
Piotr Kowalski
Posty: 571
Rejestracja: piątek, 3 lipca 2009, 09:06
Lokalizacja: Ciemne

Post autor: Piotr Kowalski »

Właśnie przeczytałem
Nie zapominajmy, że styczeń w Tajlandii to pora sucha, optymalna na turystykę, ale niekoniecznie na łapanie owadów
Jest sporo owadow, ale nie w takich miejscach. Niedlugo zaczyna sie dobra pora - marzec (koniec lutego)
To prawda , ale w jednym z pierwszych postów zaznaczałem , że wyjazd wypadł nieoczekiwanie. Połączyłem to z moją osobistą wyprawą entomologiczną. To co złapałem mnie w zupełności wystarczy. A nadwyżki i okazy z grup , które mnie nie interesują przekażę do muzeów.
Fajnie Antku , że pokazałeś mapy. Ta druga jest lepsza. Po prawej małe niebieskie kwadraty to zdjęcia hotelu w którym spędziliśmy jedną noc. Pionowo do góry 163 m i jest krzyżówka , którą opisuję. Po skosie od niej w lewo , cały teren ze stawami.
Okazy motyla , mam kilka sztuk. Tego ze zdjęcia nie zabrałem :smile: .
Dziękuję Aneto za oznaczenia.
Piotr
Awatar użytkownika
eutanatos
Posty: 442
Rejestracja: sobota, 4 lipca 2009, 17:09
Lokalizacja: Częstochowa

Post autor: eutanatos »

wazka to :

Ryothemis phyllis phyllis - samiczka

Gatunek zamieszkujący Tajlandie i Kambodze
Piękna jest :)

Opowieśc o psie, dwóch kotach i kurze - wyśmienita :)

Edit:
Nie zauwazyłem, ze Aneta juz oznaczyła
Piotr Kowalski
Posty: 571
Rejestracja: piątek, 3 lipca 2009, 09:06
Lokalizacja: Ciemne

Post autor: Piotr Kowalski »

13 stycznia (środa) Razem z Grażynką jedziemy łapać motyle w to samo miejsce , co wczoraj. Droga bez zmian. Wysiadamy na odludziu i przeciskając się przez krzaki , dochodzimy do drogi szutrowej. Odkładam torbę i w przysiadzie zabieram się do składania siatek. Słyszę zbliżający się warkot silnika. Zza zakrętu wyjeżdża Taj na motorowerze. Z boku ma przymocowany pospawany ze stalowej siatki kosz. Cały wypchany śmieciem budowlanym. Trzydzieści metrów przed nami przy drodze usypana jest już dość duża górka śmieci. Taj pod nią podjeżdża. I chyba teraz się zorientował , że ktoś go obserwuje. Podnoszę się. Czy to na nasz widok , czy to na mój , wstającego z czymś w ręku , chłop zawija na miejscu. Wyciskając z maszyny wszystkie możliwe koniki , rwąc szuter spod tylnego koła , zwiewa w kłębach błękitnych spalin. I już mi się poprawia humor , choć na chwilę przeszkodziłem w samowolnej zwałce śmieci w obcym kraju. Ale za moment zrobiło mi się smutno. Przypomniałem sobie jak wyglądają nasze skraje lasów w pobliżu wiosek. A w głowie zabrzęczało , może troszkę wyświechtane zdanie wieszcza , sprowadzone do roli przysłowia Zły to ptak , który własne gniazdo kala. I jak bumerang wraca teza , którą zawsze głosiłem , że zachowania ludzi na całym świecie są jednakowe. Idąc w kierunku krzyżówki , opowiadam co gdzie jest wspomagając się wyciągniętą dłonią. Tam jest staw , tam następny , a tam ścieżka. Mimo tego , że głowę mam skręconą lekko w lewo , kątem oka dostrzegam motyla szybującego po prawej pomiędzy krzakami. Już Grażynka otwiera usta , chcąc o coś zapytać , jak przerywam szorstko , nie teraz. Zrywam się najpierw do sprintu , a później do biegu z przeszkodami. Na mojej drodze jest kilka mniejszych krzaków , które przeskakuję. Dalej , dwoma susami pokonuję małą pryzmę ściętych grubych bambusów. Dobrze , że żaden z nich się nie wyturlał spod moich nóg. Jeszcze trzy kroki i podbieram go siatką od dołu , jak wędkarz rybę. Niczego się nie spodziewał , a ja byłem jak to mówią , szybszy od prądu elektrycznego. Wracam na drogę , Grażynka zagląda mi przez ramię , co tam masz ? Kilka kropel octanu przez siatkę. Uspokajam oddech. Zwilżam wyschnięte gardło wodą. Delikatnie wyciągam go pincetą z siatki. O jaki piękny stwierdza Grażynka. To Papilio polytes. Teraz dopiero sobie uzmysłowiłem , a co by było , gdyby tam siedziała jakaś żmija , mimo upału zrobiło mi się lekko chłodno. Ale nic nie powiedziałem. Dzień zapowiada się wspaniale. Może to dlatego , że jest Grażynka ze mną , a może , że jest trzynasty. Dochodzimy do krzyżówki. Najpierw wchodzimy ścieżką do lasu mijając kapliczki. Chcę sprawdzić co z ananasem , którego wczoraj tam rozrzuciłem. Ale nic wokół niego nie lata. Wychodzimy z lasu i przechodzimy na otwartą przestrzeń. Głośno stwierdzam , pokazując oddalone dziesięć metrów od nas miejsce , tu wczoraj latała Junonia orithya. Obiecałem jej wczoraj , że po nią wrócę. Grażynka się przygląda , a ja powoli zbliżam się do miejsca gdzie ją ostatnio widziałem. Jest , siedzi jakby nie ruszała się od wczoraj. Pamiętam do czego jest zdolna. Przykładam się do siatki , machnięcie i jest.
Krążymy wokół krzyżówki. To przy niej znajduje się rozłożysty wysoki trzy metrowy krzew , a może drzewo. Gęsto utkane liski tworzą zwartą nieprzenikliwą kopułę. A ja nie jestem zainteresowany wtykaniem głowy do środka. Na całej powierzchni rozrzucone są drobne kwiatki. Co chwila podlatują do nich , coś jak trzmiele ,całe czarne , tylko tylna część odwłoka jest żółta. Próbuję zrobić zdjęcie. Nic z tego nie wychodzi. Muszą być ciężkie , ściągają kwiat w dół , tak że go zasłania. Wokół krąży kilka motyli z rodzaju Delias. Ale w tej chwili nie one mnie interesują. Co chwila coś przelatuje robiąc bardzo szybko rundę w górnej części kopuły. Siatką go nie sięgnę. Przyglądam się i zastanawiam , co to za motyl i jak się do niego dostać. Z rozmyślań wyrywa mnie pytanie Grażynki – gdzie się tak wpatrujesz? Poczekaj , zaraz Ci pokażę obiekt mojego zainteresowania. Poczekaj jeszcze chwilę , jeszcze , o jest. Motyl wyskakuje zza kopuły , oblatuje ją i znika. Przelot trwał chyba ze dwie sekundy. O rany jaki on szybki , słyszę , a zaraz potem pytanie , i ty chcesz go złapać? No pewnie , albo chociaż spróbować. Rozglądam się , przy roślinie stoją dwa betonowe kręgi. Mają trochę ponad metr wysokości. Włażę na jeden z nich. Fatalnie , średnica za duża. Gdybym chciał na niej stanąć to bym się rozdarł (głosowo też) robiąc prawie szpagat. Wijąc się jak witka osiki na wietrze , złapałem równowagę. Stopy ustawiłem do wewnątrz tak żeby całe były na kręgu. Rozkrok jak najwygodniejszy dla mnie. Wyciągam rękę z siatką , do czubka rośliny brakuje mi pół metra. No ale już go mogę mieć w zasięgu siatki. Szczęście , że to nie jakaś czepliwa roślina. Trzymając teleskop w dwóch dłoniach kładę siatkę na roślinie i w ten sposób uzyskałem trzeci punkt podparcia. I w tej pozycji zamarłem w oczekiwaniu na obiekt mojego zainteresowania. Grażynka stwierdza , no tylko spadnij. Odpowiadam , wcale nie mam takiego zamiaru. Pierwszy przelot motyla , pudło , kolejne to samo. Po piętnastu minutach , odczuwam lekkie drżenie mięśni nóg. Poddaję się. Nie zeskakuję , tylko zsuwam się z betonowego kręgu. Dochodzi jedenasta , Grażynka stwierdza , jak dla mnie wystarczy tego łapania. No trudno , tam jest asfalt , gdzie złapiesz wywrotkę. Na drodze stoją trzy psy , które bacznie nam się przyglądają. Wczoraj leżały przy jednej z kałuż. Na co czekają? Stoimy na ich drodze , musimy zejść na bok stwierdzam. Usuwamy się , psy przebiegają. Kochanie , koło piętnastej będę w hotelu. Rozstajemy się. Idę w miejsce gdzie wczoraj rozmazałem na roślinach curry. Co chwila tęsknie oglądam się za siebie , na wylot drogi gdzie poszła Grażynka. I jednocześnie na roślinę nad którą lata intrygujący motyl. Po drodze łapię Junonie atlites. Spod nóg uciekają jaszczurki. Dochodzę do tego miejsca. I mogę stwierdzić , że curry , nie nęci żadnych owadów , może tylko ludzi. Zapach zanikł całkowicie. Sama pasta wyschła na wiór i rozkruszona spadła na ziemię. Skwar straszny , czapka nasiąkła potem. Waży pewnie ze trzy kilogramy. Wracam do krzyżówki , przyglądam się roślinie , motyl lata nadal. Wchodzę do lasu , łapę coś z Satiridae. Górą w szeleście liści , przeskakując z drzewa na drzewo ucieka wiewiórka. Wędruję ścieżką , podlatuje nieduży motyl , siada na niskim krzaku. Złożone skrzydła , są całe czarne. Kiedy jestem blisko , podrywa się do lotu. Skrzydła wewnątrz ma fosforyzująco – granatowe jak u Południowo amerykańskiego rodzaju Eunica. Machnięcie siatką i jest. Godziny uciekają , jeszcze chwila i przekroczę czas jaki mi jest potrzebny na powrót. Wychodzę z lasu. Jeszcze staję na krzyżówce przy rozłożystym krzewie. Siatkę trzymam oburącz , wcale nie jestem przekonany , że cokolwiek z tego wyjdzie. Motyl wyskakuje , zza kopuły. Na wysokości mojego wzroku powoli leci motyl z rodzaju Delias. Chyba go zaintrygował , bo obniżył lot chcąc sprawdzić , czy to nie swój. Mięśnie napięte mam jak postronki. Nagły skok adrenaliny , krew kotłuje się w żyłach. Serce się tłucze. Machniecie siatką , szybkie , skoncentrowane. Obręcz wychodzi naprzeciw motyla. Suma prędkości jego i moja jest chyba bliska dźwięku. I mam go. W pierwszym momencie nie mogę uwierzyć. Wszystko trwało dziesiąte części sekundy. Powoli opada mi poziom adrenaliny i ciśnienie. Kilka głębokich wdechów uspokaja rozkołatane serce. Pojawia się radość i duma , że udało mi się złapać nie byle jakiego lotnika , motyla z rodzaju Graphium. Teraz mogę rozpocząć powrót. Wysiadam z wywrotki koło hotelu. Dochodzę do domku , przed którym siedzi Małgosia. A gdzie Grażynka? Jeszcze nie wróciła , a w ogóle to myślałam , że jest z tobą. O rany , przecież rozstaliśmy się cztery godziny temu. Zgubiła się , porwali Ją? Co robić? I znowu podnosi mi się ciśnienie. Wysyłam sms-a bardzo głupiego , gdzie jesteś? Na durne pytanie może być tylko jedna odpowiedź. Przecież jeśli się zgubiła , to co mi odpisze - nie wiem gdzie jestem. Po chwili przychodzi odpowiedź - zaraz będę. Wychodzę na drogę. Grażynka uśmiechnięta dochodzi. Jestem zły , ale już spokojny. Gdzie byłaś? I tu następuje opowieść. Kiedy wsiadła do wywrotki , to była przekonana , że wszystkie one jeżdżą drogą nadmorską do Phe. No i co się okazuje , że nie koniecznie. Ta akurat w miejscu , gdzie droga odchodzi od morza skręciła na jednym ze skrzyżowań i wywiozła Ją pod Rayong. Dużą miejscowość za Phe. Wiedząc gdzie jest morze , z osiem kilometrów pokonała szybkim marszem. Jak już była w Phe to złapała wywrotkę do hotelu. No ładnie , sama cztery godziny biegała po drogach Tajlandii. Na moje pytanie nie bałaś się? Usłyszałem a niby czego , przecież to spokojny kraj. Wieczór , szybka kolacja. Wystarczy wrażeń na dziś. Idziemy spać.
CDN
Piotr
Załączniki
Jakiś Hipopotam i zachód słońca. Po lewej wyspa Ko Samet. W głębi wieżowce Rayongu
Jakiś Hipopotam i zachód słońca. Po lewej wyspa Ko Samet. W głębi wieżowce Rayongu
DSC01247a.jpg (146.15 KiB) Przejrzano 6525 razy
Motyle i ważka.
Motyle i ważka.
DSC01294a.jpg (134.97 KiB) Przejrzano 6561 razy
Motyle na tacce.
Motyle na tacce.
DSC01296a.jpg (114.28 KiB) Przejrzano 6555 razy
Ja i Graphium.
Ja i Graphium.
DSC01293a.jpg (134.82 KiB) Przejrzano 6543 razy
Przed domkiem.
Przed domkiem.
DSC01286a.jpg (117.83 KiB) Przejrzano 6526 razy
Wiewiórka.
Wiewiórka.
DSC01265a.jpg (140.29 KiB) Przejrzano 6527 razy
Jaszczurka
Jaszczurka
DSC01279a.jpg (129.92 KiB) Przejrzano 6517 razy
I jeszcze raz ja.
I jeszcze raz ja.
DSC01253a.jpg (131.69 KiB) Przejrzano 6523 razy
Macham siatką.
Macham siatką.
DSC01250a.jpg (114.51 KiB) Przejrzano 6530 razy
Trzy psy. W głębi w prześwicie jest droga asfaltowa.
Trzy psy. W głębi w prześwicie jest droga asfaltowa.
DSC01262a.jpg (145.77 KiB) Przejrzano 6519 razy
Drzewo lub krzew. Po lewej trochę zasłonięty betonowy krąg na którym stałem
Drzewo lub krzew. Po lewej trochę zasłonięty betonowy krąg na którym stałem
DSC01275a.jpg (139.77 KiB) Przejrzano 6520 razy
Droga po prawej górka śmieci.
Droga po prawej górka śmieci.
DSC01210a.jpg (136.52 KiB) Przejrzano 6517 razy
Damian Sudoł
Posty: 216
Rejestracja: niedziela, 1 czerwca 2008, 11:50
Lokalizacja: Głogów Młp.

Post autor: Damian Sudoł »

Relacja niesamowita. Czekam na kontynuację z zapartym tchem. :))
Awatar użytkownika
Aneta
Posty: 16269
Rejestracja: czwartek, 6 maja 2004, 12:14
UTM: CC88
Lokalizacja: Kutno

Post autor: Aneta »

Ważka to Ictinogomphus sp. - powiedziałabym, że I. decoratus melaenops, ale przydałoby się potwierdzenie.
Awatar użytkownika
Jacek Kalisiak
Posty: 3269
Rejestracja: wtorek, 24 sierpnia 2004, 14:50
Lokalizacja: Łódź
Podziękował(-a): 5 times

Post autor: Jacek Kalisiak »

Na tak, prawie sam łapałem za siatkę :mrgreen: Ale niestety, za oknem ładne słońce, ale jestem w Polsce :twisted: Kiedy będzie wiosna :?:
Piotrze, relacja pasjonująca :grin:
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 22 lutego 2010, 15:29 przez Jacek Kalisiak, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Antek Kwiczala †
Posty: 5707
Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 14:29
UTM: CA22
Lokalizacja: Kaczyce

Post autor: Antek Kwiczala † »

Motylki na zdjęciu DSC01294a to:
3x Delias hyparete indica
2x Cethosia cyane
Junonia orithya, Graphium agamemnon, Ideopsis sp. (chyba I.similis), Euploea sp. (prawdopodobnie E.camaralzeman)
modraszek to jakiś Jamides sp. - ciężko go oznaczyć z tego zdjęcia.
Awatar użytkownika
eutanatos
Posty: 442
Rejestracja: sobota, 4 lipca 2009, 17:09
Lokalizacja: Częstochowa

Post autor: eutanatos »

Ważka to może też być Ictinogomphus decoratus Selys.
Troche słabo widać kolor oczu. Ta o której pisze ma szaro-zielone.
Zamieszcze zdjęcia ukradzione ze stronki :twisted:
Załączniki
wazka.jpg
wazka.jpg (30.81 KiB) Przejrzano 6531 razy
wazka 2.jpg
wazka 2.jpg (35.78 KiB) Przejrzano 6529 razy
wazka 3.jpg
wazka 3.jpg (32.81 KiB) Przejrzano 6522 razy
Awatar użytkownika
Aneta
Posty: 16269
Rejestracja: czwartek, 6 maja 2004, 12:14
UTM: CC88
Lokalizacja: Kutno

Post autor: Aneta »

eutanatos pisze:Ważka to może też być Ictinogomphus decoratus Selys.
No a ja właśnie o tym gatunku pisałam ;) Tyle że ewentualny inny podgatunek nie wchodzi w grę - oprócz I. decoratus melaenops jest jeszcze I. decoratus decoratus, ale ten występuje w Indonezji. A ogólnie z tego rodzaju w Tajlandii występują jeszcze I. clavatus phaleratus, I. clavatus melaenops oraz I. rapax.
Awatar użytkownika
eutanatos
Posty: 442
Rejestracja: sobota, 4 lipca 2009, 17:09
Lokalizacja: Częstochowa

Post autor: eutanatos »

:shock: Imponujące...
Chyba juz nic więcej nie mogę napisać...
Piotr Kowalski
Posty: 571
Rejestracja: piątek, 3 lipca 2009, 09:06
Lokalizacja: Ciemne

Post autor: Piotr Kowalski »

14 stycznia (czwartek) Kolejny dzień mojej wyprawy. Jeszcze w Polsce przeglądałem Google Earth i zainteresował mnie obszar na północ od Phe. Zdjęcia satelitarne pokazywały , że jest tam duży kompleks leśny. Wczoraj wieczorem omówiłem z Grażynką , że dziś się tam wybiorę. Mimo usilnego namawiania , nikt nie wykazuje chęci ze mną iść. Do lasu , a po co? No cóż , wyruszam sam. Wywrotką jadę do Phe do portu. Przeglądam mapę. Wychodzi na to , że muszę dostać się do dwu pasmowej drogi. To jest ta łącząca Chanthaburi z Rayong. Las południową częścią dolega do niej. Wybieram ulicę biegnącą koło Tesco i dziarsko wędruję nią. Wczesny ranek jest ciepło , ale nie gorąco. W oddali widać dwie nie wysokie góry , całe są zarośnięte. Na jednej z nich sterczą maszty , może jakiejś stacji przekaźnikowej. To jest mój dzisiejszy cel. Oczywiście poszedłem niewłaściwą ulicą. Najpierw biegnie ona na północ , później skręca na zachód. Mijam drobne poletka uprawne. Niektóre z nich ponakrywane są folią. Zamocowana jest ona na wysokości metra nad ziemią na konstrukcjach zbitych z lekko pobutwiałych desek. Trochę im się ona porwała. A uprawy pousychały. Odnoszę wrażenie , że ktoś je porzucił , a może to nie jest właściwy czas na hodowlę czegokolwiek. Przechodzę obok pojedynczych parterowych domków , one same zadbane. Natomiast wokół nich jakbym widział naszą wieś. Drobne maszyny rolnicze porzucone w obejściu byle jak i byle gdzie , pordzewiałe przerośnięte chwastami. Śmieci powywalane. A nie mówiłem. Zachowania ludzkie na całym świecie są jednakowe. Dochodzę do większej drogi i skręcam w prawo na północ. Wzdłuż ulicy sklepiki , warsztaty i cały drobny biznes. Zaczyna mnie frapować coś co już widziałem wcześniej , ale nie przykuło to mojej uwagi. A mianowicie tak co pięćdziesiąt metrów a czasami rzadziej , przy drodze stoją małe stoliki. Na nich równiutko rzędy butelek. Dwu , półtora i litrowe , szklane , a jeszcze częściej plastikowe takie po wodzie mineralnej. Przezroczysta zawartość jest koloru żółtego , zielonego i czerwonego. Jakieś soki , może wina? Widziałem kiedyś jak w Bułgarii i Rumunii drobni wytwórcy w ten sposób sprzedawali swoje wina i rakije. Chorwaci , Słoweńcy , Włosi , Grecy i Hiszpanie w podobny sposób sprzedawali olej z oliwek. Często był czerwonawy jak wepchnęli do butelki paprykę. Pewnie handlują wytworem własnych rąk , stoliki stoją przed sklepami spożywczymi , a właściwie rozrzucone są bez jakiegoś logicznego sensu. Przy stoliku zatrzymuje się motorower. Zsiada z niego młoda Tajka. Ze spożywczego wychodzi sprzedawczyni. Aż się zatrzymałem. Co będzie dalej? Rozmawiają ze sobą przez chwilę , pieniądze przepływają z ręki do ręki. To co się dalej dzieje wprawia mnie w lekkie osłupienie. Tajka podnosi siedzisko w motorowerze , odkręca wlew paliwa i całą zawartość butelki pakuje do zbiornika. Moja ciekawość została zaspokojona. To małe podręczne , przydrożne stacje benzynowe. Przykurzone butelki stoją na słońcu. Żadnego ostrzeżenia , że cokolwiek może wybuchnąć , żadnych stref niebezpiecznych. Niedopałki papierosów leżą pomiędzy nogami stolika. Ci to dopiero mają fantazję. Wędruję dalej. Z zamyślenia wyrywa mnie sygnał dźwiękowy i hamujący obok mnie pick-up. Otwiera się szyba od strony pasażera i Tajka przez całą szerokość samochodu grzecznie zapytuje mnie , czy może mnie gdzieś podwieźć. No pewnie. Otwieram drzwi. A jaj , gdzie mam usiąść? Na siedzeniu pasażera leżą : szminki , kosmetyczka , kalkulator , jakieś dokumenty , kwity , komórka , guma do żucia. Coś mi to przypomina Grażynkę. Brakuje jeszcze tylko do szczęścia: stu metrów sznurka w kłębku może procy i miarki dziesięciometrowej. Przerzuca cały ten chłam na tylne siedzenie. Rozmowa jest krótka bo do ichniej autostrady jest może ze trzy kilometry. Wysiadam na skrzyżowaniu i dziękuję ładnie przemiłej Tajce. Przebiegam na drugą stronę autostrady , muszę uważać , nikt nie hamuje. Skręcam na zachód w kierunku Rayongu. Droga biegnąca łukiem w prawo zahaczyła o górę. Budowniczowie obcięli jej skraj , tworząc stromy piarg. Nie ma żadnej ścieżki którą mógłbym się wspiąć do lasu. Zmuszony jestem iść dalej. Za zakrętem góra opada łagodnie przechodząc w rozległą płytką nieckę. Cała jest wykorzystana przez cztery pola ananasów. Mogę je policzyć bo są rozdzielone miedzami. Las w tym miejscu otacza je szerokim zakolem. Między polami a lasem biegnie polna droga. Skręcam w nią , idę , a mina mi się coraz bardziej wydłuża. Nie ma , żadnej ścieżki do lasu. Drzewa i krzaki tworzą w tym miejscu zwartą nieprzebytą ścianę. Nie składam sprzętu , jestem przepięknie widoczny z autostrady. A nie mam zamiaru wywoływać niezdrowej sensacji. Jakiś motyl z Nymphalidae nawet nie zdążyłem zobaczyć co , wyskakuje spod nóg i przeskakuje nad krzakami wpada pomiędzy drzewa. Sucho jak pieprz. Kłębki kurzu unoszą mi się spod nóg. Droga skręca z powrotem do autostrady i w tym miejscu jest przecinka w lesie biegnąca w prawo łagodnie do góry. Zrobiona jest pod linię energetyczną pewnie zasilającą stację przekaźnikową. Przyglądam się i ogarnia mnie zniechęcenie. Cała zarośnięta roślinnością sięgającą mi do pasa. Jest niby ścieżka w którą usiłuję wejść. Ale kończy się to tym , że wycofuję się z podrapanymi nogami. Całość zarośnięta jest czymś co ma czepliwe kolce jak nasza jeżyna. Wracam do autostrady i idę dalej. Po mniej więcej stu metrach jest prostopadły wjazd do lasu. Widać , że rzadko używany , zaczyna zarastać. Na pierwszych dwudziestu metrach wygniecione są koleiny. Dalej droga wije się drobnymi łukami zwężając się. Po stu metrach przechodzi w wąską ścieżkę. Do całkowitego zwężenia droga rozcina chwasty , krzaki i pojedyncze drzewa rosnące na łagodnie opadającym na lewo stoku. Żeby zejść z drogi to trzeba by mieć spodnie wędkarskie , mnie sięgające pod pachy. Wąska ścieżka wchodzi do lasu. Najpierw biegnie płytkim gliniastym żlebem. Później się rozdwaja. W lewo biegnie łagodnym trawersem w prawo wzdłuż drzew kauczukowych. Widać , że jest to uprawa , drzewa posadzone są pod sznurek. Chyba rzadko jest odwiedzana , niektóre miseczki poodpadały i mleko kapie na ziemię , żłobiąc białe ścieżki , zbiera się w zagłębieniach tworząc malutkie kałuże. W tym miejscu las jest dość widny. Rzadko rosnące krzaki są dopiero dwa razy takie jak ja. Kauczukowce posadzone są w trzech rządach. Wysokie są na osiem , dziesięć metrów. Ich korony są jakieś rachityczne. Nie tworzą zwartego baldachimu. Stary drzewostan wyrżnięty tak skutecznie , że może widać ze trzy pnie. Uprawa jest otoczona zwartą ścianą lasu. Cofam się do rozwidlenia i przechodzę w drugą ścieżkę. Przed mną gęsta ściana lasu. Na wejściu zwiesza się gałąź. Odsuwam ją teleskopem siatki. Wślizguję się do środka. Chwilę stoję przyzwyczajając wzrok do lekkiego półmroku. I tu sobie lekko westchnąłem. Gęstwina straszna. Tu też rosną drzewa kauczukowe. Rozrzucone są jak popadnie , pnie mają takiej średnicy , że ledwo mogę je objąć. Połączone są one ścieżką biegnącą jakby wytyczał ją pijany Taj. Między nimi rosną inne drzewa. Całość uzupełniają krzewy , paprocie i jeszcze jakieś niskie roślinki. Zaczynam żałować , że nie mam bladego pojęcia co to za roślinność. Są fragmenty , że coś się zwiesza z góry i coś rośnie od dołu razem zderzają się na dwóch metrach tworząc niesamowite plątaniny gałęzi , korzeni. Dopełnieniem wszystkiego jest coś takiego co kręci się jak gwint w śrubie. Napotykając cokolwiek łapie się tego i wkręca się do góry do światła. Lekki półmrok rozświetlają pojedyncze promienie słońca , które znalazły drobną wyrwę w listowiu koron drzew. Pod nogami chrzęszczą brązowe suche , poskręcane liście. Wyściełają grunt równą pięciocentymetrową warstwą. Robię krok czasami dwa zatrzymuję się i rozglądam we wszystkich możliwych kierunkach. Największe obawy mam przed zwierzakami pełzającymi. W tych liściach nie wiadomo co siedzi. Równie dobrze może coś siedzieć na gałęzi zwieszającej się pół metra nad moją głową. Oj chyba się człowiek za dużo na oglądał National Geographik , albo innych Animal Planet. Gdzie facet wskakuje do lasu i jeszcze szybciej wyskakuje , wywlekając za ogon pioruńsko jadowitego gada. Mrówki grzybiarski mają po pięć centymetrów i targają liście wielkości karki formatu A4. A przecież one mają może półtora milimetra. Mam wrażenie , że ktoś nas usiłuje , albo robi w trąbę. Włażę głębiej szeleszcząc liśćmi. Całości niesamowitego efektu dopełniają dźwięki jakie wydają ptaki. Jakby kwiliło dziecko , pohukiwania , piszczenia , skrzeczenia , kwakania i wiele innych. A wszystkie bardzo płochliwe przemykają wysoko w koronach drzew. Chrzęszczę coraz dalej. Ucieka mi coś z Papilionidae i Pieridae. Nawet nie można sobie dobrze pomachać siatką tak ciasno. Wreszcie łapię jakąś dużą ćmę , szczęśliwie jest powolna. Ma granatowo żółte skrzydła. Wychodzę z powrotem na ścieżkę. Ucieka mi piękna ważka , cała wraz ze skrzydełkami jest koloru marchewkowego. Schodzę powoli w dół łapiąc motyle z rodzaju chyba Neptis. Skończyła mi się woda. Jeszcze ze dwie godziny wędruję ścieżką góra dół łapiąc kilka motyli i ważek. Rozpoczynam odwrót. Wychodzę na autostradę i idę w kierunku Rayongu. Dochodzę do pierwszego skrzyżowania i skręcam w dość szeroką promenadę w kierunku Phe. Jest fajna. Prosta jak strzelił. Dystans do miasta około czterech kilometrów. Wszystkie latarnie stojące na całej trasie po jej środku przystrojone są banerami z rodziną królewską. Dochodzę do miasta przez które przelatuję jak tornado. W porcie łapię wywrotkę którą dojeżdżam do hotelu. Jest wieczór siadamy w nadmorskiej restauracyjce. Prowadzi ją wspólnie małżeństwo Tajów. Całe , ich i czwórki dzieci , życie kręci się wokół restauracji. Najstarszy syn przynosi nam kartę dań i drinków. Młodszy syn siedzi nad zeszytem i coś tam kaligrafuje , a najmłodsza parka ogląda kreskówki w telewizji. Wokół kręci się zwierzęca menażeria czyli pies , dwa koty i kura. Małgosia jutro wyjeżdża. Na pożegnanie możemy poszaleć. Zamawiamy dania , a dodatkowo Dziewczyny zamawiają po drinku ja standardowo piwo. Jedzenie dostajemy dość szybko. Piwo od razu. Powoli jemy. Owoce morza są wyśmienite dlatego trzeba się nimi delektować. Kończymy jedzenie , a gdzie drinki. Pewnie nadal destylują alkohol stwierdzam. Po chwili podjeżdża prawie pod sam stolik motorower. Właścicielka siedzi z tyłu. W wyciągniętych dłoniach trzyma drinki. Najwyraźniej zabrakło składników. Zmusiło to ich do podjechania do innej restauracji. Nie było to daleko , bo lód nie zdążył się rozpuścić. To się nazywa obsługa.
Słońce zachodzi , pusta plaża , szumi morze , Grażynka obok mnie , zimne piwo osiągam błogostan.
Krótkie podsumowanie.
Las jest niesamowity , pozostanie w moich myślach na zawsze. Natomiast jeśli chodzi o motyle to totalna porażka. Myślę , że jedyny sposób to siedzieć w lesie minimum ze trzy dni , gdzie w pierwszym trzeba by pozastawiać samołówki. Machając siatką , to można tylko przypadkiem sobie nabić guza na głowie.
CDN
Piotr
Załączniki
Uliczka w Phe
Uliczka w Phe
DSC01388a.jpg (137.98 KiB) Przejrzano 6503 razy
Coś z Acrainae
Coś z Acrainae
DSC01379a.jpg (102.98 KiB) Przejrzano 6509 razy
Droga do Phe
Droga do Phe
DSC01375a.jpg (127.28 KiB) Przejrzano 6503 razy
Junonia chyba atlites
Junonia chyba atlites
DSC01368a.jpg (142.45 KiB) Przejrzano 6503 razy
Góra ze stacją przekaźnikową.
Góra ze stacją przekaźnikową.
DSC01371a.jpg (129.65 KiB) Przejrzano 6503 razy
Chyba coś z rodzaju Neptis
Chyba coś z rodzaju Neptis
DSC01360a.jpg (93.96 KiB) Przejrzano 6508 razy
Las
Las
DSC01337a.jpg (140.36 KiB) Przejrzano 6507 razy
Ważka
Ważka
DSC01362a.jpg (89.73 KiB) Przejrzano 6507 razy
Las
Las
DSC01340a.jpg (138 KiB) Przejrzano 6505 razy
Ważka.
Ważka.
DSC01348a.jpg (117.5 KiB) Przejrzano 6505 razy
Las
Las
DSC01343a.jpg (131.2 KiB) Przejrzano 6505 razy
Kauczukowiec.
Kauczukowiec.
DSC01332a.jpg (145.41 KiB) Przejrzano 6513 razy
Drzewa kauczukowe uprawa
Drzewa kauczukowe uprawa
DSC01336a.jpg (110.4 KiB) Przejrzano 6507 razy
Ścieżka w lesie.
Ścieżka w lesie.
DSC01335a.jpg (111.42 KiB) Przejrzano 6508 razy
Góry. Cel wyprawy
Góry. Cel wyprawy
DSC01331a.jpg (133.92 KiB) Przejrzano 6508 razy
Awatar użytkownika
Antek Kwiczala †
Posty: 5707
Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 14:29
UTM: CA22
Lokalizacja: Kaczyce

Post autor: Antek Kwiczala † »

Coś z Acrainae
Formalnie ten rodzaj zliczono do podrodziny Heliconiinae, a w Tajlandii z rodzaju Acraea latają tylko dwa gatunki - to Acraea violae.
DSC01368a - zgadza się, Junonia atlites
Chyba coś z rodzaju Neptis
ten wyraźnie rudawy odcień spodu tylnych skrzydeł sugeruje, że to Neptis hylas.
Awatar użytkownika
Aneta
Posty: 16269
Rejestracja: czwartek, 6 maja 2004, 12:14
UTM: CC88
Lokalizacja: Kutno

Post autor: Aneta »

Sfotografowana ważka wygląda mi na Neurothemis intermedia atalanta. A ta marchewkowa, która zwiała, to może był samiec Brachythemis contaminata:
http://www.asia-dragonfly.net/pics/a522 ... male_3.jpg
Piotr Kowalski
Posty: 571
Rejestracja: piątek, 3 lipca 2009, 09:06
Lokalizacja: Ciemne

Post autor: Piotr Kowalski »

Dziękuję Anecie i Antkowi. Jeśli chodzi o ważkę to mogła być ona. Chociaż grzebiąc w pamięci mam wrażenie , że była bardziej rachityczna. Trochę z kształtu przypominała naszą świteziankę.
Piotr
Awatar użytkownika
Aneta
Posty: 16269
Rejestracja: czwartek, 6 maja 2004, 12:14
UTM: CC88
Lokalizacja: Kutno

Post autor: Aneta »

Skoro Zygoptera, to przychodzi mi na myśl Euphaea ochracea ochracea:
http://www.asia-dragonfly.net/pics/a382 ... v.2006.jpg
http://www.siamensis.org/images/webboar ... _73815.jpg
ewentualnie Mnais andersoni andersoni, tyle że ta ma pomarańczowe jedynie skrzydła:
http://www.asia-dragonfly.net/pics/a365 ... _1524_.jpg
No, ale i tak to tylko zgadywanka ;)
Piotr Kowalski
Posty: 571
Rejestracja: piątek, 3 lipca 2009, 09:06
Lokalizacja: Ciemne

Post autor: Piotr Kowalski »

No dobrze poddaję się. Teraz to jest zgadywanka. Na pewno siedząc miała rozłożone skrzydła. Przedstawiam zdjęcia chrząszcza którego stamtąd przywiozłem. Zdjęcia nie są rewelacyjne , za co przepraszam.
Piotr
Załączniki
DSC01887a.jpg
DSC01887a.jpg (119.93 KiB) Przejrzano 6507 razy
DSC01882a.jpg
DSC01882a.jpg (124.01 KiB) Przejrzano 6504 razy
DSC01881a.jpg
DSC01881a.jpg (118.44 KiB) Przejrzano 6505 razy
DSC01888a.jpg
DSC01888a.jpg (142.44 KiB) Przejrzano 6505 razy
DSC01880a.jpg
DSC01880a.jpg (96.16 KiB) Przejrzano 6507 razy
Awatar użytkownika
Grzegorz Banasiak
Posty: 4470
Rejestracja: poniedziałek, 2 lutego 2004, 23:27
UTM: DC45
Lokalizacja: Skierniewice
Podziękował(-a): 3 times
Podziękowano: 1 time
Kontakt:

Post autor: Grzegorz Banasiak »

No to zagiąłeś Anetę, minęły dwie minuty i chrząszcz nie jest jeszcze oznaczony ;) ;) ;)
Awatar użytkownika
Jacek Kalisiak
Posty: 3269
Rejestracja: wtorek, 24 sierpnia 2004, 14:50
Lokalizacja: Łódź
Podziękował(-a): 5 times

Post autor: Jacek Kalisiak »

Niewątpliwie Dynastinae, Phileurini? Wtedy rodzaj Eophileurus, dwa gatunki w Tajlandii?

Nie, to jednk chyba zły ślad. Jednak jakiś Oryctes?
Awatar użytkownika
Aneta
Posty: 16269
Rejestracja: czwartek, 6 maja 2004, 12:14
UTM: CC88
Lokalizacja: Kutno

Post autor: Aneta »

Jacek Kalisiak pisze:Niewątpliwie Dynastinae, Phileurini? Wtedy rodzaj Eophileurus, dwa gatunki w Tajlandii??
Trzy, E. chinensis, cingalensis i platypterus. Ale też myślę o Oryctesie - w Tajlandii dwa, O. rhinoceros i O. gnu; stawiałabym raczej na tego pierwszego.
Awatar użytkownika
Jacek Kalisiak
Posty: 3269
Rejestracja: wtorek, 24 sierpnia 2004, 14:50
Lokalizacja: Łódź
Podziękował(-a): 5 times

Post autor: Jacek Kalisiak »

Zgadzam się z Anetą. O.rhinoceros :razz:
Piotr Kowalski
Posty: 571
Rejestracja: piątek, 3 lipca 2009, 09:06
Lokalizacja: Ciemne

Post autor: Piotr Kowalski »

Też mi się wydawało , że to coś z Oryctesów , co stwierdziłem w jednym z wcześniejszych postów. Dziękuję bardzo za potwierdzenie.
Ciągle coś opisuję. To teraz tylko zdjęcia. Motyle i ważki.
Zdjęcia trochę słabe za co przepraszam.
Piotr
Załączniki
DSC01901a.jpg
DSC01901a.jpg (114.01 KiB) Przejrzano 6530 razy
DSC01896a.jpg
DSC01896a.jpg (114.65 KiB) Przejrzano 6539 razy
Awatar użytkownika
Aneta
Posty: 16269
Rejestracja: czwartek, 6 maja 2004, 12:14
UTM: CC88
Lokalizacja: Kutno

Post autor: Aneta »

Parę oznaczeń:
zdjęcie pierwsze:
- po lewej na górze i w dole z prawej - Rhyothemis phyllis phyllis
- lewy dolny róg i u góry po prawej - Rhyothemis variegata variegata
- mniejsza u góry po lewej - najprawdpodobniej samica Neurothemis tullia tullia
- na dole między dwoma Rhyothemisami - na moje oko Orthetrum sabina sabina
- ćma pośrodku, z jasnymi ukośnymi paskami - Chalciope mygdon

zdjęcie drugie:
- Zygoptera po lewej - prawdopodobnie Mnais andersoni andersoni
- po prawej u góry - najbardziej pasuje mi Aethriamanta brevipennis (acz nie wykluczam innych Libellulidae, bo jest parę mocno podobnych gatunków)
Ostatnio zmieniony piątek, 26 lutego 2010, 19:34 przez Aneta, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Antek Kwiczala †
Posty: 5707
Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 14:29
UTM: CA22
Lokalizacja: Kaczyce

Post autor: Antek Kwiczala † »

Na pierwszej tacce od góry:
rusałka - Cethosia cyane
danaid - Ideopsis sp. (chyba I.similis)
bielinki - Eurema sp. (te mniejsze to zapewne E.hecabe, ten większy prawdopodobnie E.simulatrix) - ale traktuj te oznaczenia jako prawdopodobne, bo gatunki Eurema są trudne w oznaczaniu - trzeba mieć okaz w ręku.
na dolnej tacce:
Neptis - wg mnie N.hylas (te widoczne od spodu, ten widoczny z wierzchu - Neptis sp.)
oczennica - Elymnias hypermnestra
bielinek górny - Eurema sp., dolny - Leptosia nina
karłątek - nie podejmę się oznaczenia z tego zdjęcia
ten największy - Amathusia masina
Awatar użytkownika
Pramczas
Posty: 67
Rejestracja: sobota, 12 czerwca 2010, 13:02

Re: Tajlandia styczeń 2010 - cz. II

Post autor: Pramczas »

Były jakieś ciekawe modliszki :wink: ?
Piotr Kowalski
Posty: 571
Rejestracja: piątek, 3 lipca 2009, 09:06
Lokalizacja: Ciemne

Re: Tajlandia styczeń 2010 - cz. II

Post autor: Piotr Kowalski »

Jedyne spotkanie z modliszką opisałem w pierwszej części.
Piotr
ODPOWIEDZ
  • Podobne tematy
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Ostatni post

Wróć do „Podróże i ekspedycje entomologiczne”