Wabienie i uśmiercanie owadów w tropiku.
Wabienie i uśmiercanie owadów w tropiku.
witam
Obejrzałem film z youtube. Jeżeli mógłby ktoś wyjaśnić mi jaki jest mechanizm wabienia motyli za pomocą "kręcenia" koszulką. Czy ta metoda sprawdza się w naszej szerokości geograficznej i ewent. w stosunku do jakich motyli czy innych owadów. I druga sprawa - łowienie motyli. Na filmie widać, że motyle siadają na ziemi, a facet je po prostu zbiera pesetą, co jeszcze nie jest nadzwyczajne, ale mnie zastanawia jedno. Jak on to robi, że te motyle nie uciekają ponownie, lecz leżą "grzecznie na siatce". Jakiś sprytny rękoczyn ?, ogłuszenie ?. Jakby ktoś skreślił parę słów na ten temat. może to proste, ale po prostu nie wiem. pzdr krzyś
Obejrzałem film z youtube. Jeżeli mógłby ktoś wyjaśnić mi jaki jest mechanizm wabienia motyli za pomocą "kręcenia" koszulką. Czy ta metoda sprawdza się w naszej szerokości geograficznej i ewent. w stosunku do jakich motyli czy innych owadów. I druga sprawa - łowienie motyli. Na filmie widać, że motyle siadają na ziemi, a facet je po prostu zbiera pesetą, co jeszcze nie jest nadzwyczajne, ale mnie zastanawia jedno. Jak on to robi, że te motyle nie uciekają ponownie, lecz leżą "grzecznie na siatce". Jakiś sprytny rękoczyn ?, ogłuszenie ?. Jakby ktoś skreślił parę słów na ten temat. może to proste, ale po prostu nie wiem. pzdr krzyś
Ostatnio zmieniony sobota, 28 listopada 2009, 20:56 przez Krzyś, łącznie zmieniany 1 raz.
- Antek Kwiczala †
- Posty: 5707
- Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 14:29
- UTM: CA22
- Lokalizacja: Kaczyce
Motyle dzienne są "wzrokowcami". Samce latając, stale poszukują samic. Widocznie taki ruch jest dla nich w jakiś sposób "atrakcyjny". Łapać w ten sposób można jedynie samce, dlatego samiczki są rzadsze w kolekcjach i droższe na giełdach. Tylko niewiele motyli reaguje w ten "prymitywny" sposób. Większość gatunków ma ten mechanizm znacznie bardziej wybiórczy. Np. rusałki w tropiku łapie się głównie na przynęty pokarmowe, koszulka "nie skutkuje" .jaki jest mechanizm wabienia motyli za pomocą "kręcenia" koszulką
IMO ucisk na odwłok spowoduje jedynie wypłynięcie flaczków Prędzej uciśnięcie tułowia - to faktycznie może ogłuszyć, tyle że w miarę lekkie zaaplikowanie nacisku tak delikatnym stworzeniom nie jest łatwe (BTW, w jakiejś książce czytałam nawet o mocnym ściśnięciu tułowia jako jednej z metod uśmiercania większych motyli).Krzyś pisze:Szybko doczytałem, że ucisk na odwłok powoduje coś w rodzaju ogłuszenia motyla na jakiś czas.
- Damian Bruder
- Posty: 791
- Rejestracja: czwartek, 25 marca 2004, 15:15
- UTM: WT43
- Lokalizacja: Nowa Sól/Poznań
I ja również, tylko niw pamiętam w jakiej - może ktoś przypomni . Czasami ją stosuję, ale bardzo ostrożnie by nie zniszczyć okazu, gdzie przy takim uścisku tułowia, częstemu uszkodzeniu ulegają odnóża.Aneta pisze:BTW, w jakiejś książce czytałam nawet o mocnym ściśnięciu tułowia jako jednej z metod uśmiercania większych motyli).
- Damian Bruder
- Posty: 791
- Rejestracja: czwartek, 25 marca 2004, 15:15
- UTM: WT43
- Lokalizacja: Nowa Sól/Poznań
Właśnie mnie oświeciło - w encyklopedii Smarta. Tylko troszkę mi się rypnęło, bo on nie zalecał tego właśnie dla większych egzemplarzy - jednak polemizowałabym z tym, bo też zdarzyło mi się zastosować tę metodę, i to właśnie na większym motylu, konkretnie żałobniku.Damian Bruder pisze:I ja również, tylko niw pamiętam w jakiej - może ktoś przypomni .
- Damian Bruder
- Posty: 791
- Rejestracja: czwartek, 25 marca 2004, 15:15
- UTM: WT43
- Lokalizacja: Nowa Sól/Poznań
Dzięki za rozjaśnienie .Ja stosowałem tę metodę u większych też i z dobrym skutkiem.Małe motylki, typu modraszek, często mogą po takim nieuważnym zabiegu stracić nogę. Co do mniejszych gatunków, to jest to szybka metoda zabicia, który się nie męczy. Sprawdza się szczególnie u dziennych, bo w nocnych np. u noctuidae ciężko, bo zwinne. silne i skrzydła składają poziomo, więc lądują w octanie. Z kolei niektóre geometridae nadają się bardzo dobrze na "ten zabieg".Aneta pisze:Właśnie mnie oświeciło - w encyklopedii Smarta. Tylko troszkę mi się rypnęło, bo on nie zalecał tego właśnie dla większych egzemplarzy - jednak polemizowałabym z tym, bo też zdarzyło mi się zastosować tę metodę, i to właśnie na większym motylu, konkretnie żałobniku.
Metoda dobra jak zabraknie octanu.
Dzięki za wyjaśnienia. Zwróćcie uwagę, że facet je po prostu bierze i odkłada jak martwe. Jeżeli rzeczywiście ściska im tułów to robi to bardzo szybko a skutek jest natychmiastowy - no chyba, że film jest spreparowany z powycinanymi fragmentami. Trudno powiedzieć co o tym myśleć. Dla mnie to jest wszystko w expresowym tempie i nie wiem czy w rzeczywistości tak jest ?. Czy faktycznie zaraz po ściśnięciu motyl ani drgnie. Sam tego nie robiłem dlatego pytam. pzdr Krzyś:)
- Antek Kwiczala †
- Posty: 5707
- Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 14:29
- UTM: CA22
- Lokalizacja: Kaczyce
Gdy się dobrze przyjrzeć, to widać, że je ściska - najwyraźniej widoczne jest to przed siódmą minutą filmu. Trudno tylko powiedzieć na ile mocny jest ten nacisk, czy uśmierca, czy tylko ogłusza owady.Krzyś pisze:Zwróćcie uwagę, że facet je po prostu bierze i odkłada jak martwe. Jeżeli rzeczywiście ściska im tułów to robi to bardzo szybko a skutek jest natychmiastowy - no chyba, że film jest spreparowany z powycinanymi fragmentami.
- Damian Bruder
- Posty: 791
- Rejestracja: czwartek, 25 marca 2004, 15:15
- UTM: WT43
- Lokalizacja: Nowa Sól/Poznań
Widać, że robi to pewnie i z wprawą. Wydaje mi się, że większość jest uśmiercona, ale na pewno część tak "ogłuszonych" motyli może być też, żywa, ale już niezdolna do lotu, jak wyżej wspomniał Antek. Czasami może zdarzyć się tak, że jeśli za słabo się ściśnie, ma to miejsce u rusałek, to skrzydłami mogą poruszyć, ale o locie nie ma mowy.Aneta pisze:Gdy się dobrze przyjrzeć, to widać, że je ściska - najwyraźniej widoczne jest to przed siódmą minutą filmu. Trudno tylko powiedzieć na ile mocny jest ten nacisk, czy uśmierca, czy tylko ogłusza owady.
- Damian Bruder
- Posty: 791
- Rejestracja: czwartek, 25 marca 2004, 15:15
- UTM: WT43
- Lokalizacja: Nowa Sól/Poznań
-
- Posty: 571
- Rejestracja: piątek, 3 lipca 2009, 09:06
- Lokalizacja: Ciemne
Obejrzałem film i nie ma w nim nic dziwnego za wyjątkiem siatki na tak długim kiju. Taką metodę tzn zgniatania jaką pokazują stosuję od wielu lat bez żadnych problemów. Sprawdza się przy wszystkich rusałkach. Na filmie przedstawiono jak entomolog pincetą podnosi kolejne okazy z gruntu a one grzecznie czekają. Coś musiało być wylane na grunt np mocz. Ale chciałem o tym opowiedzieć. Jeszcze nie doszedłem do końca swojej opowieści z Peru chwila cierpliwości. Zresztą Antek i Roman to potwierdzą.
Piotr
Piotr
-
- Posty: 1887
- Rejestracja: czwartek, 5 lutego 2004, 02:00
- Lokalizacja: Palearktyka
Metoda polegająca na ściskaniu tułowia działa właśnie tak, jak napisał Antek. Ruch skrzydeł zależy od mechanizmu mięśniowo-kutikularnego, w którym głównym motorem są oczywiście mięśnie, ale one nie są bezpośrednio połączone ze skrzydłami: mięśnie grzbieto-brzuszne łączące wentryt z notum i podłużne mięśnie grzbietowe przyczepione do fragm (dokładnie pomiędzy fragmą 1 i 2, czyli antekostami mesonotum i metanotum oraz pomiędzy fragmą 2 i 3, czyli antekostami metanotum i pierwszego tergitu odwłoka; pierwotnie były to mięśnie umożliwiające teleskopowe ruchy segmentów ciała). Mięśnie bezpośrednio połączone ze sklerytami nasady skrzydła (mięśnie basalarne i subalarne) u "wyższych" Pterygota tylko modulują ruch skrzydła, czyli np. skręcają krawędź natarcia. Połączenie nasady skrzydła z całą puszką szkieletu jest takie, że zmiany kształtu tejże puszki powodowane skurczami grzbietowych mięśni podłużnych i mięśni grzbietowo-brzusznych są bezpośrednio odpowiedzialne za ruch skrzydła. Tym samym, jakiekolwiek odkształcenia tułowia niszczą ten mechanizm i uniemożliwiają ruch skrzydeł. Lekkie ściśnięcie, które niczego nie uszkodzi, spowoduje tylko czasowe spłaszczenie tułowia i wyłączy ruch skrzydeł na jakiś czas, po któym motyl może dojść do siebie, natomiast ciut większy nacisk powoduje mechaniczne uszkodzenie kutikuli (pęknięcia, przemieszczenie się wewnętrznych zaczepów mięśni, czyli antekost) i motyl będzie trwale niezdolny do poruszania skrzydłami, a po jakimś czasie po prostu zdechnie. Metoda wyjątkowo okrutna, niestety powszechnie stosowana przez miłośników motylego piękna...
Paweł
Paweł
- Miłosz Mazur
- Posty: 2565
- Rejestracja: czwartek, 26 stycznia 2006, 11:33
- UTM: CA08
- Poprzedni(e) login(y): Curculio
- Specjalność: Curculionoidea
- profil zainteresowan: Muzyka metalowa, fantastyka, gry planszowe
- Lokalizacja: Kędzierzyn-Koźle/Opole
- Podziękował(-a): 1 time
- Kontakt:
Bo octan zabija za nas? Bo bezpośrednia metoda daje odczuć, jak to jest faktycznie uśmiercić żywe stworzenie?Miłosz Mazur pisze:Nie ma to jak stary poczciwy octan ...
Żeby było jasne, nie używałam nigdy ściskania tylko do unieruchamiania motyli - jeśli już zdarzyło mi się ją zastosować, to tak żeby szybko zabić. A i tak nie wiadomo naprawdę co dla owadów jest gorszą śmiercią - co najmniej kilka minut w chemicznych oparach czy parosekundowe zmiażdżenie.
- Antek Kwiczala †
- Posty: 5707
- Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 14:29
- UTM: CA22
- Lokalizacja: Kaczyce
Chyba jednak nie tak...Jest taka metoda, stosowana do dużych motyli, np.zawisaków, czy pawic. Ale wstrzykuje się roztwór amoniaku i w tułów. Octan też pewnie by zabił, ale natychmiast rozprzestrzeniłby się po całym okazie, razem z rozpuszczonym przez niego tłuszczem, i motyl byłby tylko do wyrzucenia. Zabicie owada w ten sposób trwa sekundę, ale do małych okazów się nie nadaje - trzeba bowiem motyla wpierw przytrzymać palcami.polegająca na wstrzykiwaniu insulinówką octanu w odwłok
Czasami zdarza mi sie zastosowac metode z ucisnieciem tulowia; wykonana umiejetnie daje bardzo dobry rezultat. Nie przynosi efektu na motylach nocnych oraz karlatkach, a pazie sa unieruchamiane polowicznie, jezeli tak to mozna okreslic (niczym po potraceniu).
Byc moze dziala ona na powyzej opisanej zasadzie, jednak chcialbym zwrocic uwage, ze unieruchomiony w ten sposob motyl (specjalnie nie uzywam slowa usmiercony), nie porusza niczym, nie chodzi o same skrzydla. Jest on nieruchomy od ostatniego segmentu odwolka po czulki.
A tak troche mniej technicznie, nie istnieje cos takiego jak "humanitarna" smierc (tutaj w cudzyslowie bo dot. owadow). Metody zabijania owadow sa przede wszystkim praktyczne.
Nie popadajmy w hipokryzje, mysle, ze kazda zywa istota gdyby miala wybor, jego swiadomosc, wybralaby zycie*. Nawet gdyby jej smierc miala przyniesc korzysci jakze szczytnym celom (Tutaj zalozonym przez inny gat. - jakim jest czlowiek).
* swoje zycie, ale pewnie gdzies tam bylby gatunek.
Byc moze dziala ona na powyzej opisanej zasadzie, jednak chcialbym zwrocic uwage, ze unieruchomiony w ten sposob motyl (specjalnie nie uzywam slowa usmiercony), nie porusza niczym, nie chodzi o same skrzydla. Jest on nieruchomy od ostatniego segmentu odwolka po czulki.
A tak troche mniej technicznie, nie istnieje cos takiego jak "humanitarna" smierc (tutaj w cudzyslowie bo dot. owadow). Metody zabijania owadow sa przede wszystkim praktyczne.
Nie popadajmy w hipokryzje, mysle, ze kazda zywa istota gdyby miala wybor, jego swiadomosc, wybralaby zycie*. Nawet gdyby jej smierc miala przyniesc korzysci jakze szczytnym celom (Tutaj zalozonym przez inny gat. - jakim jest czlowiek).
* swoje zycie, ale pewnie gdzies tam bylby gatunek.
-
- Posty: 1887
- Rejestracja: czwartek, 5 lutego 2004, 02:00
- Lokalizacja: Palearktyka
Są różne sposoby zabijania motyli i niektóre z nich są bardziej okrutne, a inne mniej. Paraliżowanie motyla przez mechaniczne uszkodzenie tułowia trudno raczej uznać za humanitarne, podczas gdy oszołomienie narkotykiem, który przy przedłużonym działaniu zabija, jest jedną z mniej kontrowersyjnych metod. Już o tym było - octan etylu działa na układ nerwowy w taki sam sposób, w jaki eter, izofluran, halotan i inne anestetyki wziewne, czyli po początkowym okresie pobudzenia przychodzi oszołomienie, znieczulenie na bodźce zewnętrzne i jeśli nie przerwie się działania narkotyku, w końcu śmierć. Trochę inaczej, ale w ostatecznym rachunku równie "łagodnie" działa dwutlenek węgla, którym zaleca się (a w niektórych krajach nakazuje) usypiać małe zwierzęta laboratoryjne. Te metody nie wymagają okresu uczenia się wykonawcy, a więc nie musi konać w mękach parę setek zwierząt, zanim palce nowicjusza nabiorą wprawy, a to też jest dość mocny argument za niestosowaniem takich sztuczek. Nie zawsze metoda pozwalająca zachować okaz w jak najlepszym stanie powinna być akceptowana. Był tu kiedyś taki klient, który się chwalił smażeniem kosmatych chrząszczy w mikrofali, bo włoski im się nie zlepiają...
Paweł
Paweł
- Jarosław Bury
- Posty: 3567
- Rejestracja: niedziela, 19 lutego 2006, 20:28
- Lokalizacja: Podkarpacie
- Kontakt:
Śmierć jest nierozerwalnie związana z życiem - w przyrodzie to zjawisko powszechne, żadne zwierze nie ma skrupułów, kiedy zabija inne, i zjawisko zabijania nie jest związane tylko z potrzebą odżywiania... Wiele zwierząt zabija bezwiednie, na przykład po prostu poruszając się.
Tylko człowiek zastanawia się nad celowością i aspektem moralnym swojego postępowania - i o ile zgadzam się, że w kwestii zabijania zwierzą (nawet pospolitych owadów) powinniśmy stosować metody jak najbardziej humanitarne (z naszego ludzkiego, "świadomego" punktu widzenia i można zastanawiać się komu jest to bardziej potrzebne: nam, ludziom do usprawiedliwienia naszych czynów, czy naszym ofiarom!) to jednocześnie dostrzegam sporo hipokryzji w naszym działaniu - nikt nie rozpacza nad tysiącami owadów, które codziennie rozbijają się o maski naszych samochodów - a czy nie jest to okrutna śmierć: zmiażdżenie, poćwiartowanie przez łopatki wentylatora itd itp? niekiedy sam podmuch powietrza "ogłusza" owada, który jeszcze długo żyje po takim urazie... Jednocześnie u tych samych ludzi powstają spore dylematy moralne, gdy trzeba własnoręcznie uśmiercić muszkę lub motylka - lepiej je zmiażdżyć w palcach, czy zagazować???
Może to i dobrze, byleby tylko nie dochodziło do kuriozalnych sytuacji, jak u mojej znajomej, która przestała chodzić do kościoła, bo ludzie z rana "bestialsko" rozdeptują dżdżownice na chodnikach...
Tylko człowiek zastanawia się nad celowością i aspektem moralnym swojego postępowania - i o ile zgadzam się, że w kwestii zabijania zwierzą (nawet pospolitych owadów) powinniśmy stosować metody jak najbardziej humanitarne (z naszego ludzkiego, "świadomego" punktu widzenia i można zastanawiać się komu jest to bardziej potrzebne: nam, ludziom do usprawiedliwienia naszych czynów, czy naszym ofiarom!) to jednocześnie dostrzegam sporo hipokryzji w naszym działaniu - nikt nie rozpacza nad tysiącami owadów, które codziennie rozbijają się o maski naszych samochodów - a czy nie jest to okrutna śmierć: zmiażdżenie, poćwiartowanie przez łopatki wentylatora itd itp? niekiedy sam podmuch powietrza "ogłusza" owada, który jeszcze długo żyje po takim urazie... Jednocześnie u tych samych ludzi powstają spore dylematy moralne, gdy trzeba własnoręcznie uśmiercić muszkę lub motylka - lepiej je zmiażdżyć w palcach, czy zagazować???
Może to i dobrze, byleby tylko nie dochodziło do kuriozalnych sytuacji, jak u mojej znajomej, która przestała chodzić do kościoła, bo ludzie z rana "bestialsko" rozdeptują dżdżownice na chodnikach...
-
- Podobne tematy
- Odpowiedzi
- Odsłony
- Ostatni post
-
- 0 Odpowiedzi
- 855 Odsłony
-
Ostatni post autor: Phobos666123
-
- 0 Odpowiedzi
- 1480 Odsłony
-
Ostatni post autor: jankol59
-
- 1 Odpowiedzi
- 1141 Odsłony
-
Ostatni post autor: Grzegorz Banasiak
-
- 0 Odpowiedzi
- 1219 Odsłony
-
Ostatni post autor: newyellow1