SMUTNA RZECZYWISTOŚĆ PEWN[YCH]EGO MUZEUM

Ciekawostki, różności, inne sprawy.
M. Sapiejewski

SMUTNA RZECZYWISTOśĆ PEWN[YCH]EGO MUZEUM

Post autor: M. Sapiejewski »

...Z NADZIEJÂĄ NA LEPSZE CZASY

Moja przygoda z materiałami muzealnymi, a także tymi pochodzącymi z prywatnych kolekcji zaczeła się dość wcześnie, wtedy gdy jako osiemnastolatek byłem wolontariuszem w **** ***. Pamiętam jak zbierałem doświadczenie nawet w kwestii... agencji celnych i logistyki zbiorów entomologicznych, gdyż nie raz zdażyo się, że do Polski przychodziła paczka bez określonej wartości, za którą zapłacić bym musiał ciężkie pieniądze. Obecnie z **** nic mnie już nie łączy, poza wspomnieniami i kilkoma osobami, które pomogły mi i wsparły swą życzliwośćią w trudnych chwilach zmagania się z biurokracją. Szkoda tylko, że tak mało jest osób w taki sposób nastwionych do rzeczywistości. Nie jestem zawodowo związany z entomologią, dlatego też materiał, jaki opracowuję, nie traktuję w sposób: "Opisywać nowe gatunki w krótkich prackach, zbierać punkty, a po dziesięciu latach walnąć wielką monografię z tysiącem synonimów, w tym gatunków opisanych 2, 3 lata wcześniej przez samego autora". Moją przygodę z chrząszczami traktuję też w nieco inny sposób: Kiedy zbiorę już na prawdę poważny zestaw danych, jakimi będe mógł operować, postaram się na stworzenie czegoś co będzie mogło innym ludziom pokazać moje zamiłowanie do tej określonej grupy chrząszczy. Brakuje mi jeszcze między innymi bezpośredniego kontaktu z moją grupą w przyrodzie, gdyż nie zorganizowałem jak narazie odpowiednich funduszy by odbyć podróż po krainie Neotropikalenej. Uważam, że taka wizyta, w kraju moich ulubieńców, przyniesie na pewno wiele refleksji i cennych danych, które być może wyprostują większość wątpliwości i stereotypów związanych z bionomią, fenologią mojej grupki tęgopokrywych. Moim marzeniem jest także pobyt i praca w kolekcji NHM w Paryżu, gdzie zlokalizowany jest największy zbiór typów opisowych i tzw "cennych" specimenów Ptilodactylidae s.l. Ciekawi mnie także aspekt historyczny badań tej grupy, a także wybiórczość badaczy w poznawaniu tych chrząszczy. losy typów i kolejnego odkrywania danej rodziny są niezmiernie ciekawe i osobliwe....


...A co do problemów z muzeami, chciałbym dodać, że jedną z istotnych wad ludzkich osobowości, która ma bezpośredni wpływ na funkcjonowanie światowego organizmu entomologicznej rodziny, jest w dużej mierze megalomania i ignorancja. Niektórzy kuratorzy czują się jak specjaliści zza urzędowych biurek, którzy przez swoją niefrasobliwość próbują złośliwie opóźnić lub przeszkodzić w osiągnięciu zamierzonego celu, jakim jest chociażby rewizja ukochanej grupy zwierzątek. Miarą tych głupich zachowańsą szkody dla nauki, które powstają często w następujący sposób: Np. W [*miejscowości pod Warszawą na ł] myszkując po zbiorach moich małych piękności z Dryopoidea napotkałem bardzo ciekawe okaz, prawdopodobnie nowe gatunki z rodzajów, które rewidowane były 20, 5 lub rok wcześniej. Okazy pochodzą z czasów Stettin Museum, albo po prostu z PRLowskich podróży do Palearktyki Wschodniej. W/w osobliwości reliktowe , które "przetrwały" rewizje i monografie można znaleść także w nieskomasowanych prywatnych kolekcjach pochodzących z zakupów lub z darów. Takie zjawisko to wielka szkoda dla nauki i wstyd dla opiekujących się Muzeum osób. Zła sława procentuje w stereotyp "Polaka lenia, bałaganiarza i pijaka". Nie jeden socjolog powie mi, że nie można za takie zjawiska obwiniać ludzi, lecz ustrój, który nauczył nas karierowiczostwa, biurokracji, a także słynnego "czy się stoi czy się leży". Jednak obserwując postawy ludzi odpowiedzialnych za w/w zjawisko, obserwuję iż są to ludzie z wielkimi ambicjami kosmopolitycznymi i wydawało by się są dalecy PRLowskim wzorcom. Tylko, że znowu Polak mądry po szkodzie. Egoizm kolejnych kustoszy świadczy o tym, że jedynie kolekcje owadów, którymi zajmują się pracownicy muzeum, są traktowane w odpowiedni sposób, zgdonie z właściwą etyką i metdologią, znajdują się w jednym miejcscu, skomasowane, zadbane, zaccessowane do komputera... Szkoda, że pozostałe eksponaty traktowane są po macoszemu i z pogardą...

Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób i zdarzen nie było zamierzone.
Pawel Jaloszynski
Posty: 1887
Rejestracja: czwartek, 5 lutego 2004, 02:00
Lokalizacja: Palearktyka

Re: SMUTNA RZECZYWISTOśĆ PEWN[YCH]EGO MUZEUM

Post autor: Pawel Jaloszynski »

M. Sapiejewski pisze:...Z NADZIEJÂĄ NA LEPSZE CZASY
Ech, nie wytrzymam i jednak skomentuje...

Po kolei:


>Moja przygoda z materiałami muzealnymi, a także tymi pochodzącymi z prywatnych kolekcji zaczeła się
>dość wcześnie, wtedy gdy jako osiemnastolatek byłem wolontariuszem w **** ***.

Sposob, w jaki piszesz, sugeruje, ze wiele ponad te 18 lat nie masz, a podchodzisz do wszystkiego jak co najmniej stary wyzeracz z masa publikacji i piecdziesiecioletnim doswiadczeniem. Nie zrozum mnie zle, ale nie tyle mowisz, co przemawiasz, kiepsko sie to czyta...

> Nie jestem zawodowo związany z entomologią, dlatego też materiał, jaki opracowuję, nie traktuję w
>sposób: "Opisywać nowe gatunki w krótkich prackach, zbierać punkty, a po dziesięciu latach walnąć
>wielką monografię z tysiącem synonimów, w tym gatunków opisanych 2, 3 lata wcześniej przez samego
>autora
".

O zbieraniu punktow niewiele mi wiadomo, co do opisywania nowych gatunkow i pisania monografii (szczegolnie poprzedzonych dziesiecioma latami badan i porzadkujacych tysiace synonimow) to jest to chyba jeden z podstawowych sposobow, w jaki taksonom moze przedstawic wyniki swojej pracy? I nie dlugoscia/krotkoscia publikacji ocenia sie jej wartosc...

>Brakuje mi jeszcze między innymi bezpośredniego kontaktu z moją grupą w przyrodzie, gdyż nie
>zorganizowałem jak narazie odpowiednich funduszy by odbyć podróż po krainie Neotropikalenej.

Trudno odgadnac, jaka grupe masz na mysli - na swojej stronie www piszesz, ze interesujesz sie Ptilodactylidae, Lampyridae, Chelonaridae i Scirtidae. Wszystkie te rodziny maja swoich przedstawicieli poza Neotropikiem, a czesc wystepuje i u nas.

>Uważam, że taka wizyta, w kraju moich ulubieńców, przyniesie na pewno wiele refleksji i cennych danych,

Naprawde na tym forum nie musisz ludziom pisac, ze wyprawa w Neotropik przyniesie wiele cennych danych itp., itd., to oczywiste. Refleksjami zajmij sie raczej po wyprawie, a nie przed nia, mniej zuzyjesz klawiature.

>...A co do problemów z muzeami, chciałbym dodać, że jedną z istotnych wad ludzkich
>osobowości, która ma bezpośredni wpływ na funkcjonowanie światowego organizmu entomologicznej
>rodziny, jest w dużej mierze megalomania i ignorancja.

Lanie wody to tez wada, ale to nie jest forum o wadach ludzkiej osobowosci. W tym pieknym zdaniu mozesz w dowolny sposob zastapic pierwsza czesc i zawsze bedzie prawdziwe ("A co do problemow z polityka... ekonomia... itp., itd.). Konczyles jakis kierunek humanistyczny? ;-)


>Miarą tych głupich zachowańsą szkody dla nauki, które powstają często w następujący sposób: Np. W
>[*miejscowości pod Warszawą na ł]
myszkując po zbiorach moich małych piękności z Dryopoidea
>napotkałem bardzo ciekawe okaz, prawdopodobnie nowe gatunki z rodzajów, które rewidowane były 20, 5
>lub rok wcześniej. Okazy pochodzą z czasów Stettin Museum, albo po prostu z PRLowskich podróży do
>Palearktyki Wschodniej. W/w osobliwości reliktowe , które "przetrwały" rewizje i monografie można znaleść
>także w nieskomasowanych prywatnych kolekcjach pochodzących z zakupów lub z darów. Takie zjawisko
>to wielka szkoda dla nauki i wstyd dla opiekujących się Muzeum osób.

A tego nie rozumiem, co tu jest "glupim zachowaniem", czyim zachowaniem, o jakie zjawisko i jakie szkody dla nauki ci chodzi? Gubie sie w kwiecistosci stylu, duzo slow a meritum trudno dociec...


>Zła sława procentuje w stereotyp "Polaka lenia, bałaganiarza i pijaka". Nie jeden socjolog powie mi, że nie
>można za takie zjawiska obwiniać ludzi, lecz ustrój, który nauczył nas karierowiczostwa, biurokracji, a
>także słynnego "czy się stoi czy się leży". Jednak obserwując postawy ludzi odpowiedzialnych za w/w
>zjawisko, obserwuję iż są to ludzie z wielkimi ambicjami kosmopolitycznymi i wydawało by się są dalecy
>PRLowskim wzorcom.

Bracie, z tym to na pl.sci.socjologia, my tu o owadach...
Ja bym ci radzil czytac to co sie naskrobalo, i eliminowac nadmiar figur stylistycznych, latwiej bedzie odgadnac, co autor mial na mysli... Bez urazy, oczywiscie.

pozdrawiam,
Pawel
Awatar użytkownika
Marek Przewoźny
Posty: 1414
Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 07:15
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Re: SMUTNA RZECZYWISTOśĆ PEWN[YCH]EGO MUZEUM

Post autor: Marek Przewoźny »

M. Sapiejewski pisze:...Z NADZIEJÂĄ NA LEPSZE CZASY


Egoizm kolejnych kustoszy świadczy o tym, że jedynie kolekcje owadów, którymi zajmują się pracownicy muzeum, są traktowane w odpowiedni sposób, zgdonie z właściwą etyką i metdologią, znajdują się w jednym miejcscu, skomasowane, zadbane, zaccessowane do komputera... Szkoda, że pozostałe eksponaty traktowane są po macoszemu i z pogardą...

Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób i zdarzen nie było zamierzone.
Wydaje mi się iż źle do tego podchodzisz i źle oceniasz tych ludzi pracujących w muzeum, wg mnie i tak należy się cieszyć iż chociaż ktoś chce się zajmować zbiorem w takim muzeum (przecież jest wiele ciekawszych i przede wszystkiem lepiej płatnych zawodów), nie można takiego człowieka obwiniać iż porządkuje grupę, którą akurat się zajmuje, przecież to są potężne ilości egzemplarzy owadów, z bardzo różnych grup systematycznych, często do każdej z nich jest inna preparatyka i inne zasady przechowywania, jeden człowiek nie jest w stanie ogarnąć takiego ogromu, ile to lat ciągłej pracywymaga zajmowanie się jedną grupą a co dopiero panować nad wszystkim. W takim muzeum powinno pracować kilkanaście osób przy samej tylko obsłudze zbiorów, a jak wiadomo z permanentnego niedofinansowania nauki w ogóle w Polsce, na razie jest to mrzonka.
M. Sapiejewski

Tak

Post autor: M. Sapiejewski »

Zgadzam się - jak nie ma zespołu to nie można liczyć na to, że jedna czy trzy osoby poradzą sobie z utrzymaniem muzeum. A to że nie ma zespołu, to wynik znowu tego, że nie ma pieniędzy. Jak nie ma pieniędzy to nie ma chęci do pracy. Mało jest osób pracujących za free. Taka rzeczywistość.
M. Sapiejewski

Re: SMUTNA RZECZYWISTOśĆ PEWN[YCH]EGO MUZEUM

Post autor: M. Sapiejewski »

Niektórzy po prostu zarzucają mi, że pracuję ze zbiorem od 2-3 lat i jeszcze nie opublikowałem żadnego dwustroniczkowego opisu gatunku. A jeśli chodzi o podróż do NT to nie mam co do tego żadnych wątpliwości - w NT jest ich najwięcej i tam jest jak na razie największa potrzeba "ogarnięcia" wszystkiego. Jeśli uraziłem kogoś stylem to przepraszam, choć nie widzę ani jednego miejsca w tym tekście, w którym może ukrywać się jakiś pierwiastek antypatii dla konkretnej osoby, lub nawet stanowiska. Owszem zgadzam się, że jest to portal entomologiczny, lecz entomologia to nauka o owadach, którymi zajmują się ludzie, a jak nie mówić o nas-entomologach nie wtrącając od czasu do czasu troszke psychologii i socjologii. Mnogość postaw ludzkich implikuje pewne, globalne nieraz w skutkach zjawiska socjologiczne, które zauważyć możemy wszędzie, w każdym środowisku. Poruszanie zagadnień takich jest moim zdaniem trafne, gdyż powinniśmy analizować swoje zachowania, poznać nasze błędy i pracować nad sobą, w rezultacie stale podnosić komfort naszej współpracy.

Kłaniam się z pełnym szacunkiem,

Maciej
M. Sapiejewski

SPROSTOWANIE

Post autor: M. Sapiejewski »

SPROSTOWANIE

W niektórych muzeach można wszystkie okazy podzielić na: SKOMASOWANE i NIESKOMASOWANE, tylko co dziwne pewne blisko psokrewnione ze sobą grupy [np niektóre podrodziny chrząszczy] są źle traktowane na korzyść tych, które mają w danym okresie czasu swoich FAWORYTÓW w postaci pracujących w muzeum osób z konkretnymi zainteresowaniami.

Podczas gdy jakiś Pan czy Pani X robi rewizję [długo oczekiwaną] rodzaju Y, który należy do grupy NIESKOMASOWANYCH wartośc naukowa takiej rewizji spada, ponieważ nie sposób jest znaleść okazów z rodzaju Y w takiej kaszance. List z prośbą wypożyczenia okazów z rodzaju Y ląduje w koszu. Przykro mi się robi, gdy spotykam bardzo ciekawe okazy w nieskomasowanych kolekcja, należące do Y. Taksię akurat złożyło, że interesujące mnie owady należą do grupy Y.

Rzadko spotyka się w "cywilizowanych" muzeach zjawisko występowania grupy NIESKOMASOWANYCH zbiorów.
Takie "niecywilizowane" muzeum przypomina raczej strych lub schowek, albo bibliotekę przez którą przeszła powódź lub huragan. Zdażyło mi się parę razy korespondować z osobami odpowiedzialnymi za chrząszcze z różnych muzeów w celu zaczerpnięcia infromacji dotyczących interesujących mnie Ptilosów. Miłym zaskoczeniem na początku, a w każdym kolejnym przypadku pozytywnym odczuciem, była dla mnie wiadomość o dokładnej ilości okazów Ptilodactylidae, Chelonariidae oraz takich, ktore po trochu przypominają i jedne i drugie. W naszym przypadku słynnego "Strychu u Cioci Emmy - z całym szacunkiem" Ptilosy znalazłem w liczbie chyba 6 sztuk w 5 różnych sektorach muzeum, znajdujących się tam od ponad trzydziestu lat. A poszukiwanie przypominało w dużej mierze wykopaliska.

Tak więc morał z tego taki, że entomolog w swoich codziennych zmaganiach musi być nie tylko entomologiem, socjologiem, ale także archeologiem, lub raczej górnikiem narażonym na uszkodzenia zdrowia.

Nie wystarczy mieć, trzeba także dbać o to co się ma, jeśli to czym dysponujemy ma służyć innym. W przeciwnym razie jest to zwykły brak szacunku. Powodem tego jest to, że owa Ciocia Emma - opiekunka owego strychu czy pawlacza, zmienia się co kilkanaście miesięcy, a podczas swojej kadencji ma związane ręce, gdyż nie ma pieniędzy na jakie kolwiek inicjatywy. Winić zatem za całe zjawisko powinniśmy tylko i wyłącznie nasze Pańswto, gdzie jak zawsze ambicje rosną, a infrastruktura stopniowo się pogarsza.

Byłem kiedyś w pewnym europejskim muzeum, gdzie zbiory na pewno nie tak cenne tak w tym wyżej opisanym, ale róznie liczne sklasyfikowane były w następujący sposób:

Gościu spytany o grupę, wpikał trzy pierwsze litery nazwy rodziny do komputera, po czym spisał na kartkę numerek i kod gabloty, pomieszcznie i piętro. Gdy ujarzeł tą gablotę, była zapełniona w 1/3, a reszta przestrzeni czekała na zbiory, które być może z czasem się pojawią...[Wypijmy za nowe gatunki, może się zjawią:)]

Serdeczne Ukłony,

Maciej
Pawel Jaloszynski
Posty: 1887
Rejestracja: czwartek, 5 lutego 2004, 02:00
Lokalizacja: Palearktyka

Re: Tak

Post autor: Pawel Jaloszynski »

M. Sapiejewski pisze: Jak nie ma pieniędzy to nie ma chęci do pracy. Mało jest osób pracujących za free. Taka rzeczywistość.
Nie. Po prostu.


Pawel
Pawel Jaloszynski
Posty: 1887
Rejestracja: czwartek, 5 lutego 2004, 02:00
Lokalizacja: Palearktyka

Re: SPROSTOWANIE

Post autor: Pawel Jaloszynski »

W niektórych muzeach można wszystkie okazy podzielić na: SKOMASOWANE i NIESKOMASOWANE, tylko co dziwne pewne blisko psokrewnione ze sobą grupy [np niektóre podrodziny chrząszczy] są źle traktowane na korzyść tych, które mają w danym okresie czasu swoich FAWORYTÓW w postaci pracujących w muzeum osób z konkretnymi zainteresowaniami.
A co jest takiego niezwyklego w tym, ze specjalista od dajmy na to jelonkow nie jest w stanie uporzadkowac zbioru kusakow czy jeszcze lepiej, mszyc? Biadolisz na temat polskich muzeow, piszesz o glupocie, zlosliwosci, szkodach dla nauki, doprawiasz to wszystko PRLem i komuchami, a tak jest wszedzie. Czy ponad 20 tysiecy nieposortowanych, nieoznaczonych, w wiekszosci nowych dla nauki scydmaenidow z samego Orientu w Muséum d'Histoire Naturelle w Genewie oznacza, ze to jest kiepskie muzeum, a ludzie zajmujacy sie tymi zbiorami przez lata (Besuchet, Loebl) to olewusy, ktorym sie nie chce zajac ta czescia zbioru, bo akurat bardziej ich interesuja inne grupy? Chcialbys, zeby dobry fachowiec, czesto jeden z kilku na swiecie, poswiecal mniej czasu na prace nad taksonomia swojej grupy tylko dlatego, ze jego muzeum wlasnie dostalo pol miliona okazow w ramach darowizny od jakiegos amatora? I kustosz ma natychmiast odstawic na bok inna robote i zajac sie przez rok czy dwa porzadkowaniem tych okazow? Nikt nie ma pieniedzy na trzymanie armii ludzi do tej roboty. Tym bardziej teraz, kiedy w taksonomii fundusze sa raczej obcinane, nawet w panstwach uwazanych za bogate (mam staly kontakt z kustoszami m.in. ze Szwecji, Szwjacarii czy Stanow, wszyscy tak samo biadola jak u nas, tylko Japonczycy na razie nie narzekaja). Trudno oczekiwac, zeby kustoszem byl ktos, kto sie nie zajmuje zawodowo jakas grupa owadow, tylko ktos taki bylby w stanie nie faworyzowac jednej rodziny. Raczej w takim przypadku pewnie wszystko rowno by bylo olewane...
Podczas gdy jakiś Pan czy Pani X robi rewizję [długo oczekiwaną] rodzaju Y, który należy do grupy NIESKOMASOWANYCH wartośc naukowa takiej rewizji spada, ponieważ nie sposób jest znaleść okazów z rodzaju Y w takiej kaszance.
Chodzi ci o to, ze odeslane typy czy zweryfikowane okazy laduja w przypadkowych miejscach w zbiorze muzealnym? Ano laduja, np. we wspomnianej Genewie bardzo zawsze pomocny we wszystkim facet obecnie odpowiedzialny za Staphylinoidea przez dobre dwa miechy szukal paru holotypow, o ktore go prosilem, bo akurat Scydmaenidae sa gdzies napakowane bez ladu i skladu do zapomnianych szaf. Ale w koncu znalazl, wszystko zalezy bardziej od charakteru czlowieka niz panstwa, w krtorym pracuje czy pieniedzy, za jakie pracuje. To nie jest w zadnym wypadku problem naszego kraju. Inny przyklad - bardzo renomowane muzeum w Japonii, slynny entomolog przekazuje im czesc swojego zbioru typow. Moje pytanie o jeden marny holotyp pewnego scydmaenida z Eutheiini - nie wiemy, gdzie jest, czy w ogole jest, zbior jest wielki, nieuporzadkowany, nie ma sily, zeby to znalezc. Jak chce, to moge sam przyjechac i poszukac. Czego jak czego, ale kasy to akurat im nie brakuje. Takich przykladow znam duzo, duzo wiecej, wiec daj sobie spokoj z mentalnoscia Polakow, PRLem i komuchami.
Rzadko spotyka się w "cywilizowanych" muzeach zjawisko występowania grupy NIESKOMASOWANYCH zbiorów. .
Masz po prostu bardzo male doswiadczenie z innymi muzeami niz polskie, stad takie poglady.
Miłym zaskoczeniem na początku, a w każdym kolejnym przypadku pozytywnym odczuciem, była dla mnie wiadomość o dokładnej ilości okazów Ptilodactylidae, Chelonariidae oraz takich, ktore po trochu przypominają i jedne i drugie. W naszym przypadku słynnego "Strychu u Cioci Emmy - z całym szacunkiem" Ptilosy znalazłem w liczbie chyba 6 sztuk w 5 różnych sektorach muzeum, znajdujących się tam od ponad trzydziestu lat..
Bo w tych muzeach wczesniej znalazl sie ktos taki jak ty, kto akurat te grupy uporzadkowal. Niekoniecznie byla to osoba oplacana przez muzeum. Zakladam, ze w tej chwili w polskim muzeum, o ktorym piszesz, tez po twojej pracy sa te okazy w jednej gablocie dobrze opisane. Za bardzo uogolniasz na podstawie paru obserwacji, wierz mi, w niewielu muzeach za granica jest taki super porzadek w zbiorach. Nawet w Londynie w ich wewnetrznym katalogu okazow Scydmaenidae ciagle jest masa nazw nieuzywanych od kilkudziesieciu lat, nikt nie uaktualnil tej listy po wielu rewizjach i poprawkach w oznaczeniu tych okazow. Mowiac wprost, niewiele z tego katalogu wynika, bo czesc gatunkow w nim figurujacych byla zle oznaczona w czasie, kiedy on powstawal, a nikt nigdy nie wprowadzil poprawek po pozniejszym zweryfikowaniu oznaczen.
Winić zatem za całe zjawisko powinniśmy tylko i wyłącznie nasze Pańswto, gdzie jak zawsze ambicje rosną, a infrastruktura stopniowo się pogarsza..
Daj sobie w koncu spokoj z tym panstwem... Masz moze pomysl, komu zabrac, zeby przeznaczyc wiecej kasy na porzadkowanie zbiorow w muzeach? Moze tak zostawmy polityke zlodziejom... tfu, chcialem powiedziec politykom. Cos dobrego wynika z takiego biadolenia? Ktos tutaj nie wie, jak wyglada rzeczywistosc w naszych muzeach? Trzeba cos udowadniac? Kon jaki jest, kazdy widzi...

Pozdrawiam,
Pawel
Pawel Jaloszynski
Posty: 1887
Rejestracja: czwartek, 5 lutego 2004, 02:00
Lokalizacja: Palearktyka

Re: SMUTNA RZECZYWISTOśĆ PEWN[YCH]EGO MUZEUM

Post autor: Pawel Jaloszynski »

M. Sapiejewski pisze:Niektórzy po prostu zarzucają mi, że pracuję ze zbiorem od 2-3 lat i jeszcze nie opublikowałem żadnego dwustroniczkowego opisu gatunku.
Nie o to chodzi, raczej o nadmiar biadolenia... Nic w tym w sumie personalnego, w zadnym wypadku tego tak nie traktuj. Ja po prostu mam alergie na bezproduktywne narzekanie, za duzo tego u nas. Ludzie przychodza do roboty, pija herbate, jedza sniadanko, narzekaja na zycie przez pare godzin i ida do domu. Pewnie, ze nie wszyscy, ale jednak... Spotykalem sie juz z tekstami typu "jest u nas duzy zbior egzotycznych mrowek , ale nie mamy kasy na jego opracowanie". Szlag mnie trafia jak slysze takie rzeczy. Masa amatorow na swiecie tez nie ma kasy, a calkiem ciekawe rzeczy robia (mam na przyklad znajomego Slowaka, ktory pracuje w jakiejs celulozie, a publikuje nowe rodzaje, rewiduje plemiona i w zyciu nie slyszalem, zeby tak narzekal). Zdaje sobie sprawe z problemow, ale nie zwalam wszystkiego na panstwo, historie i pieniadze, bo do niczego to nie prowadzi. Wiem ile mozna zrobic nie bedac profesjonalnym entomologiem ani nie majac dostepu do zadnych funduszy na tego rodzaju prace, i to jest naprawde sporo. Jesli mozesz gdzies uporzadkowac jakies zbiory to rob to, bez marnowania czasu na uzalanie sie nad rzeczywistoscia.
I nie czarujmy sie - taksonomia to nie jest medycyna czy technika wojskowa, to jest fanaberia paru facetow, ktorzy za publiczne pieniadze realizuja swoje zainteresowania. Nikt na to duzej kasy nie da... Jak powiedzial kiedys pewien goral do znanego polskiego specjalisty od pajakow - "pan to moze jestes i madry czlowiek, ale te co panu placa na pewno nie"...

pozdrawiam,
Pawel
M. Sapiejewski

Post autor: M. Sapiejewski »

Tak, rzeczywiście - z płaceniem powstaje niemały dylemat:) Z jednej strony może lepiej budować autostrady, naprawiać drogi, finansować hi-technologies, które uratują nas od zagłady....tylko ostatnimi czasy z tego co widzę taksonomia wcale nie ma aż tak źle - choćby takie projekty jak Fauna Europaea, granty na alpha taksonomię w tropikach, w australii, wygląda na to, że wystarczy się dobrze zakręcić i już pieniążki się znajdą, a szczególnie dużo ich znajduje się w rol-lasach. Mój znajomy miał kiedyś wykonać badania dla Lasów Państwowych na określonej powierzchni badawczej. Płacili mu za tydzień roboty [badanie pułapek jakiegoś owada, szkodnia czy coś takiego] Po 3 dniach przyszedł do nadleśniczego, chciał zdać relacje i powiedział, że dłużej tam siedzieć nie będzie bo nie ma co robić,na to zielony człowiek lasu: Lepiej niech Pan tam posiedzi, bo muszę Panu zapłacić za tydzień, a nie za trzy dni. Są w nawet Polsce firmy, które nie mają co zrobić z pieniążkami.

A jeśli chodzi o moje narzekanie i Twoją wzmiankę o ludziach, którzy wpadają do roboty po to, żeby tylko pomęczyć fotel: Martwi mnie tylko to, że zbiory to dobro wspólne, nie są własnością taksonomów, tylko instytucji, a ludzie, którzy tam pracują są od tego, żeby utrzymać je w jak najlpeszym stanie. Tak jakby np. Jakieś muzeum babilońskich papirusów, dopuściło, by przez nieuwagę w ciągu jednego półrocza, wszystkie papirusy zostały wrąbane przez jakiegoś szkodnika... albo, żeby na nie padał deszcz... Są w Polsce muzea, gdzie jest fajnie, czysto i przejrzyście, jednak szkoda, że nie potrafimy szanować tego co mamy najcenniejsze. Kiedyś od ostatecznego zżarcia przez Anthrenusy udało mi się uratować pięć holotypów i paratyp, nie usłyszałęm nawet dziękuję. Za to w placówce, której największym bogactwem jest zbiór muzealny i to decyduje o jej prestiżu, zakłada się pracownie metod molekularnych, znowu kosztem tego co jest cenne, ale z punktu widzenia finansowania zostaje w tyle. Molekuły i białka mamy na AM, UW, SGGW więc po co dublować coś, czego i tak jest dużo...

I jeszcze raz przyznam Ci rację, że "mantykowanie" i narzekanie nie ma sensu. My możemysobie tylko pogadać, a i tak nie my decydujemy i nie od nas zależeć będzie przyszłość muzealnych instytucji.

Pozdrawiam, Maciek
M. Sapiejewski

Re: SMUTNA RZECZYWISTOśĆ PEWN[YCH]EGO MUZEUM

Post autor: M. Sapiejewski »

Pawel Jaloszynski pisze:I nie czarujmy sie - taksonomia to nie jest medycyna czy technika wojskowa, to jest fanaberia paru facetow, ktorzy za publiczne pieniadze realizuja swoje zainteresowania. Nikt na to duzej kasy nie da... Jak powiedzial kiedys pewien goral do znanego polskiego specjalisty od pajakow - "pan to moze jestes i madry czlowiek, ale te co panu placa na pewno nie"...l
...ale wiesz Paweł, tu nasuwa mi się taka refleksja: Jeżeli ktoś chce taksonomię i Muzea Przyrodnicze traktować jako fanaberię, na którą nie warto złamanego grosza darować, w takim razie zmaknąć musieli byśmy wszystkie kolekcje dzieł sztuki, pracownie konserwatorów zabytków i inne tego typu instytucje zajmujące się ochroną różnorakiej spuścizny naszego gatunku. Wartość społeczne, ponadczasowe, zawsze przez teoretyków totalitaryzmu [wśród nich praktyków nie spotkamy] traktowane były w sposób pogardliwy. Zarówno komuniści jak i nacjonaliści palili książki, biblioteki, muzea... tylko nieliczni dygnitarze, bardziej cywilizowani, tworzyli sobie z naszego narodowego dobra prywatne kolekcje, które przetrwały procesy norymberskie i trwają do dziś. Najlepiej sprzedawały się prpagandowe hasła, nowych odkryć najczęściej radzieckich uczonych, które pięknie brzmiały, ale nie przeżyły upadku ustroju. Hitlerowcy podpalili prawie każde pomieszczenie Muzeum na Wilczej [Warszawa]. Ten procent zbiorów, które przetrwały wojnę, został znowu w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych nasiąknięty wodą, nadpleśniały i naadżarty przez szkodniki w łomnej, ta degeneracja trwa do dzisiaj. Taksonomia moim zdaniem bardziej klasyfikuje się do sztuk, niż do nauk. Taksonom/systematyk może dysponować własnym poglądem filogenezy swojej grupy, własną metodologią i co więcej dopuszcza się do tworzenia nowych systematyk. Może przez to zachować oryginalnośc i wyrazić siebie, jest zatem artystą. Po drugie: Muzea Przyrodnicze i ich wyposażenie są dobrem nie tylko naukowym, ale też kulturalnym, gdyż zawierają spuściznę naszej kultury, naszego humanizmu. Z poszukiwań w świecie taksonomii odczytać możemy wiele ciekawych informacji o minionych czasach. Historie podróży, eksploracji nowych terenów, fundowane przez zamożnych Lekarzy, Adwokatów, Arystokratów, Wojskowych, przynosiły zbiory, które porównywalne są z kolekcjami dzieł sztuki...malarstwa, rzeźb..Jedyną tak na prawdę praktyczną istotą taksonomii, jest dostarczanie wiedzy o różnorodności, specjalizacji i mnogości form życia na naszej planecie, które należy chronić. A pieniądze, w cywilizowanym społeczeństwie powinny się znaleść na wszystko...ciekaw jestem czy już moje dzieci będą mogły tego doświadczyć, bo ja będe już chyba bardzo stary...
Awatar użytkownika
Marek Przewoźny
Posty: 1414
Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 07:15
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Re: SMUTNA RZECZYWISTOśĆ PEWN[YCH]EGO MUZEUM

Post autor: Marek Przewoźny »

M. Sapiejewski pisze: Taksonomia moim zdaniem bardziej klasyfikuje się do sztuk, niż do nauk.
Jak dla mnie do chyba trochę przesadziłeś z tymi humanistycznymi i literackimi porównaniami, pozwolisz iż się z Tobą nie zgodzę, jako osoba, która skończyła uniwersytecką biologię uważam taksonomie jak najbardziej za naukę, która jest ważną podstawą innych nauk (pisałem już o tym w innym poście przy innym temacie) biologicznych.
Pawel Jaloszynski
Posty: 1887
Rejestracja: czwartek, 5 lutego 2004, 02:00
Lokalizacja: Palearktyka

Re: SMUTNA RZECZYWISTOśĆ PEWN[YCH]EGO MUZEUM

Post autor: Pawel Jaloszynski »

M. Sapiejewski pisze: tu nasuwa mi się taka refleksja:
Przy tak refleksyjnej naturze warto moze zajac sie poezja...? Tak, wiem, jestem zlosliwy, ale jak doszedlem do pierwszej wzmianki o komunizmie i totalitaryzmie to juz wiedzialem, ze nie przeczytam do konca, odpuscilem sobie ciag dalszy jak doszedlem do Hitlera. Byc moze dalej jest cos o owadach, ale jak po drodze mam czytac, bo ja wiem, o Mao, wadach ludzkiej osobowosci, historii drugiej wojny swiatowej, filozofach nazizmu i innych takich, to wole w tym czasie pare chrzaszczy nakleic. Strach pomyslec jak wygladaja/beda wygladaly twoje prace taksonomiczne przy takim stylu pisania...
I tak juz zupelnie na koniec, jesli koniecznie musi byc mowa o refleksjach - takie male zdjatko dajace do myslenia (od razu mowie - to nie jest z zadnego muzeum opanowanego przez komuchow, nazistow, neopogan czy zwolennikow Saddama):
Załączniki
holo.jpg
holo.jpg (29.5 KiB) Przejrzano 4050 razy
M. Sapiejewski

Re: SMUTNA RZECZYWISTOśĆ PEWN[YCH]EGO MUZEUM

Post autor: M. Sapiejewski »

Pawel Jaloszynski pisze: Przy tak refleksyjnej naturze warto moze zajac sie poezja...?
Pawle,

wiesz, jednak zawsze była mi bliższa retoryka i proza publicystyczna.

Pozdrawiam,

Maciek

PS Komentarz do fotki: Lekarze nie powinni odręcznie pisać etykietek, opisanie okazu to nie recepta:)
Bujnik Bartek
Posty: 77
Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 20:15
Lokalizacja: Elbląg

Odpowiedź całkiem postronna!

Post autor: Bujnik Bartek »

Witaj Maćku
Jestem niewiele starszy od Ciebie, ale nie mogę się zgodzić z tym co piszesz, owszem Paweł też trochę przesadza ale do Pawła zdążyłem się przyzwyczaić, bo jego uwagi są słuszne a przesadza tylko tym że trochę za ostro je wypowiada!!
Nie chcę się wtrącać w tę szalona polemikę ( juz sie wtraciłem:)), ale jako obserwator głupio mi się już to czyta, przyznam że gdy pierwszy raz się z zetknąłem sie z Twym postem, też nie mogłem dobrnąć do końca. Według mnie język Twój jest za bardzo kwiecisty (może na forum Botaników) i trochę tu nie pasuje (pewnie mi teraz zarzucisz że mój jest prosty).
Zajmujemy się owadami, a nie wpływem ustrojów czy ludzi na psychikę obywateli.
Wszsystkich zgromadzonych na tym forum (mam nadzieję) łączy jedna pasja - owady. Więc czy nie lepiej napisać więcej o owadach co z chęcią przeczyta każdy forumowicz.
Nie wiem z iloma to muzeami miałes problemy, ja nie miałem żadnych bo z nimi nie współpracowalem :D.
Nie wiem jak liczne są grupy jakimi sie zajmujesz i jak długo sie nimi zajmujesz, jednego nie chciało mi się sprawdzać a o drugie nie pytałem.
Ale z chęcią poczytam o tym jak łapiesz owady i co łapiesz w terenie, jak długo siedzisz w temacie itp.
Pozdrawiam
Bartek
M. Sapiejewski

Post autor: M. Sapiejewski »

Cześć!

Dzięki za komentarz do polemiki Bartku! Fajnie, że wpadłeś - sorry jesli tym "spamem" zaśmiecam forum, ale temat ten jest dla mnie szczególnie ważny, bez względu na to w jakiej formie go tu umieszczę - liczne dygresje mogą tylko wspomóc wyobraźnię potencjalnego czytelnika tego forum - DOSKONALE ZDAJÊ SOBIE SPRAWÊ Z TEGO, żE FORUM NIE JEST TYLKO dla "zawansowanych" w temacie dlatego też nie rzucam ogólnikowymi zwrotami i frazesami znanymi tylko dla wąskiego grona krwajowych specjalistów -taksonomów - dywagacje historyczne i socjologiczne mogą zatem pomóc KAżDEMU w szybkim skojarzeniu o co chodzi. Nie umieszczam tu nic w celu by kogoś drażnić:) Jestem osobą z natury dobrą i pacyfistyczną [starm się]. Nie moja wina jak indywidualni odbiorcy postrzegają moje posty. Poza tym cieszę się z każdego sensownego komentarza i postu.

Z całym szacunkiem,

MS

P.S.

Pomysł rozpoczęcia tematu "SMUTNA RZECZYWISTOśĆ..." zrodził się u mnie po przeczytaniu postów Pana Kani w związku z MUZEALNÂĄ RZECZYWISTOśCIÂĄ.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sprawy entomologiczne”