Jakiś dziwny prężec...

Sprężyk
Posty: 14
Rejestracja: piątek, 8 maja 2015, 16:18
UTM: Olsztyn

Jakiś dziwny prężec...

Post autor: Sprężyk »

Okolice Tarnowskich Gór, Śląsk. Przydroże wśród pól, w pobliżu zalana stara cegielnia. Całkiem spora, wyraźnie spłaszczony odwłok, scutellum czysto żółte, u nasady skrzydeł brak żółtych wstawek.
Załączniki
DSC_3572_Easy-Resize.com.jpg
Pokaż obraz w oryginalnym rozmiarze (224.87 KiB)
DSC_3571_Easy-Resize.com.jpg
Pokaż obraz w oryginalnym rozmiarze (234.38 KiB)
Awatar użytkownika
Aneta
Posty: 16258
Rejestracja: czwartek, 6 maja 2004, 12:14
UTM: CC88
Lokalizacja: Kutno

Re: Jakiś dziwny prężec...

Post autor: Aneta »

To Stratiomys sp. (Stratiomyidae).
Sprężyk
Posty: 14
Rejestracja: piątek, 8 maja 2015, 16:18
UTM: Olsztyn

Re: Jakiś dziwny prężec...

Post autor: Sprężyk »

Dziękuję bardzo
Awatar użytkownika
Jacek Kurzawa
Posty: 9488
Rejestracja: poniedziałek, 2 lutego 2004, 19:35
UTM: DC30
Specjalność: Cerambycidae
profil zainteresowan: Muzyka informatyka makrofotografia
Lokalizacja: Tomaszów Mazowiecki
Podziękował(-a): 4 times
Podziękowano: 1 time
Kontakt:

Re: Jakiś dziwny prężec...

Post autor: Jacek Kurzawa »

Prężec... tak czytam,widzę Striatiomys i zastanawiam się, co w nim jest takiego dziwnego. Normalny Striatiomys... Dziwna jest ta polska nazwa "prężec", nic mi nie mówi... Sprawdzam a prężec to jest .. Chrystotoxum.... no i teraz rozumiem.

Z pewnością nie przyswoję sobie nigdy tych udziwnionych polskich nazw, nie mających zastosowania (chyba tylko w celu pomieszania nazewnictwa, które i tak nie jest wcale proste).

Boroń, derosz, pręgiel, świeczynka.... etc.. :laugh:
Sprężyk
Posty: 14
Rejestracja: piątek, 8 maja 2015, 16:18
UTM: Olsztyn

Re: Jakiś dziwny prężec...

Post autor: Sprężyk »

Jak ktoś się nie orientuje w łacinie to nazwy polskie mogą mu więcej mówić niż łacińskie. Łatwiej zapamiętam, że miałem do czynienia ze zmrużkiem kamaleonem niż ze striatiomys chameleon. A język polski ma bardzo duże możliwości słowotwórcze, co pozwala na tworzenie naukowo brzmiących nazw (co np. w języku angielskim wygląda dość komicznie). Inna sprawa, ich przydatność, gdy tymi nazwami posługuje wąska grupa pasjonatów, która i tak zwykle używa tych łacińskich, ale w różnych artykułach, zwłaszcza popularyzatorskich, o ile istnieje, stosuje się polską nazwę. Znowu u stworzeń wymarłych już nikt się nie sili na ich polonizację, mimo że jakaś mucha może być podobnie "powszechnie znana" jak rodzaj kopalnego ramienionoga. Trochę mi się to kojarzy ze stanowiskiem kardynała Hozjusza odnośnie literatury w języku narodowym - czytają tylko wykształceni, a ci już znają łacinę ;) Najlepiej byłoby znać obydwie. Swoją drogą, jakby można było przenieść post z "Syrphidae" do bardziej stosownego
Awatar użytkownika
Aneta
Posty: 16258
Rejestracja: czwartek, 6 maja 2004, 12:14
UTM: CC88
Lokalizacja: Kutno

Re: Jakiś dziwny prężec...

Post autor: Aneta »

And here we go again... 8)

Jeśli ktoś interesuje się czymkolwiek zahaczającym o taksonomię, a chęć dowiedzenia się, co to takiego fruwa mi po trawniku niewątpliwie tu przynależy, powinien jednak zacząć orientować się w tej strasznej łacinie. Bo to tak samo jak gdyby zainteresował się matematyką, ale nie chciał się "zorientować" w tych wszystkich cyferkach, dziwnych znaczkach i wzorach. Łacina to kwintesencja taksonomii, wernakularne nazwy są tylko mniej lub bardziej zbędnym dodatkiem. Do tego nie każdemu jest łatwiej zapamiętać, że miał do czynienia ze zmrużkiem, a nie Stratiomysem, i nawet nie można tego uznać za kwestię gustu i dwie równoważne opcje z powodu jak wyżej.
A polskie prężce czy inne strzykacze wcale nie są mniej komiczne od angielskich carpetów czy thornów.
Sprężyk
Posty: 14
Rejestracja: piątek, 8 maja 2015, 16:18
UTM: Olsztyn

Re: Jakiś dziwny prężec...

Post autor: Sprężyk »

Język polski przez bogactwo morfemów słowotwórczych pozwala na tworzenie różnych form pochodnych, czyli daje mnogość nazw rodzajowych. Jest u nas możliwe dostosowanie naszego nazewnictwa do taksonomii łacińskiej i zamknięcie nazwy gatunku w dwóch słowach. Korzystajmy z tych możliwości. Widać w Polsce pierwszeństwo nazwy krajowej przed łacińską, czym się różnimy od krajów anglosaskich, choć cóż dziwnego jak większość wygląda jak "żółta gnojowa mucha", "wielki nurkujący chrząszcz" czy "czerwonobrązowy chrząszcz długoczułkowy". Nijak ma się to do taksonomii i wygląda niezbyt profesjonalnie. Według mnie jak coś lata po polskiej łące to powinno mieć oficjalną polską nazwę - chociażby po to, by można było komuś nie do końca zorientowanemu w entomologii i łacinie, w żywym języku powiedzieć co usiadło mu na kurtce ;) Swoją drogą nazwy łacińskie też są dziwne, bo słyszałem wypowiedzi znawców mowy Horacego, że te nazwy naukowe są często bardzo niepoprawne gramatycznie. Nie chodzi mi oczywiście o deprecjację łaciny, która w systematyce jest podstawą. Jednak takie podejście, że nazwy łacińskie są szerzej stosowane i dlatego nasze krajowe są zbędne, można by sprowadzić w ogóle do języka i stwierdzić, że po polsku nie warto pisać, skoro dominuje dziś angielszczyzna.
Awatar użytkownika
Jacek Kurzawa
Posty: 9488
Rejestracja: poniedziałek, 2 lutego 2004, 19:35
UTM: DC30
Specjalność: Cerambycidae
profil zainteresowan: Muzyka informatyka makrofotografia
Lokalizacja: Tomaszów Mazowiecki
Podziękował(-a): 4 times
Podziękowano: 1 time
Kontakt:

Re: Jakiś dziwny prężec...

Post autor: Jacek Kurzawa »

Sprężyk pisze:Według mnie jak coś lata po polskiej łące to powinno mieć oficjalną polską nazwę - chociażby po to, by można było komuś nie do końca zorientowanemu w entomologii i łacinie, w żywym języku powiedzieć co usiadło mu na kurtce ;)
Oczywiście takie zdanie reperezentuje spora część osób, jak nie większość i możemy sobie conajwyżej powymieniać się uwagami i opiniami.
Ja jednak wolę używać łaciny a po polskie nazwy sięgać wyjątkowo w niektórych przypadkach. Są nazwy polskie do których się przyzwyczaiłem i wydają się lepiej brzmieć niż ich łacińskie odpowiedniki, to duża część owadów po prostu już ma swoje nazwy i brzmią świetnie:
Myopa ("Mjopa"), Stratiomys, Pocota (Pokota), Stenurella, Chloroforus, Dorkus, Necydalis, Glafyra, Rozalia, czy nazwy gatunkowe - pachymera, personata, speciosa, marmorata itd.

Stosowanie nazw łacińskich to kwestia przyzwyczajenia. Jeśli ktoś zajmuje się jakąś grupą i setki razy przeczyta nazwę np. Chrystoxum, przebijając się przez kilkanascsie czy kilkadzisiąt prac a nazwę tą przeczyta w sumie tysiące razy i ten proces będzie trwał kilkanaście lat - a tak mniej więcej wygląda kontakt entomologa z nazwami łacińskimi - to nazwa "prężec" dla Chrysotoxum będzie niezrozumiała, niepotrzebna (bo w sumie gdzie z niej korzystać, skoro nawet na imieniach można powiedzieć wszystkim, że na stole usiadło "Chrysotoxum"). Wisienką na torcie byłoby jeszcze omówienie biologii tego gatunku :-)

Inną sprawą to kwestia zapmietania polskiej nazwy w takiej sytuacji. Skoro mam kontakt z nazwą łacińską od 40 lat i spotykam ją w necie (język miedzynarodowy to łacina), to przy napotkaniu polskiej nazwy i tak nie ma szans, by ta nazwa została zapamiętana. Nawet nie znajduję powodu dla takiego procesu.
Tak to wygląda z mojej perspektywy, ale oczywiście perspektywy bywają różne.
Awatar użytkownika
Aneta
Posty: 16258
Rejestracja: czwartek, 6 maja 2004, 12:14
UTM: CC88
Lokalizacja: Kutno

Re: Jakiś dziwny prężec...

Post autor: Aneta »

Sprężyk pisze:Jednak takie podejście, że nazwy łacińskie są szerzej stosowane i dlatego nasze krajowe są zbędne, można by sprowadzić w ogóle do języka i stwierdzić, że po polsku nie warto pisać, skoro dominuje dziś angielszczyzna.
Zła analogia. Łacina nie jest najpopularniejszym językiem w taksonomii, ona jest tej taksonomii esencją. Bez nazw wernakularnych nauka (oraz większość naukowców, a nawet zaawansowanych amatorów) doskonale sobie poradzi; bez łaciny, zrozumiałej dla wszystkich chętnych, niezależnie od kraju pochodzenia i języka, jakim posługują się na co dzień - nie. Łaciński system binominalny to rodzaj kodu, niezastępowalnego przez żaden inny język.
Sprężyk pisze:Widać w Polsce pierwszeństwo nazwy krajowej przed łacińską, czym się różnimy od krajów anglosaskich, choć cóż dziwnego jak większość wygląda jak "żółta gnojowa mucha", "wielki nurkujący chrząszcz" czy "czerwonobrązowy chrząszcz długoczułkowy". Nijak ma się to do taksonomii i wygląda niezbyt profesjonalnie.
Jest dokładnie na odwrót: w angielszczyźnie, co można zauważyć np. na brytyjskich forach, zdecydowanie dominuje używanie nazw wernakularnych (piszę tu oczywiście o zwykłych wymianach zdań, nie publikacjach naukowych).
Sprężyk
Posty: 14
Rejestracja: piątek, 8 maja 2015, 16:18
UTM: Olsztyn

Re: Jakiś dziwny prężec...

Post autor: Sprężyk »

Jest dokładnie na odwrót: w angielszczyźnie, co można zauważyć np. na brytyjskich forach, zdecydowanie dominuje używanie nazw wernakularnych (piszę tu oczywiście o zwykłych wymianach zdań, nie publikacjach naukowych).
Ale z drugiej strony spojrzeć na angielską Wikipedię - tam w nagłówkach w zdecydowanej większości mamy nazwę łacińską, dopiero potem pojawia się krajowa. Nie wątpię w esencjonalną naturę łaciny w taksonomii, po prostu uważam, że jej polskie odpowiedniki też mogą być przydatne w użyciu i są z nią kompatybilne. Co do języka, miałem konkretnie na myśli język artykułów naukowych, gdzie angielszczyzna zdecydowanie dominuje i jest już czymś więcej niż najpopularniejszym językiem. W tym przypadku wyrugowanie nazw polskich i pozostanie tylko przy łacinie wynika już z podobnych pobudek, co chęć zanglicyzowania świata nauki. Ja tam lubię zmrużka ;) i wystarczy mi on do szczęścia, ale wiem, że i wypadałoby znać striatomysa.
Awatar użytkownika
Aneta
Posty: 16258
Rejestracja: czwartek, 6 maja 2004, 12:14
UTM: CC88
Lokalizacja: Kutno

Re: Jakiś dziwny prężec...

Post autor: Aneta »

Artykuły w Wiki pretendują do naukowości (i dobrze), nic więc dziwnego, że pierwszeństwo ma tam jedyne istotne nazewnictwo.
Oraz owszem, język angielski dominuje w naukowych publikacjach, ale angielskie nazwy wernakularne w żaden sposób nie zastępują w nich łacińskiej taksonomii.

A czy polskie nazwy mogą być przydatne, to raczej sporna kwestia, ale o tym było już nieraz na forum. Ja, jak widać, jestem z drugiej strony barykady, dla mnie nazwy wernakularne są w najlepszym razie ciekawostką, a większości wypadków zbędnym zaśmiecaniem pamięci. Dlatego uważam, że ich miłośnicy mogliby zdobyć się na odrobinę dobrej woli i jeśli już nie mogą powstrzymać się od użycia polskiej nazwy, niech dopiszą do niej także łacinę.
ODPOWIEDZ
  • Podobne tematy
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Ostatni post

Wróć do „Muchówki [FOTO-oznaczanie]”