Jako organizator tegorocznego sympozjum a także szef sekcji czuję się nieco wywołany do tablicy. Chciałbym w związku z tym podzielić się z Wami (a może szczególnie z Rafałem) kilkoma moimi osobistymi a więc zapewne i subiektywnym przemyśleniami na temat poruszanych tu problemów. Zapewne powtórzę również głosy przedmówców ale…
1) Charakter spotkania. Sympozjum sekcji PTE nie może być tzw. „spotkaniem przy piwie” jakkolwiek pozytywnie by na to nie spojrzeć. Musi ono mieś pewien charakter naukowy i nie może ograniczać się jedynie do nieformalnych rozmów przy ognisku pomiędzy kilkoma kolegami czy podczas działań w terenie. Musi mieć również pewien aspekt formalno-naukowy. Wydaje mi się jednak, że spotkania sekcyjne zawsze organizowane były tak aby była zarówno część oficjalna jak i czas na mniej formalną wymianę myśli entomologicznych. I wcale nie musi być tak (i nie jest), że wszyscy zawsze wszystko robią razem. W ramach tych 2 wspólnych dni zawsze tworzą się grupki, które interesują się innymi aspektami „motylarstwa” tak, że każdy może znaleźć coś dla siebie.
2) Miejsce. Nie da się zorganizować spotkania tak, aby każdy uczestnik miał blisko, by było w fajnym terenie, w odpowiednim dla każdego terminie. Dodatkowo część uczestników chciałaby aby połączyć ten wyjazd z rodzinnymi wakacjami, atrakcjami turystycznymi w okolicy, łatwym dojazdem środkami masowej komunikacji itp., itd. Rozumiejąc oczywiście wszystkie te argumenty jedyna odpowiedź brzmi – tak się nie da. Dlatego zawsze jest jakiś kompromis. Poprzednie 2 spotkania odbywały się głęboko na południowym-wschodzie kraju (Komańcza, Koniówka k. Czarnego Dunajca) a w ciągu ostatnich 5 lat jeszcze dwa były w tym rejonie kraju: Kraków i Bochnia. Dla wielu osób z innych, odległych rejonów Polski wiązało się to z długą i męczącą podróżą. Dlatego tym razem, również po wstępnych rozmowach i konsultacjach zdecydowałem się zorganizować sympozjum w Wolińskim PN. Tym razem bliżej mają Ci, którzy przez ostatnie lata mieli najdalej.
3) Termin. Z terminem jest tak jak z miejscem więc nie będę rozwijał tej kwestii: ilu pytanych tyle sugestii.
4) Koszty. Zdaję sobie sprawę, że koszty nie są porównywalne z noclegiem w agroturystyce za 30 zł od osoby. Zwracam jednak uwagę, że chodzi tu o miejsce na około 40 osób, z dostępem do sali audiowizualnej, z zapleczem w postaci rzutnika, zaciemnionymi oknami, wyżywieniem itp, itd. Biorąc pod uwagę ilość i różnorodność uczestników standard tych pokoi też powinien być odpowiedni. Raczej nie wchodzą w rachubę pokoje wieloosobowe z pojedynczą, wspólną łazienką na piętrze. To wszystko niestety generuje koszty. Zwrócę jeszcze tylko uwagę, że od kilku lat nie ma żadnego wpisowego a wszystko co uczestnicy dostają pokrywane jest z „innych” funduszy.
Tak to jest jak się organizuje imprezę dla większej liczby, zróżnicowanych pod względem oczekiwań osób.
Uwaga bardziej osobista

. Rafale przy całej sympatii dla Ciebie, krytykujesz odległość i koszty a nie było Cię na ostatnich spotkaniach, które były znacznie bliżej Twojego miejsca zamieszkania i były tańsze niż spotkanie na Wolinie.
5) Debata amator-profesjonalista. Pewne fragmenty tego wątku sugerują, że (piszę w dużej przenośni prosząc aby nikt nie czuł urazy) amator to osoba drugiej kategorii a profesjonalista to osoba, która wszystko ma i może. Osobiście, czuję wielki szacunek i poważanie za wiedzę dla wielu osób zajmujących się amatorsko lepidopterologią (Ty również Rafale). Wiem, że sam pod pewnymi względami jestem daleko mniej zaawansowany niż niejeden amator. Wiem, i nieraz tego doświadczyłem osobiście ile można się od „amatorów” nauczyć. Stąd też zastanawia mnie niekiedy fakt, że wielu z nich uważa jakoby profesjonaliści (tzn. osoby pracujące jako entomolodzy) traktowali ich „z góry”. Z drugiej strony chciałbym nieco polemizować z mitem wszechmogącego profesjonalisty np. w aspekcie pozwoleń na badania w parkach narodowych. Niestety czasy się zmieniają i teraz aby cokolwiek zrobić w PN trzeba mieć masę papierów, pisać sprawozdania i w ogóle często lepiej badać i zbierać na terenach niechronionych niż uruchamiać biurokrację. Tak, że wcale nie mamy łatwiej. Wiadomo, że nie da się tak sobie połapać w PN, jeśli jednak ktoś włączony jest w jakieś działania naukowo-ochroniarskie to otrzymanie zezwolenia jest możliwe niezależnie czy jest zawodowcem czy amatorem.
To tylko garść moich osobistych uwag na podnoszoną w wątku tematykę a smutna konkluzja jest niestety taka.
Dzisiejsze czasy ze wszystkimi możliwościami technicznymi ułatwiającymi stałą wymianę informacji, zdjęć, opinii (fora, komunikatory, portale internetowe, nawet telefony) nie sprzyja osobistym kontaktom. Każdy wybiera tylko to co go najbardziej interesuje nie wyłączając osób, z którymi chce utrzymywać bliższe kontakty, napływ informacji jest ogromny a ich przerób czasochłonny.
Minęły już czasy gdy człowiek czekał na list albo osobisty kontakt aby dowiedzieć się czegoś ciekawego, nowego. Dawno minęły czasy gdy przynależność do organizacji takiej jak np. PTE nosiła znamiona czegoś elitarnego, czegoś dla czego warto poświęcić trochę, czasu, pieniędzy, chęci… i godzić się na kompromisy dla ważniejszych dla siebie samego zysków. I to w mojej osobistej opinii jest powód, dla którego tak mało osób czuje potrzebę wspólnego spotkania się na Wolinie.
Ja sam jestem może trochę staromodny. Wiem jak bardzo zależało mi aby uczestniczyć w spotkaniach Oddziału Krakowskiego PTE będąc jeszcze w szkole średniej, pamiętam jak ważne było dla mnie pierwsze spotkanie z uczestnikami zjazdu SEL w Białowieży, na które namówił mnie prof. Buszko. Choć moja praca naukowa związana jest głównie z motylami tropikalnymi zawsze staram się uczestniczyć w zjazdach naszej sekcji, bo jest to dla mnie okazja aby choć raz w roku spotkać się z ludźmi, którzy dzielą tą samą pasję co ja. Co więcej przy każdej okazji podkreślam i zachęcam studentów aby uczestniczyli w takich wspólnych spotkaniach bo jest to coś bardzo wartościowego i zupełnie innego niż kontakty wirtualne.
Wiele można by jeszcze pisać… ale chyba na tym poprzestanę…
… i wierz mi Rafale, że ani pieniądze, ani odległość nie są tu najważniejsze.
Proszę również o wybaczenie ale jako osoba niezbyt intensywnie działająca na forum nie będę rozwijał tego co napisałem.
A na koniec, jak zwykle ponawiam zaproszenie do uczestnictwa w spotkaniu na Wolinie i serdecznie wszystkich pozdrawiam.
