Libythea celtis w Polsce.
-
- Posty: 24
- Rejestracja: wtorek, 6 lipca 2004, 21:05
- Lokalizacja: Krosno
- Kontakt:
Libythea celtis w Polsce.
Obserwacja sprzed kilku godzin: w Beskidzie Niskim, nieopodal Krosna, wzdłuż leśnego traktu fruwał sobie, jak gdyby było to zupełnie oczywiste, piękny okaz Libythea celtis... Jakiż to ciekawy rok!
- Jacek Kurzawa
- Posty: 9490
- Rejestracja: poniedziałek, 2 lutego 2004, 19:35
- UTM: DC30
- Specjalność: Cerambycidae
- profil zainteresowan: Muzyka informatyka makrofotografia
- Lokalizacja: Tomaszów Mazowiecki
- Podziękował(-a): 4 times
- Podziękowano: 1 time
- Kontakt:
Re: Libythea celtis w Polsce.
no i co dalej, okaz złapany? a jeśli nie, czy obserwacja wystarczy do umieszczenia go na liście polskich? bo my, Polacy, mamy takie dziwne systemy...
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
Re: Libythea celtis w Polsce.
Jeszcze raz gratuluję obserwacji
Łukasz, z tego co się orientuję to nie wystarczy. Ba, nawet ze zdjęciem mógłby być kłopot. Z dobrych źródeł wiem, że w takich przypadkach konieczny jest okaz dowodowy.
Ale wszystko przed nami, miejmy nadzieję że to nie ostatnia obserwacja tego pięknego motyla w tym roku
Łukasz, z tego co się orientuję to nie wystarczy. Ba, nawet ze zdjęciem mógłby być kłopot. Z dobrych źródeł wiem, że w takich przypadkach konieczny jest okaz dowodowy.
Ale wszystko przed nami, miejmy nadzieję że to nie ostatnia obserwacja tego pięknego motyla w tym roku
-
- Posty: 594
- Rejestracja: niedziela, 13 stycznia 2008, 13:45
Re: Libythea celtis w Polsce.
Gratuluję obserwacji....gdzieżby to miało być jeśli nie w pd-wsch części kraju...
okaz był i co...? Czy u nas są wiązowce.. literatura podaje że wyjątkowo i niechętnie w niewoli gąsienica żeruje też na wiązach
okaz był i co...? Czy u nas są wiązowce.. literatura podaje że wyjątkowo i niechętnie w niewoli gąsienica żeruje też na wiązach
- Dispar
- Posty: 1391
- Rejestracja: środa, 4 kwietnia 2007, 21:55
- UTM: FC18
- Specjalność: Geometridae
- Lokalizacja: Łosice
Re: Libythea celtis w Polsce.
Bardzo ciekawa informacja - szkoda tylko, że pozostanie na etapie ciekawostki a nie stwierdzenia nowego gatunku dla Polski.
- Jacek Kurzawa
- Posty: 9490
- Rejestracja: poniedziałek, 2 lutego 2004, 19:35
- UTM: DC30
- Specjalność: Cerambycidae
- profil zainteresowan: Muzyka informatyka makrofotografia
- Lokalizacja: Tomaszów Mazowiecki
- Podziękował(-a): 4 times
- Podziękowano: 1 time
- Kontakt:
Re: Libythea celtis w Polsce.
Rzecz wymaga zbadania a później zinterpretowania. Pojawienie się osobnika tak daleko od północnych granic jego zasięgu stało się faktem. Fakt ten już został odnotowany, znajdzie zapewne swoje odbicie w jakimś doniesieniu o ile oczywiscie nie okaże się, że tych stwierdzeń będzie więcej a gatunek ten ma swoje wyspowe stanowisko (a) i wtedy to nie będzie doniesienie o stwierdzeniu jednego osobnika lecz stanowiska. To czy gatunek zostanie "oficjalnie" dopisany to zupełnie inna historia (bo z tych oficjalnych dopisań to przepraszam, ale.... trochę mnie to zaczyna śmieszyć trąci komuną; że jak nie zostanie to znaczy ża ja mam udawać, że nie wiem, że jak pojadę w Podkarpackie to go mogę zobaczyć... znaczy się, że jesli go nie ma na liście i w książce to mi nie wolno mówić ani nawet mysleć inaczej? a jak książka zostanie wydana drukiem to wtedy już będzie wolno? To pomyslcie jak Kopernik miał ciężko te niemal 500 lat temu!).
Róbice swoje czyli monitorujcie stanowisko i cicho sza na razie, żeby ten gatunek na tym stanowisku miał szansę przetrwać. Ustalenie dokładnej lokalizacji może być trudne, bo osobniki lubią się rozlatywać po całej okolicy na duże odległości, no ale może po roślinie żywicielskiej? Może po kilku latach? Zobaczymy, trzymam kciuki za działania Odkrywców!
Róbice swoje czyli monitorujcie stanowisko i cicho sza na razie, żeby ten gatunek na tym stanowisku miał szansę przetrwać. Ustalenie dokładnej lokalizacji może być trudne, bo osobniki lubią się rozlatywać po całej okolicy na duże odległości, no ale może po roślinie żywicielskiej? Może po kilku latach? Zobaczymy, trzymam kciuki za działania Odkrywców!
Re: Libythea celtis w Polsce.
niewierny Tomasz jestem Myślę że jednak sąsiad Bartek powinien zapodać nam tu fotkę. Myślę, że w terenie, w locie, w całym ferworze walki z siatką nie da rady pomylić celtis'a z czymkolwiek, jednak......no niewiernym, niewiernym. Sorry, ale póki nie zobaczę, będę miał tzw. "ale". Owszem, rok to dziwny, a i poprzedni był dziwny. Jednak Tomku - w teren z siatką i [linkowanie_z-zewnetrznych_serwerow_zabronione] okaza Wtedy będę stuprocentowo podzielał radość z odkrycia tak ładnego motyla.
Mazep
Mazep
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
Re: Libythea celtis w Polsce.
W tym wypadku raczej jest to osobnik, który zaleciał (ale oczywiście nic na 100%). I nie jest to pierwszy ciekawy "strzał" w tamtej okolicy. Ja od siebie mogę dorzucić pandorę (zdjęcia kiedyś tu pokazywałem), ale sam autor tematu miał tam wiele rewelacyjnych gatunków Nie wykluczone że to jakiś korytarz migracyjny (o ile coś takiego w entomologii istnieje).Ustalenie dokładnej lokalizacji może być trudne, bo osobniki lubią się rozlatywać po całej okolicy na duże odległości, no ale może po roślinie żywicielskiej?
Odnośnie wiarygodności- ja wierzę Bartkowi w 100% i jestem przekonany że to kwestia niedługiego czasu, kiedy ten gatunek zawiśnie na polskim wykazie gatunków.
-
- Posty: 594
- Rejestracja: niedziela, 13 stycznia 2008, 13:45
Re: Libythea celtis w Polsce.
Raczej trudno w locie pomylić- no może z jakimś wyjątkowo ciemnym P. c- album, ale nie w pomyłce tu rzecz, tylko w obecności/braku obecności rośliny pokarmowej czyli wiązowca Celtis sp. Czy on rośnie w tych okolicach w jakichś nasadzeniach etc? rośnie w pobliżu?
- Witek Płachta
- Posty: 787
- Rejestracja: niedziela, 28 września 2008, 10:22
- Lokalizacja: Gmina Rokiciny DC12
Re: Libythea celtis w Polsce.
Zastanawiam się czym powinno się kierować oceniając wiarygodność takich doniesień . Bo przecież nawet gdyby było zdjęcie to można było je zrobić w kraju gdzie gatunek występuje. Tak samo spreparowany okaz też można stamtąd przywieźć i powiedzieć ze to "nasz". Myślę że w gronie entomologow znacie się na tyle dobrze by móc ocenić czy podana informacja jest wiarygodna czy też nie.Wojtek pisze:
Odnośnie wiarygodności- ja wierzę Bartkowi w 100% i jestem przekonany że to kwestia niedługiego czasu, kiedy ten gatunek zawiśnie na polskim wykazie gatunków.
- krzysztof570630
- Posty: 638
- Rejestracja: poniedziałek, 14 czerwca 2010, 18:11
- UTM: Umieszcz EA30
- Lokalizacja: Podkarpackie
Re: Libythea celtis w Polsce.
Wydaje mi się, że bezcelowe byłoby przekłamywanie i podawanie obserwacji nie ze swojego terenu. Wierzę Bartkowi, ponieważ zna się na tym dobrze i okłamywanie nie miałoby najmniejszego sensu.Teren , na którym dane jest nam "pozyskiwać" okazy, z pewnością nie należy do ubogich, a bliskość terenów Słowacji oraz ukształtowanie geograficzne sprzyja przenikaniu nowych gatunków jak również bardziej licznemu występowaniu gatunków rzadko lub sporadycznie zalatujących do Polski. Obniżenie terenu wzdłuż tzw. Przełęczy Dukielskiej . przełom Jasiołki i Wisłoki w kierunku Krosna czy Jasła, stwarza takie możliwości. W dodatku nasadzanie wokół domów gatunków roślin, dla naszego klimatu egzotycznych, ale wytrzymujących zimy i ochłodzenia, staje się, widać, wystarczające do kontynuowania ekspansji w naszym kierunku.
- Dispar
- Posty: 1391
- Rejestracja: środa, 4 kwietnia 2007, 21:55
- UTM: FC18
- Specjalność: Geometridae
- Lokalizacja: Łosice
Re: Libythea celtis w Polsce.
Nikt nie podważa wiarygodności tej obserwacji.
Kilka lat temu w Pieninach Darek Wasiluk obserwował Z. polyxena. Co prawda było to w czerwcu ale twierdzi, że na 99% to był ten gatunek. Pozostaje ten 1% niepewności. Gdyby złowił tego motyla to byłby okaz dowodowy do publikacji - a tak pozostanie na etapie ciekawostki.
Kilka lat temu w Pieninach Darek Wasiluk obserwował Z. polyxena. Co prawda było to w czerwcu ale twierdzi, że na 99% to był ten gatunek. Pozostaje ten 1% niepewności. Gdyby złowił tego motyla to byłby okaz dowodowy do publikacji - a tak pozostanie na etapie ciekawostki.
- krzysztof570630
- Posty: 638
- Rejestracja: poniedziałek, 14 czerwca 2010, 18:11
- UTM: Umieszcz EA30
- Lokalizacja: Podkarpackie
Re: Libythea celtis w Polsce.
Darek, ja wiem, że to nie wystarczy, musi być dowód "namacalny", nie mniej jednak mam nadzieję, że to nie jest polityka(a może się mylę ? ) i troszkę zaufania by się przydało. To przecież my, obserwatorzy, tworzymy mapę występowania gatunków w Polsce i Krzysztof, na podstawie naszej prawdomówności maluje ją na zielono lub nie. Cieszy mnie, że Podkarpacie jest słynne z takich ciekawostek, ale u innych jest ich też nie mało.Życzę wszystkim jak najwięcej takich obserwacji, udokumentowanych czy też nie, bo one nas mobilizują do szperania w terenie. Bez tego by ichnie było.
-
- Posty: 24
- Rejestracja: wtorek, 6 lipca 2004, 21:05
- Lokalizacja: Krosno
- Kontakt:
Re: Libythea celtis w Polsce.
Jestem winien wszystkim czytelnikom tego wątku wyjaśnienia i nieco dokładniejszych informacji (wczorajszy post był pisany z komórki, a to mało komfortowe, więc post był bardzo lapidarny)
Dziękuję za zaufanie wyrażane w powyższych postach przez Kolegów. Chociaż nie jestem „zawodowym” entomologiem, motyle są moją pasją od wielu lat. Ta pasja towarzyszy drugiej, która bardziej wiąże się z moim wykształceniem: zajmuję się tradycyjnym śpiewem południowo-wschodniej Polski, jego poszukiwaniem w terenie i naukowym dokumentowaniem – transkrybowaniem tekstów i melodii, itp. ---> np. tu można przeczytać o mnie parę słów. Dlaczego o tym piszę na tym Forum?
Po pierwsze: w „tamtej” dziedzinie, podobnie jak w entomologii, niezwykle ważna, wręcz fundamentalna jest wiarygodność i rzetelność publikowanych danych. Falsyfikacje - a takie zdarzają się i w folklorystycznej „branży” - przekreślają badacza i jego cały wcześniejszy dorobek. Pomijając sensowność takiego działania, nie podjąłbym ryzyka wprowadzenia w błąd Kolegów z tego forum, w dużej części przecież reprezentantów środowiska naukowego, podpisując się pod sfałszowaną informacją imieniem i nazwiskiem.
Po drugie: choć badania naukowe folkloru Podkarpacia nie mają na pozór nic wspólnego z poszukiwaniem w terenie ciekawych gatunków motyli, w moim wypadku jest inaczej Wędrując po „moim” regionie, rozmawiając z żyjącymi jeszcze muzykantami i śpiewakami rodem z poprzedniej epoki i utrwalając ginące skarby naszej kultury, przy okazji, „w przerwach”, odkrywam ciekawe stanowiska motyli - i wracam na te, które od lat są dla mnie z różnych powodów ulubionymi i atrakcyjnymi. Tak było i tym razem: z zupełnie innych powodów niż „motylowe” odwiedziłem wczoraj Beskid Niski i - zupełnie nieprzygotowany, nie licząc wiszącego na szyi, ale służącego tym razem do fotografowania "niemotylowych" obiektów aparatu - odwiedziłem jedną z takich „moich okolic" (o której powyżej wspomniał Wojtek).
W wyprasowanej elegancko koszuli i spodniach od garnituru (tak się złożyło), w trzydziestostopniowym upale, spacerowałem leśną drogą, obserwując to, co działo się w owadzim świecie. Dla postronnego obserwatora musiałem w tym stroju i w tych okolicznościach wyglądać co najmniej dziwnie. A motyli było sporo: szalone dostojki aglaja i adype, pojedyncze malinowce, na łąkach obok drogi ostatnie już w tym roku ino, w jeżynowych gąszczach - dafne. Wzdłuż drogi - mieniaki, admirały i górówki Erebia ligea. Jeden świeżutki żałobnik i kilka rusałek - nie przyglądałem się im dokładniej: xanthomelasów lub polychlorosów. Nektarem kwiatów rosnących na poboczu szlaku pożywiały się liczne strudzone osetniki i pojedyncze pazie królowej. Było też mnóstwo - kilka gatunków - modraszków i czerwończyków, cytrynki, karłątki. Gdzieś przeleciał pokłonnik kamilla. Na kilka chwil z koron drzew spłynęła - i przysiadła na chwilę na wilgotnej glebie - okazała samica pokłonnika osinowca (piękność!). Działo się jeszcze więcej, bo na pewno wiele gatunków, szybko pisząc te słowa, pominąłem - ale nie było żadnego, którego bym się nie spodziewał spotkać w tamtym miejscu, o tej porze, w takim dniu.
Już zdążałem w kierunku samochodu, gdy moją uwagę przykuł dziwny motyl, krążący nad prawie wyschniętą kałużą na leśnej drodze. Ani wielkością, ani ubarwieniem, ani sposobem lotu nie przypominał żadnego z dziś obserwowanych. Podszedłem. Wydał mi się bardzo dziwny. Ale wciąż jeszcze nie podejrzewałem, co to za gatunek. Wymienię skojarzenia (w kolejności, w jakiej przychodziły mi do głowy): olbrzymia samica pazika brzozowca, zdeformowana karłowata aberracja admirała, dziwna forma osadnika megera, a nawet - przestrojnik titonus... fruwający w taki sposób, jak pokłonnik Limenitis camilla, gdy w upalne dni nerwowo szuka kropli wilgoci (umysł nie dopuszcza możliwości innych niż te, które zdaje się wskazywać logiczne myślenie - skoro jesteśmy w Polsce, obserwujemy polskie motyle ). Usiadł. Ze złożonymi skrzydłami. Rzut oka na ich kształt i ubarwienie, i już wiedziałem to... co przecież wiedziałem od prawie samego początku.
Przyspieszone tętno. Przekleństwo na ustach. Nie miałem siatki (od wielu już lat nie łowię motyli)... Ale miałem aparat fotograficzny! Wydawało się, że ten niezwykły okaz pozostanie w tym miejscu jeszcze długo: polatywał sobie, przysiadając od niechcenia; bardzo płochliwy, ale wciąż trzymający się jednego miejsca... Zacząłem więc polować na niego z aparatem, czekając na okazję. Nie dał mi szansy. Zdenerwował się. Wzbił się w powietrze, zatoczył kilka kręgów. W panice pstryknąłem kilka fotografii na oślep (jak się okazało, zupełnie nieudanych). A motyl jeszcze chwilę leciał wzdłuż drogi, a potem wzbił się w drzewa i przepadł bezpowrotnie.
Trzeba było nie czekać na okazję, tylko od samego początku fotografować „na oko”, ustawiwszy Canona na opcję autofocus, albo nagrać choć film... - pomyślałem początkowo w poczuciu ogromnego niedosytu. Z drugiej strony może i dobrze, że tak nie zrobiłem... - druga refleksja była bardziej optymistyczna - dzięki temu miałem okazję, by przyjrzeć się okazowi bardzo dokładnie na własne oczy, a nie okiem aparatu. I TERAZ NIE MAM ŻADNYCH, NAWET NAJMNIEJSZYCH WĄTPLIWOŚCI: WIEM, CO WIDZIAŁEM.
W tamtej okolicy spotykaliśmy wcześniej (ja, Adam Warecki, Wojtek Guzik) już wiele ciekawych gatunków, których pojaw można interpretować jako przylot zza południowej granicy: niektóre pojawiały się jednorazowo (pandora), inne na dwa lata (modraszek dafnid, którego w szerokiej okolicy brak było przedtem i potem), jeszcze inne zostawały na dłużej (modraszek wikrama), a nawet na bardzo długo (alcetas w latach 90., później decoloratus)... Były też inne . Adam Warecki, jedna z osób, z którymi „na gorąco” podzieliłem się swoją obserwacją, potwierdził - w oparciu o własne obserwacje - ruchliwość osobników Libythea celtis i ich skłonności do dalekich przelotów, szczególnie w lata masowych pojawów. Wszystko wskazuje więc na przypadkowy pojaw zabłąkanego na dalekiej (dla niego) północy osobnika. Jest jeszcze opcja zawleczenia (celowego lub przypadkowego), ale chyba mało prawdopodobna...
Z mojego punktu widzenia nie jest istotne, czy ktoś uzna moją opowieść za wystarczający powód do stwierdzenia, że ten gatunek pojawił się w Polsce - „pojawił”, a nie „występuje”, bo trudno mi jakoś uwierzyć w obecność osiadłej populacji. Dwie możliwości: albo był tylko jeden osobnik, i wtedy upamiętni jego obecność w naszym kraju tylko ta moja historia, niepoparta żadnymi dowodami poza słowem (ale cóż dziś warte jest słowo?), albo - w co chcę bardzo wierzyć - było/jest/będzie takich osobników w tym roku więcej i już wkrótce w tym poście czy obok niego pojawią się nowe doniesienia. Warto będzie też po sezonie prześledzić, czy w tym roku nie spotykano tego gatunku u naszych południowych sąsiadów częściej niż zwykle.
A ja takiej przygody, jaka spotkała mnie wczoraj, życzę wszystkim czytelnikom tego wątku. Darujcie to rozgadanie się: nie spodziewałem się, że moją „motylową biografię” wzbogaci jeszcze wydarzenie tak emocjonujące. A tak poza tym, to kilka osób prosiło o szczegółowe sprawozdanie z obserwacji
A od wczorajszego wieczoru znów mam siatkę na motyle.
Serdecznie pozdrawiam,
Bartosz Gałązka
Dziękuję za zaufanie wyrażane w powyższych postach przez Kolegów. Chociaż nie jestem „zawodowym” entomologiem, motyle są moją pasją od wielu lat. Ta pasja towarzyszy drugiej, która bardziej wiąże się z moim wykształceniem: zajmuję się tradycyjnym śpiewem południowo-wschodniej Polski, jego poszukiwaniem w terenie i naukowym dokumentowaniem – transkrybowaniem tekstów i melodii, itp. ---> np. tu można przeczytać o mnie parę słów. Dlaczego o tym piszę na tym Forum?
Po pierwsze: w „tamtej” dziedzinie, podobnie jak w entomologii, niezwykle ważna, wręcz fundamentalna jest wiarygodność i rzetelność publikowanych danych. Falsyfikacje - a takie zdarzają się i w folklorystycznej „branży” - przekreślają badacza i jego cały wcześniejszy dorobek. Pomijając sensowność takiego działania, nie podjąłbym ryzyka wprowadzenia w błąd Kolegów z tego forum, w dużej części przecież reprezentantów środowiska naukowego, podpisując się pod sfałszowaną informacją imieniem i nazwiskiem.
Po drugie: choć badania naukowe folkloru Podkarpacia nie mają na pozór nic wspólnego z poszukiwaniem w terenie ciekawych gatunków motyli, w moim wypadku jest inaczej Wędrując po „moim” regionie, rozmawiając z żyjącymi jeszcze muzykantami i śpiewakami rodem z poprzedniej epoki i utrwalając ginące skarby naszej kultury, przy okazji, „w przerwach”, odkrywam ciekawe stanowiska motyli - i wracam na te, które od lat są dla mnie z różnych powodów ulubionymi i atrakcyjnymi. Tak było i tym razem: z zupełnie innych powodów niż „motylowe” odwiedziłem wczoraj Beskid Niski i - zupełnie nieprzygotowany, nie licząc wiszącego na szyi, ale służącego tym razem do fotografowania "niemotylowych" obiektów aparatu - odwiedziłem jedną z takich „moich okolic" (o której powyżej wspomniał Wojtek).
W wyprasowanej elegancko koszuli i spodniach od garnituru (tak się złożyło), w trzydziestostopniowym upale, spacerowałem leśną drogą, obserwując to, co działo się w owadzim świecie. Dla postronnego obserwatora musiałem w tym stroju i w tych okolicznościach wyglądać co najmniej dziwnie. A motyli było sporo: szalone dostojki aglaja i adype, pojedyncze malinowce, na łąkach obok drogi ostatnie już w tym roku ino, w jeżynowych gąszczach - dafne. Wzdłuż drogi - mieniaki, admirały i górówki Erebia ligea. Jeden świeżutki żałobnik i kilka rusałek - nie przyglądałem się im dokładniej: xanthomelasów lub polychlorosów. Nektarem kwiatów rosnących na poboczu szlaku pożywiały się liczne strudzone osetniki i pojedyncze pazie królowej. Było też mnóstwo - kilka gatunków - modraszków i czerwończyków, cytrynki, karłątki. Gdzieś przeleciał pokłonnik kamilla. Na kilka chwil z koron drzew spłynęła - i przysiadła na chwilę na wilgotnej glebie - okazała samica pokłonnika osinowca (piękność!). Działo się jeszcze więcej, bo na pewno wiele gatunków, szybko pisząc te słowa, pominąłem - ale nie było żadnego, którego bym się nie spodziewał spotkać w tamtym miejscu, o tej porze, w takim dniu.
Już zdążałem w kierunku samochodu, gdy moją uwagę przykuł dziwny motyl, krążący nad prawie wyschniętą kałużą na leśnej drodze. Ani wielkością, ani ubarwieniem, ani sposobem lotu nie przypominał żadnego z dziś obserwowanych. Podszedłem. Wydał mi się bardzo dziwny. Ale wciąż jeszcze nie podejrzewałem, co to za gatunek. Wymienię skojarzenia (w kolejności, w jakiej przychodziły mi do głowy): olbrzymia samica pazika brzozowca, zdeformowana karłowata aberracja admirała, dziwna forma osadnika megera, a nawet - przestrojnik titonus... fruwający w taki sposób, jak pokłonnik Limenitis camilla, gdy w upalne dni nerwowo szuka kropli wilgoci (umysł nie dopuszcza możliwości innych niż te, które zdaje się wskazywać logiczne myślenie - skoro jesteśmy w Polsce, obserwujemy polskie motyle ). Usiadł. Ze złożonymi skrzydłami. Rzut oka na ich kształt i ubarwienie, i już wiedziałem to... co przecież wiedziałem od prawie samego początku.
Przyspieszone tętno. Przekleństwo na ustach. Nie miałem siatki (od wielu już lat nie łowię motyli)... Ale miałem aparat fotograficzny! Wydawało się, że ten niezwykły okaz pozostanie w tym miejscu jeszcze długo: polatywał sobie, przysiadając od niechcenia; bardzo płochliwy, ale wciąż trzymający się jednego miejsca... Zacząłem więc polować na niego z aparatem, czekając na okazję. Nie dał mi szansy. Zdenerwował się. Wzbił się w powietrze, zatoczył kilka kręgów. W panice pstryknąłem kilka fotografii na oślep (jak się okazało, zupełnie nieudanych). A motyl jeszcze chwilę leciał wzdłuż drogi, a potem wzbił się w drzewa i przepadł bezpowrotnie.
Trzeba było nie czekać na okazję, tylko od samego początku fotografować „na oko”, ustawiwszy Canona na opcję autofocus, albo nagrać choć film... - pomyślałem początkowo w poczuciu ogromnego niedosytu. Z drugiej strony może i dobrze, że tak nie zrobiłem... - druga refleksja była bardziej optymistyczna - dzięki temu miałem okazję, by przyjrzeć się okazowi bardzo dokładnie na własne oczy, a nie okiem aparatu. I TERAZ NIE MAM ŻADNYCH, NAWET NAJMNIEJSZYCH WĄTPLIWOŚCI: WIEM, CO WIDZIAŁEM.
W tamtej okolicy spotykaliśmy wcześniej (ja, Adam Warecki, Wojtek Guzik) już wiele ciekawych gatunków, których pojaw można interpretować jako przylot zza południowej granicy: niektóre pojawiały się jednorazowo (pandora), inne na dwa lata (modraszek dafnid, którego w szerokiej okolicy brak było przedtem i potem), jeszcze inne zostawały na dłużej (modraszek wikrama), a nawet na bardzo długo (alcetas w latach 90., później decoloratus)... Były też inne . Adam Warecki, jedna z osób, z którymi „na gorąco” podzieliłem się swoją obserwacją, potwierdził - w oparciu o własne obserwacje - ruchliwość osobników Libythea celtis i ich skłonności do dalekich przelotów, szczególnie w lata masowych pojawów. Wszystko wskazuje więc na przypadkowy pojaw zabłąkanego na dalekiej (dla niego) północy osobnika. Jest jeszcze opcja zawleczenia (celowego lub przypadkowego), ale chyba mało prawdopodobna...
Z mojego punktu widzenia nie jest istotne, czy ktoś uzna moją opowieść za wystarczający powód do stwierdzenia, że ten gatunek pojawił się w Polsce - „pojawił”, a nie „występuje”, bo trudno mi jakoś uwierzyć w obecność osiadłej populacji. Dwie możliwości: albo był tylko jeden osobnik, i wtedy upamiętni jego obecność w naszym kraju tylko ta moja historia, niepoparta żadnymi dowodami poza słowem (ale cóż dziś warte jest słowo?), albo - w co chcę bardzo wierzyć - było/jest/będzie takich osobników w tym roku więcej i już wkrótce w tym poście czy obok niego pojawią się nowe doniesienia. Warto będzie też po sezonie prześledzić, czy w tym roku nie spotykano tego gatunku u naszych południowych sąsiadów częściej niż zwykle.
A ja takiej przygody, jaka spotkała mnie wczoraj, życzę wszystkim czytelnikom tego wątku. Darujcie to rozgadanie się: nie spodziewałem się, że moją „motylową biografię” wzbogaci jeszcze wydarzenie tak emocjonujące. A tak poza tym, to kilka osób prosiło o szczegółowe sprawozdanie z obserwacji
A od wczorajszego wieczoru znów mam siatkę na motyle.
Serdecznie pozdrawiam,
Bartosz Gałązka
- Jacek Kurzawa
- Posty: 9490
- Rejestracja: poniedziałek, 2 lutego 2004, 19:35
- UTM: DC30
- Specjalność: Cerambycidae
- profil zainteresowan: Muzyka informatyka makrofotografia
- Lokalizacja: Tomaszów Mazowiecki
- Podziękował(-a): 4 times
- Podziękowano: 1 time
- Kontakt:
Re: Libythea celtis w Polsce.
Piękna historia, żywa, prawdziwa, jak moja dzisiejsza całodniowa wycieczka do lasu .
Obserwacja warta publikacji, bo to jest normalne stwierdzenie i czym innym jest interpretacja faktu a czymś innym sam fakt, który jest wart odnotowania (właściwie to on już się odnotował w świadomości entomologów, tylko w publikacji powinno się podać miejsce i datę obserwacji, której tu nie ma. Poza tym na Forum można się powoływać więc publikowanie można sobie darować, ale to jest rzecz gustu i uznania). Cieszę się, że takie perełki wychodzą na światło dzienne i jest tak optymistycznie. Tego mi własnie zawsze brakowało - Forum z sensacyjnymi, krzepiącymi wiadomościami od innych Entomologów. Ze tak powiem "Darz Bór", chociaż entomolodzy powinni sobie mówić np. "Motyl fruwa!". Pozdrawiam!
Obserwacja warta publikacji, bo to jest normalne stwierdzenie i czym innym jest interpretacja faktu a czymś innym sam fakt, który jest wart odnotowania (właściwie to on już się odnotował w świadomości entomologów, tylko w publikacji powinno się podać miejsce i datę obserwacji, której tu nie ma. Poza tym na Forum można się powoływać więc publikowanie można sobie darować, ale to jest rzecz gustu i uznania). Cieszę się, że takie perełki wychodzą na światło dzienne i jest tak optymistycznie. Tego mi własnie zawsze brakowało - Forum z sensacyjnymi, krzepiącymi wiadomościami od innych Entomologów. Ze tak powiem "Darz Bór", chociaż entomolodzy powinni sobie mówić np. "Motyl fruwa!". Pozdrawiam!
- Jarosław Wenta
- Posty: 2186
- Rejestracja: środa, 9 lipca 2008, 14:21
- Lokalizacja: Zakopane
- Kontakt:
Re: Libythea celtis w Polsce.
Umknął mi ten post, albowiem do nazwy owego gatunku nie przywykłem. Nie dzieliłem się z Wami swoją obserwacją, gdyż zdjęcia nie udało mi się zrobić (a gorzko żałuję, że nie pstryknąłem choćby fotki bez makro, z odległości ok. 2 m). Miałem okazję obserwować L.celtis 17 lipca 2012 w miejscowości Polany (Beskid Niski). Podobnie jak autor wątku nie mam najmniejszych wątpliwości co do oznaczenia gatunku. Moje pierwsze skojarzenie było: ni to miernikowiec (rysunek), ni to dziwny ceik (kształt skrzydeł)? Ale po chwili już nie miałem wątpliwości, że zobaczyłem nieznaną mi rusałkę. Motyl nie chciał ponownie usiąść, mogłem go tylko obserwować i postarałem się wówczas zapamiętać jego cechy charakterystyczne: ceikowaty kształt i plamki w szachownicę. Po powrocie do Zakopanego dość szybko owe znalezisko zidentyfikowałem. Dopiero co (dziś) wróciłem z B.Niskiego. Byłem m.in. w Polanach, niestety obserwacji nie udało mi się powtórzyć. Okaz był nie zlatany, co może świadczyć, że z daleka nie przyleciał...
Wielu z Was bywa zapewne w tamtych okolicach, zatem zdradzę miejsce dokładnie: należy jechać (iść) drogą prowadzącą do schroniska Hajstra, aż po prawej w obejściu jednego z gospodarstw zobaczycie maszynę z poniższego zdjęcia. Motyl latał jakieś 100 m niżej, po przeciwnej stronie drogi.
Wielu z Was bywa zapewne w tamtych okolicach, zatem zdradzę miejsce dokładnie: należy jechać (iść) drogą prowadzącą do schroniska Hajstra, aż po prawej w obejściu jednego z gospodarstw zobaczycie maszynę z poniższego zdjęcia. Motyl latał jakieś 100 m niżej, po przeciwnej stronie drogi.
Re: Libythea celtis w Polsce.
......o Matko.....głębooookie ukłony. Mógłbym tego godzinami słuchać (że nie wspomnę o wschodzie Europy, wschodzie od Bugu ku stepom. A Kaukaz i Zakaukazie...joj). Absolutnie tedy wierzę w celtis'a.Bartek Gałązka pisze:zajmuję się tradycyjnym śpiewem południowo-wschodniej Polski
Pozdrawiam i przepraszam Cię Bartku za ziarno mej niewiary.
Mazep
- Dispar
- Posty: 1391
- Rejestracja: środa, 4 kwietnia 2007, 21:55
- UTM: FC18
- Specjalność: Geometridae
- Lokalizacja: Łosice
Re: Libythea celtis w Polsce.
Obserwowałem ten gatunek 4 lata temu w Parku Narodowym Karadach jak i tydzień temu w okolicy Szebietowki na Krymie. Motyl siedział na śródleśnej polanie obok kałuży w wilgotnym błocie ze złożonymi skrzydłami i pierwsze co mi się rzuciło w oczy to charakterystycznie ułożone do przodu czułki leżące prawie na dość długich głaszczkach. Wykonałem błyskawiczny ruch żeby go złowić ale nie udało się. Ten motyl lata bardzo szybko i na też trzeba zwracać uwagę. Sam jestem ciekawy gdzie znajdują się najbliżej naszego kraju jego stanowiska lęgowe?
- Antek Kwiczala †
- Posty: 5707
- Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 14:29
- UTM: CA22
- Lokalizacja: Kaczyce
Re: Libythea celtis w Polsce.
L. celtis spotykałem czasem w Bułgarii, ale nie mam własnych zdjęć tego motyla, jest faktycznie dosyć płochliwy. Znalazłem zato bardzo podobny gatunek Libythea lepita, którego kilka lat temu sfotografowałem w Chinach - widać na tym zdjęciu charakterystyczne ułożenia czułków, o którym mowi Darek.
Re: Libythea celtis w Polsce.
Byłem tam trzy razy w tym roku i nie udało mi się go tam spotkaćJarosław Wenta pisze:Umknął mi ten post, albowiem do nazwy owego gatunku nie przywykłem. Nie dzieliłem się z Wami swoją obserwacją, gdyż zdjęcia nie udało mi się zrobić (a gorzko żałuję, że nie pstryknąłem choćby fotki bez makro, z odległości ok. 2 m). Miałem okazję obserwować L.celtis 17 lipca 2012 w miejscowości Polany (Beskid Niski). Podobnie jak autor wątku nie mam najmniejszych wątpliwości co do oznaczenia gatunku. Moje pierwsze skojarzenie było: ni to miernikowiec (rysunek), ni to dziwny ceik (kształt skrzydeł)? Ale po chwili już nie miałem wątpliwości, że zobaczyłem nieznaną mi rusałkę. Motyl nie chciał ponownie usiąść, mogłem go tylko obserwować i postarałem się wówczas zapamiętać jego cechy charakterystyczne: ceikowaty kształt i plamki w szachownicę. Po powrocie do Zakopanego dość szybko owe znalezisko zidentyfikowałem. Dopiero co (dziś) wróciłem z B.Niskiego. Byłem m.in. w Polanach, niestety obserwacji nie udało mi się powtórzyć. Okaz był nie zlatany, co może świadczyć, że z daleka nie przyleciał...
Wielu z Was bywa zapewne w tamtych okolicach, zatem zdradzę miejsce dokładnie: należy jechać (iść) drogą prowadzącą do schroniska Hajstra, aż po prawej w obejściu jednego z gospodarstw zobaczycie maszynę z poniższego zdjęcia. Motyl latał jakieś 100 m niżej, po przeciwnej stronie drogi.
-
- Posty: 5057
- Rejestracja: wtorek, 4 grudnia 2007, 13:09
- UTM: FB68
- Specjalność: Sesiidae
- Lokalizacja: Hańsk
- Podziękowano: 4 times
Re: Libythea celtis w Polsce.
Informacje Kolegów o obserwacji Libythea celtis są dla mnie jak najbardziej wiarygodne.
Nie rozumiem jednak dla czego padają w tym wątku sugestie jakoby ten gatunek miał zasiedlić jakiś region w kraju. Obserwowane okazy to prawdopodobnie efekt jakiejś migracji i motyl widziany tu, jutro może być w zupełnie innym miejscu. Na Podkarpaciu jest bardzo silna grupa "motylarzy" i wierzę że prędzej czy później uda się potwierdzić obserwacje Bartka czy Jarka okazem dowodowym.
A Kolegom gratuluję obserwacji.
Nie rozumiem jednak dla czego padają w tym wątku sugestie jakoby ten gatunek miał zasiedlić jakiś region w kraju. Obserwowane okazy to prawdopodobnie efekt jakiejś migracji i motyl widziany tu, jutro może być w zupełnie innym miejscu. Na Podkarpaciu jest bardzo silna grupa "motylarzy" i wierzę że prędzej czy później uda się potwierdzić obserwacje Bartka czy Jarka okazem dowodowym.
A Kolegom gratuluję obserwacji.
Re: Libythea celtis w Polsce.
Cześć Bartek!
W podobnych okolicznościach spotykałem L. celtis w Bułgarii w 1989 roku.
Dla uzupełnienia dodaję zdjęcie motyla.
Pozdrawiam
Piotrek
W podobnych okolicznościach spotykałem L. celtis w Bułgarii w 1989 roku.
Dla uzupełnienia dodaję zdjęcie motyla.
Pozdrawiam
Piotrek