Tajlandia styczeń 2010 - cz. III

Opisy, jak się przygotować, relacje ...
Piotr Kowalski
Posty: 571
Rejestracja: piątek, 3 lipca 2009, 09:06
Lokalizacja: Ciemne

Post autor: Piotr Kowalski »

15 stycznia (piątek) Ostatni dzień łapania. Zostały mi jeszcze dwa miejsca , które chciałem sprawdzić. Wychodzę z hotelu i skręcam w lewo na wschód. Wędruję drogą nadmorską , oglądając się za siebie czy nie jedzie wywrotka. Dziarsko sobie maszeruję. A niech ich , albo mają strajk , a może jakieś święto. Żadna nie jedzie. Po przejściu pewnie około czterech kilometrów dochodzę do miejsca gdzie droga odchodzi od morza. Teraz nadjeżdża , trąbi z daleka. Już mam mu ochotę pokazać , gdzie babcia nosiła koszyk. Ale nie , stwierdzam , teraz całuj się sam w nos. Kiedy ja już jestem u celu. Przechodzę przez most nad rzeką , która w tym miejscu uchodzi do morza. Po lewej wzdłuż koryta stoją domy wysunięte nad rzekę. Wszystkie wsparte na palach. Po prawej między drzewami wystają maszty kutrów rybackich. Wędruję dalej. Mijam świątynię i klasztor , szkołę. Placyk z daszkami nieczynnego o tej porze bazaru. Mijam słynne skrzyżowanie Grażynki z drogą odchodzącą do Rayongu. Po obydwu stronach ulicy sklepiki , knajpki i warsztaty. Dochodzę do drogi która biegnie na północ i skręcam w nią. Wzdłuż niej biegnie niewysoka góra. To jest jedno z dwóch miejsc , które chcę dziś sprawdzić. Idę asfaltem. Dostępu do góry bronią drobne gospodarstwa. Niektóre z nich wcinają się w nią. Po lewej łąki z trawami sięgającymi mi do pół uda. Gdzieniegdzie pasą się ichnie krowy. Po mniej więcej dwóch kilometrach stok góry łagodnie opada w dół. Dochodzę do skrzyżowania i skręcam w prawo. W tym miejscu droga rozcina , łagodnie opadający stok. Nie ma żadnej ścieżki , którą mógłbym dostać się na górę. Po dwustu metrach asfalt odbija w lewo , a w prawo jest polna droga. W ich widłach w płytkim zagłębieniu znajduje się plantacja młodych kauczukowców. Skręcam w prawo i jestem z tyłu góry. I znów gąszcz nieprzebyty. Wyskakuje z niego Papilio polytes i ucieka w poprzek plantacji. Nareszcie znajduję ścieżkę którą wchodzę do środka. Las w tym miejscu jest dość rzadki. Po pięćdziesięciu metrach jest coś jak polana. Otwarta przestrzeń , ograniczona z jednej strony górą , a dookoła rosną krzaki i wysokie drzewa. Cały teren to płaskie łyse klepisko. Łapię Neptis hylas. Sięgam do torby po pudełko. I niemiłe zaskoczenie , zostało w hotelu. Szczęście , że mam kilka arkuszy czegoś co przypomina papier śniadaniowy. Trochę za wiotki , no ale cóż , musi wystarczyć. Rozdzieram go na mniejsze kawałki i z jednego z nich składam trójkąt. Pakuję do niego motyla. Tylko co dalej z nim zrobić. Przecież nie wrzucę go do torby luzem. Chwila zastanowienia i mam. Jeden z obiektywów przechowuję w sztywnym skórzanym futerale. Idealnie się nada w zastępstwie pudełka. Wyciągam obiektyw i wkładam motyla. Łapię jeszcze trzy modraszki i jednego bielinka. Generalnie słabo. Zniechęcony wychodzę z lasu i tą samą drogą wracam do początku góry. Na skrzyżowaniu skręcam w lewo na wschód. Droga szerokim łukiem wraca do morza. Przy wyjściu z zakrętu po lewej stronie jest duża łąka. Na niej stoją dwie samotne palmy kokosowe. Skrajem biegnie gliniasta wyboista droga. To jest drugie interesujące mnie miejsce. Wchodzę na gliniastą drogę. W koleinach stoi woda. Omijając kałuże i uważając żeby się nie poślizgnąć powoli idę. Droga wchodzi w rzadki las eukaliptusów i skręca w lewo omijając duży staw. Po stu metrach las się kończy , przede mną olbrzymia łąka. Rośliny dziesięciocentymetrowe w większości są suche. Gdzieniegdzie sterczą kępy czegoś co przypomina naszą wierzbę. Zza najbliższej wychodzi stara Tajka. W ręku ma reklamówkę. Tak się zachowuje jakby coś zbierała , ale co , nie wiem. Na mój widok macha ręką na przywitanie , odpowiadam tak samo. Łapię jakąś ważkę , a kątem oka obserwuję co robi. A ona obrała kurs na następną kępę krzaków i szoruje w poprzek łąki na bosaka. Wiadomo , jest u siebie i niczego się nie boi. Powoli wracam. Interesuje mnie staw. Schodzę nad niego. Łapię Danaus chrisippus. Okrążam go. I nareszcie znajduję ciekawe miejsce. Po lewej niewysoka zarośnięta góra , po prawej staw , razem się prawie schodzą. Utworzony trójkąt jest świetnym miejscem. Łapię kolejną Junonia orithya , w pogoni za nią o mało nie wpakowałem się w sieć kolejnej prządki. Teraz już wiem , że jest niegroźna , ale wtedy na jej widok dwukrotnie zmarszczyła mi się z wrażenia skóra na plecach. Stoję sobie na środku łączki i omiatam wzrokiem krzaki rosnące na stoku góry. I jest coś co wyraźnie odcina się od zieleni roślinności. Kolor mi nie pasuje nie powinno go tam być. Zaciekawiony podchodzę bliżej , na liściu siedzi motyl. Na pewno coś z Nymphalidae , wielkość jak nasz żałobnik. Rozłożone skrzydła są równo jasno niebieskie. Przepiękny odcień. Aż mi zaparło dech. ( nie Morpho) Nie zwróciłem uwagi czy miał coś na obrzeżu skrzydeł. Siedzi sobie spokojnie , a ja durna pała zamiast wyjąć bez pośpiechu aparat i zrobić mu zdjęcie , to zapaliłem się , że muszę go złapać. Pierwsze machnięcie siatką i pudło. Dziarsko odleciał nad samą roślinnością , najpierw pod górę , później obniżył lot i na dwóch metrach szurnął wzdłuż stoku. Zawiedziony stoję i obserwuję czy nie usiądzie. Nagle z krzaków wyskakuje drugi. Chwila kotłowaniny i obydwa znikają za drzewami. Westchnąłem głośno. Pamiętając zwyczaj Junonia orithia zastanawiam się czy nie wróci. Obok mnie bardzo szybko przelatuje , machając skrzydłami jak nietoperz Graphium agamemnon. Ale teraz , nie on mnie interesuje. Nagle zza drzew wyfruwa i siada niedaleko gdzie był wcześniej , ale trochę wyżej. Nie sięgnę go siatką. Podsuwam się powoli , trzask pękającego patyka pod moją nogą , płoszy motyla. Pięć kolejnych prób podejścia go , kończy się totalnym fiaskiem. Czas mi się kończy. Odchodzę z pustymi rękoma. Zawsze po powrocie nachodzą mnie reminiscencje. Dlaczego to tak zrobiłem , mogłem inaczej , może tak by było lepiej. Trzeba było łapać wszystko co się znajdzie w zasięgu mojego wzroku. Jakieś wyrzuty wewnętrzne. A i tak jak znajduję się w podobnej sytuacji to robię zupełnie inaczej. Wszystkie pospoliciuchy łapię po pięć sztuk każdego gatunku , reszcie odpuszczam. Wracam do hotelu. Robię kilka zdjęć ptaków krążących wokół domku. Idziemy na skromną kolację , a później na urokliwy spacer brzegiem morza.
CDN
Piotr
Załączniki
Prządka.
Prządka.
DSC01488a.jpg (92.06 KiB) Przejrzano 2781 razy
Coś może trzmielowate?
Coś może trzmielowate?
DSC01486a.jpg (94.15 KiB) Przejrzano 2781 razy
Widok na staw.
Widok na staw.
DSC01480a.jpg (147.91 KiB) Przejrzano 2779 razy
Ważka
Ważka
DSC01475a.jpg (107.4 KiB) Przejrzano 2782 razy
Coś dla Łukasza - mucha
Coś dla Łukasza - mucha
DSC01319a.jpg (116.37 KiB) Przejrzano 2781 razy
Wylot drogi z lasu eukaliptusowego na łąki.
Wylot drogi z lasu eukaliptusowego na łąki.
DSC01471a.jpg (135.14 KiB) Przejrzano 2778 razy
Łąka z dwoma palmami.
Łąka z dwoma palmami.
DSC01467a.jpg (118.22 KiB) Przejrzano 2780 razy
I tu też.
I tu też.
DSC01450a.jpg (145.89 KiB) Przejrzano 2778 razy
Tu nie wszedłem.
Tu nie wszedłem.
DSC01449a.jpg (144.03 KiB) Przejrzano 2780 razy
Polana w lesie u podnóża góry.
Polana w lesie u podnóża góry.
DSC01439a.jpg (146.92 KiB) Przejrzano 2779 razy
Młode kauczukowce.
Młode kauczukowce.
DSC01445a.jpg (144.81 KiB) Przejrzano 2779 razy
W prawo , czy w lewo?
W prawo , czy w lewo?
DSC01438b.jpg (125.23 KiB) Przejrzano 2777 razy
Droga rozcinająca stok góry.
Droga rozcinająca stok góry.
DSC01436a.jpg (145.73 KiB) Przejrzano 2778 razy
Widok na górę.
Widok na górę.
DSC01456a.jpg (107.26 KiB) Przejrzano 2779 razy
Świątynia
Świątynia
DSC01433a.jpg (142.28 KiB) Przejrzano 2786 razy
Awatar użytkownika
Aneta
Posty: 16269
Rejestracja: czwartek, 6 maja 2004, 12:14
UTM: CC88
Lokalizacja: Kutno

Post autor: Aneta »

Ważka wygląda mi na samca Neurothemis tullia tullia. A duża ciemna pszczoła to chyba coś z Xylocopinae.
Piotr Kowalski
Posty: 571
Rejestracja: piątek, 3 lipca 2009, 09:06
Lokalizacja: Ciemne

Post autor: Piotr Kowalski »

Dziękuję za oznaczenie. I załączam trzy zdjęcia , których rano nie mogłem podpiąć z powodu awarii prądu.
Piotr
Załączniki
Wiewiórka.
Wiewiórka.
DSC01545a.jpg (116.69 KiB) Przejrzano 2783 razy
Ptaszek
Ptaszek
DSC01520a.jpg (100.76 KiB) Przejrzano 2783 razy
Ptaszek
Ptaszek
DSC01516a.jpg (128.77 KiB) Przejrzano 2786 razy
Awatar użytkownika
Aneta
Posty: 16269
Rejestracja: czwartek, 6 maja 2004, 12:14
UTM: CC88
Lokalizacja: Kutno

Post autor: Aneta »

Wiewióra to zdaje się coś z Callosciurinae, chyba Tamiops sp.
Awatar użytkownika
Łukasz Mielczarek
Posty: 915
Rejestracja: środa, 31 maja 2006, 18:58
Specjalność: Diptera
Lokalizacja: Włoszczowa/Kraków/Olkusz

Post autor: Łukasz Mielczarek »

Mucha to ponownie przedstawiciel rodziny Bombyliidae. Rodzaj Anthrax, który występuje również w Polsce:)

Pozdrawiam
Łukasz
Jarosław Buszko
Posty: 756
Rejestracja: czwartek, 28 lutego 2008, 15:40
Lokalizacja: Toruń

Post autor: Jarosław Buszko »

Wiewiórka należy do rodzaju Funambulus (podrodzina Callosciurinae). Znanych jest 5 gatunków. W Indiach pospolitym gatunkiem był Funambulus pennati. Niektóre osobniki były bardzo ufne i nawet przychodziły jeść z ręki.
Na zdjęciu Piotra jest jest jednak inny gatunek - chyba F. palmarum, ale pewny nie jestem.
Załączniki
Funambulus pennati 2.jpg
Funambulus pennati 2.jpg (115.11 KiB) Przejrzano 2781 razy
Funambulus pennati 1.jpg
Funambulus pennati 1.jpg (58.53 KiB) Przejrzano 2782 razy
Awatar użytkownika
Aneta
Posty: 16269
Rejestracja: czwartek, 6 maja 2004, 12:14
UTM: CC88
Lokalizacja: Kutno

Post autor: Aneta »

Jarosław Buszko pisze:Wiewiórka należy do rodzaju Funambulus (podrodzina Callosciurinae).
Tyle że Funambulus sp. występuje (głównie) w Indiach i na Sri Lance, ale nie w Tajlandii - przynajmniej wg Mammal Species of the World. Natomiast z rodzaju Tamiops w Tajlandii występują dwa gatunki, T. mcclellandii i T. rodolphii - ten pierwszy na fotografiach poniżej:
http://www.bloggang.com/data/fantail/pi ... 565765.jpg
http://www.thailandviews.com/gallery/al ... uirrel.jpg
Jurek b. [†]
Posty: 144
Rejestracja: czwartek, 18 listopada 2004, 21:28
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Jurek b. [†] »

Ptaszek to Rhipidura javanica - wachlarzowka srokata.
J.
Jarosław Buszko
Posty: 756
Rejestracja: czwartek, 28 lutego 2008, 15:40
Lokalizacja: Toruń

Post autor: Jarosław Buszko »

Faktycznie, wiewiórka należy do któregoś z dwóch gatunków Tamiops. Nie przyjrzałem się dokładnie zdjęciu Piotra i źródłom wszelakim.
Piotr Kowalski
Posty: 571
Rejestracja: piątek, 3 lipca 2009, 09:06
Lokalizacja: Ciemne

Post autor: Piotr Kowalski »

16,17,18 stycznia (sobota , niedziela , poniedziałek) Dziewiąta rano opuszczamy hotel. Wywrotką dostajemy się do portu w Phe. W pobliżu jest dworzec PKS-u. Autobusy do Bangkoku odjeżdżają co godzinę. Kupujemy bilety za sześć złotych od osoby. Autobus stoi na stanowisku do jego luków wrzucamy plecaki. Zajmujemy miejsca. Autobus rusza. Chłopak od biletów przechodzi z koszykiem wzdłuż autobusu wręczając każdemu butelkę wody i za foliowaną bułkę z dżemem. Krajobraz monotonny , głównie pola ananasów. Po czterech godzinach jesteśmy w Bangkoku. Łapiemy taksówkę i za dwieście batów zawozi nas w okolice Khao San. Przechodzimy wzdłuż ulicy i odwiedzamy kilka hoteli. Mamy do wyboru pokój bez okna za sześćdziesiąt złotych , z oknem za osiemdziesiąt złotych obydwa z łazienką i śniadaniem. Albo za trzydzieści pięć złotych z widokiem na agregat wentylatora z łazienką na korytarzu i bez śniadania. Wybieramy stosowny hotel i pokój. Jest późne popołudnie wybieramy się na Khao San. Deptak z drobnymi sklepikami i restauracjami. Wzdłuż wędrują w obu kierunkach biali ludzie różnych narodowości. Wytatuowani , niektórzy z kolczykami , młodzi i starzy , z bagażami i bez. Istny młyn. Między nimi przemykają Tajowie którzy namawiają na masaż rybny , tatuaże , żeby wstąpić do pobliskiej restauracji. Jeden chodzi z tekturą zawieszoną na szyi. Napis na niej informuje , że mogą uszyć garnitur od Hugo Bossa. Obok mały stragan , opisany , że są w stanie podrobić każdy dokument w piętnaście minut. Prawo jazdy , dyplom wyższej uczelni , legitymacja prasowa to dla nich żaden problem. Wstępuję do sklepu Seven Eleven jest to jedna z dwóch sieci jakie tam spotkałem. Druga to Tesco Lotus. Ta pierwsza charakteryzuje się małymi sklepikami. Ale jest ich tak wiele , że co sto metrów jest kolejny. Kupuję wodę i idziemy do hotelu spać.
Niedziela rano. Na dziś zaplanowaliśmy wypad na bazar weekendowy Chatu Chak. Ledwo wychodzimy z hotelu zaczepia nas kierowca tuk tuka. Po chwili targu dogadujemy się , że zawiezie nas tam za piętnaście złotych. Jakiś niefortunny pojazd wynajęliśmy , albo ja jestem za wysoki. Normalnie siedząc głowę mam pod samym sufitem. Nie dość , że jest strasznie niski to dodatkowa falbana zwieszającego się brezentu zasłania mi cały widok. Raz prawie leżąc na wznak , raz zgięty w pasie oglądam miasto. Jest wczesna godzina ruch jest niewielki. Po czterdziestu minutach jesteśmy na miejscu. Bazar wielkością podobny jest do naszego byłego stadionu dziesięciolecia. Otoczony jest ulicą deptakiem. Wewnątrz całość jest zadaszona i poszatkowana prostopadle biegnącymi wąskimi korytarzami. Stragany zaczynają dopiero otwierać. Jest w nich wszystko. Większość towarów jeśli chodzi o garderobę damską szyte są chyba na Tajki , czyli małe i chude. Mnie interesuje część ze zwierzętami. Na mapce którą dostaliśmy nieodpłatnie przy wejściu znajduję odpowiedni sektor. Przeciskając się pomiędzy ludźmi wędrując wąskimi korytarzami dochodzimy do celu. Rozczarowanie moje jest ogromne. Ze sześćdziesiąt stoisk. Królują psy , głownie szczeniaki , trochę kotów , gryzoni , kilka wiewiórek i to wszystko. Spodziewałem się ryb akwariowych , owadów , gadów , ptaków a tu nic , totalne zero. Najbardziej zezłościli mnie sprzedawcy wiewiórek. (To te same co pokazywałem na zdjęciach) Siedzą pozornie grzeczne na wierzchu na klatkach. Przerażonym wytrzeszczonym wzrokiem obserwują przechodzących gapiów. Żeby nie uciekły przywiązane są krótkim sznurkiem z pętlą. Każda próba oddalenia , kończy się zaciśnięciem pętli na gardle. Okrucieństwo ludzkie nie zna granic. Po południu dach już tak się nagrzał , że duchota robi się nieznośna. Ilość tabunów przewalających się turystów wzrasta z minuty na minutę. Lawirowanie między nimi zaczyna mnie męczyć , zresztą nogi też mi już lekko zaczęły wychodzić uszami. Wychodzimy z bazaru. Obok jest stacja metra którym jedziemy do centrum. Po wyjściu z podziemi okazuje się , że jesteśmy obok dworca kolejowego , spod którego wyruszaliśmy do Kambodży. Idziemy piechotą na Khao San. Przechodzimy przez chińską dzielnicę. To tutaj w środku miasta Grażynka zatrzymuje się i woła mnie. Jaki piękny motyl. Usiłuje mu zrobić zdjęcie , ale pęd przejeżdżających samochodów , non stop go płoszy. Podchodzę bliżej przyglądam się , a to Papilio demoleus. No cóż , pozostało tylko westchnąć. Nie spotkałem go nigdzie wcześniej , dopiero w samym Bangkoku. Wieczorem wychodzimy na Khao San poobserwować wędrujących ludzi.
Poniedziałek
Pakujemy się , ostatnie drobne zakupy. Jedziemy na lotnisko. Oddajemy bagaże zasadnicze. Odprawa paszportowa i już.
Wjazd do UE lotnisko w Helsinkach. Mój bagaż podręczny wzbudza zainteresowanie. Celnik wyciąga na wierzch aparat , dwa obiektywy , jakieś szpargały , ołówek , długopis i jedną insulinówkę. Musiałem ją przeoczyć. Tak to pewnie bym ją wyrzucił. Całe szczęście , nie rozpakowana , ale i tak mi się dziwnie przygląda. W bagażu nie ma żadnego lekarstwa. Po jedenastu godzinach lotu wyglądam trochę zmarnowanie. Machnął ręką i pożyczył mi szczęśliwego lotu.
Podsumowanie
Zdecydowałem się na taką formę opisową , może trochę przydługą. Ale pomyślałem , że będzie jak znalazł na mroźne zimowe wieczory. A jednocześnie to co tam wchłonąłem , chciałem tym czymś się z kimś podzielić. Każdy dzień na takim wyjeździe to pasmo przygód. I z niecierpliwością oczekiwałem tego co przyniesie kolejny dzień. Ja to tak postrzegam. Jednocześnie chciałem pokazać , że można pojechać w sposób całkowicie niezorganizowany i nie ma żadnego strachu i w Tajlandii i Kambodży. Obydwa kraje są bardzo bezpieczne , a ludzie wyjątkowo życzliwi.
Jeśli chodzi o moją wyprawę zawsze można powiedzieć , nie ten czas , nie to miejsce. No trudno. Ale to co widziałem i złapałem mnie w zupełności satysfakcjonuje. Czasami jak zajrzę do pudełka to natychmiast odżywają we mnie wspomnienia. Każdy motyl ma swoją historię. Nigdy nie podchodziłem do łapania instrumentalnie. Co dałem wyraz w swojej opowieści.
I ostatnia konkluzja
Cały świat jeździ. Trzeba się mocno śpieszyć i odwiedzić wymarzone miejsca do póki nie zadepczą tego do końca turyści. Czego życzę wszystkim Forumowiczom jak i również udanego sezonu 2010.
Po raz kolejny mogę stwierdzić , swoje marzenia spełniam dalej , ciągle w stopniu nie satysfakcjonującym.
Piotr
Załączniki
I na koniec gwoli rozweselenia.<br />Co można kupić do jedzenia w promocji za 5 batów w sieci sklepów Seven Eleven.
I na koniec gwoli rozweselenia.
Co można kupić do jedzenia w promocji za 5 batów w sieci sklepów Seven Eleven.
00106a.jpg (70.41 KiB) Przejrzano 2778 razy
Biali na Khao San.
Biali na Khao San.
DSC01868a.jpg (119.55 KiB) Przejrzano 2779 razy
Sprzedawca garniturów na Khao San.
Sprzedawca garniturów na Khao San.
1839a.jpg (134.19 KiB) Przejrzano 2778 razy
Biali na Khao San.
Biali na Khao San.
DSC01805a.jpg (132.09 KiB) Przejrzano 2781 razy
China Town w Bangkoku.
China Town w Bangkoku.
DSC01707a.jpg (138.35 KiB) Przejrzano 2776 razy
Jeszcze raz bazar Chatu Chak.
Jeszcze raz bazar Chatu Chak.
DSC01639a.jpg (140.42 KiB) Przejrzano 2778 razy
Uliczka bazaru Chatu Chak.
Uliczka bazaru Chatu Chak.
DSC01657a.jpg (146.69 KiB) Przejrzano 2776 razy
Awatar użytkownika
MODI
Posty: 20
Rejestracja: środa, 4 marca 2009, 17:55
Lokalizacja: SUŁKOWICE

Post autor: MODI »

Rzadko udzielam się na forum, lecz czytając Pańską opowieść, czułem się jakbym sam był uczestnikiem tej wspaniałej wyprawy. Tym bardziej, że sam planowałem wyjazd do Tajlandii na początku tego roku, niestety los chciał inaczej i nie udało się. Niemniej jednak po przeczytaniu tej barwnej opowieści, przez chwilę można było oczami wyobrażni przenieść się do tej rajskiej krainy. Mam nadzieję że kiedyś uda mi się tam znależć, a Panu dziękuję za tą niezwykle barwną opowieść. Pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony piątek, 5 marca 2010, 18:45 przez MODI, łącznie zmieniany 1 raz.
Piotr Kowalski
Posty: 571
Rejestracja: piątek, 3 lipca 2009, 09:06
Lokalizacja: Ciemne

Post autor: Piotr Kowalski »

Dziękuję za odpowiedź.
Moja opowieść to zbiór wskazówek , które mogą Komuś kiedyś pomóc.
No cóż , na los czasami nie ma rady. Ale życzę , żeby udało Ci się zrealizować wyjazd bo uważam , że warto.
Piotr
ODPOWIEDZ
  • Podobne tematy
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Ostatni post

Wróć do „Podróże i ekspedycje entomologiczne”