Rafał SZCZECIN pisze:Złowienie w terenie samicy i uniemożliwienie jej złożenia jajeczek w naturze, tylko w hodowlarce, a następnie niewypuszczenie wylęgłych imagines w teren, nie może być w mojej ocenie traktowane jako hodowla.
Mi to się zawsze kłóciło z moim wyobrażeniem o hodowli. Jeśli hodować, to wypuszczać wylęg w teren.
Ale jednak to nie jest hodowla tylko zagwarantowanie sobie nowych świeżych imagines, bez urazy.
No, chyba że błędnie oceniam intencje hodowcy,
Ciekawie napisałeś, jestem trochę zaskoczony takim podejściem do tematu hodowli, ale właśnie po to jest Forum, żeby sobie o tym dyskutować.
Napiszę czym dla mnie jest hodowla i jak to postrzegam. Termin "hodowla" zdefiniowałbym tak:
Hodowla to utrzymanie przy życiu w warunkach laboratoryjnych larw lub imagines.
Hodowlą będzie:
karmienie gąsienicy trzymanej w słoiku
przechowywanie gałęzi z larwą w środku niej
trzymanie w hodowlarce straszyków z ich dokarmianiem
Czy trzymanie kota w domu jest hodowlą? Nie. A suki, która da małe pieski? No to już bardziej tak. Zatem można postrzegać proces hodowli jako proces w "danej chwili" lub w "jakimś celu". W "danej chwili" można mieć coś w hodowli, potrzymać, sfotografować, obejrzeć i np. wypuścić bądź np. spreparować. W drugim przypadku "w jakimś celu" może to być: w celu złożenia jajek, w celu uzyskania imagines". Teraz dalej - jakie będzie przeznaczanie tych imagines to jest kolejny temat wybiegający poza proces samej hodowli. Innymi słowy - hodowla to proces chowu, hodowli a uzyskany produkt np. w postaci kurzych jaj, mleka krowiego, wełny owczej czy imagines owadów to kwestia znalezienia zastosowania dla produktu. Produktem hodowli może być jajko, kurczaczek, kura i każde z nich będzie miało inne zastosowanie. Jedno pójdzie na handel inne na rozród a jeszcze inne do konsumpcji. Tak samo będzie z hodowlą owadów - sam proces hodowli jest hodowlą w oderwaniu od tego co zrobi się potem z uzyskiem z tej hodowli. Intencje hodowcy to jeszcze coś innego i bez względu na to, jakie intencje ma hodowca to hodowla jest hodowlą.
I dopiero teraz, kiedy ustalimy, ze hodowla to
hodowla postaci w warunkach laboratoryjnych a nie tak, jak napisałeś, że "
jak hodować to wypuszczać", "j
jeśli się zabije to hodowla nie jest hodowlą" albo kwestia "
oceny intencji hodowcy" to możemy porozmawiać o tym po co hodować i dlaczego robić tak a nie inaczej - a to jest zupełnie inne problem.
Teraz pytanie o czym mielibyśmy dalej rozmawiać, bo nie za bardzo wiem - o intencjach, czy o etycznej ocenie prowadzenia hodowli owadów? Mamy wartościować, czy lepiej hodować larwy na karmę dla żółwia, czy lepiej do zjedzenia czy najlepiej do robienia im zdjęć i obserwacji? A jeśli pozyskiwać samicę z terenu to pod pewnym warunkiem humanitarnym np. złowić samicę i zabić, wbić na szpilkę to jest ok, ale jeśli złoży jaja i poprowadzimy hodowlę od jaj to już będzie niefajnie? Tak to właśnie odebrałem. To "jeśli hodowla, to tylko z wypuszczaniem okazów teren" a jeśli po to, by mieć więcej okazów to to jest złe?
To napiszę Ci dlaczego to jest dobre.
Samica w niewoli składa 100% jaj i mają one znacznie większą przeżywalność niż w terenie z powodu braku wrogów naturalnych. Tą drogą możemy uzyskać wiele osobników danego gatunku. Uzyskanie takich osobników z hodowli może uchronić wiele zagrożonych gatunków przed wyłapaniem przed kolekcjonerami, którzy zamiast odławiać kolejne osobniki w terenie zakupią je tanio - np. na farmie motyli. Tak to działa.
W praktyce entomologicznej 99,9999% okazów zostaje zakonserwowanych bez możliwości ich rozrodu i bez prowadzenia obserwacji. Zaledwie jakiś ułamek promila zabitych samic ma szansę na to, że przed śmiercią jeszcze złoży jajka a entomolog-hodowca tą drogą poczyni obserwacje i uzyska dodatkowe okazy, co spowoduje, że gatunek zostanie lepiej rozpoznany a ilość osobników pozyskanych w tym celu z natury spada do minimum. Zauważ, że zamiast pozyskiwać kilkanaście okazów z trenu można pozyskać parkę. Powiesz - samica mogłaby żyć. Oczywiście - należałoby nie łowić samic ani też samców. Po prostu NIC nie łowić...?
Rafał, a czy Ty masz zbiór? A są tam samice? I zawsze wiesz i sprawdzasz, że ona już złożyła jajka? A samiec że już wykonał swoją robotę?
To skoro mamy okazy w kolekcji to dlaczego szybka śmierć i wpakowanie okazu na szpilkę postrzegasz lepiej niż gdy ten osobnik przed śmiercią złoży jajka? Może nie jesteś sam ze swoją oceną i więcej osób uważa, ze jeśli intencje hodowcy są takie, że uzyskany materiał nie zostanie wypuszczony to hodowla przestaje być hodowlą a sam akt hodowli można potępić jako jakiś szczególny akt obcowania z owadami?... Nie bardzo jestem w stanie zrozumieć taki sposób postrzegania świata, natomiast mam nadzieję, że przynajmniej wytłumaczyłem, jak to wygląda z mojej perspektywy.
Samo hodowanie jest dla mnie doskonałym uzupełnieniem w entomologii, pozwalającym na poznanie biologii, behawioru, pozyskanie dodatkowych okazów do zbioru (ależ oczywiście, że tak!).
Wyobraźmy sobie sytuację - jesteśmy w Turcji, przylatuje Akimerus berchmansi - wypasiona samica i mamy wybór: wypuścić, zabrać i wtedy mamy dwie możliwości - pozwolić jej złożyć jajka albo od razu ją zabić. Oczywiście, co robimy - nie bierzemy... Tak. Bo poza aspektem mieć-nie mieć jest też aspekt etyczny. Nie bardzo sobie wyobrażam taką akcję w terenie, że ktoś taką samicę wypuszcza, ale to kwestia może tego, że całe życie spędzałem w terenie z zawodowcami-killerami. Chociaż zdarzało się widzieć akty miłosierdzia i sam staram się samic z jajkami nie brać, bo mi ich jest zwyczajnie szkoda. Wyższy cel istnienia jest ważniejszy.
Jeśli więc bierzemy samicę to wtedy, kiedy mamy spokojne sumienie, że nie wyrządziliśmy krzywdy naturze. I ja zabierając kilka samic Pedostrangalia revestita z natury mam spokojne sumienie i 100% pewność, że nie uszczupliłem w tym wypadku populacji. Natomiast jeśli zdradziłbym położenie tego stanowiska – masakra populacji byłaby gotowa, właśnie z powodu rzadkości tego gatunku, o czym był mój porzedni post. Dlatego lepiej uzyskać dodatkowe okazy drogą hodowli niż z natury i rozesłać znajomym. I w takim wypadku uszczerbek w naturze został zminimalizowany.