Atrakcyjne tereny ?

Opisy, jak się przygotować, relacje ...
Awatar użytkownika
Grzegorz Banasiak
Posty: 4470
Rejestracja: poniedziałek, 2 lutego 2004, 23:27
UTM: DC45
Lokalizacja: Skierniewice
Podziękował(-a): 3 times
Podziękowano: 1 time
Kontakt:

Atrakcyjne tereny ?

Post autor: Grzegorz Banasiak »

Ciągle mówimy, a raczej piszemy o tzw. atrakcyjnych terenach. Miejsca takie pozwalają na znalezienie wielu gatunków przy małym wysiłku i w stosunkowo krótkim czasie. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że godne uwagi są również miejsca (przynajmniej wizualnie) mniej atrakcyjne. Poznanie fauny danego terenu często wymaga penetrowania i takich miejsc. Biologia wielu gatunków nie jest wystarczająco poznana, zdarza się, że rzadkie okazy znajdujemy zupełnie przypadkowo, niejako przy okazji, co i mnie się zdarzyło.

Na koniec dodam, że moim marzeniem jest entomologiczna wyprawa do Tajlandii - która z całą pewnością należy do tych atrakcyjnych miejsc, za którymi każdy z nas tęskni i wzdycha w marzeniach.
Bujnik Bartek
Posty: 77
Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 20:15
Lokalizacja: Elbląg

odpowiedź

Post autor: Bujnik Bartek »

Z tego co przejrzałem ostatnie posty to właściwie to za wiele nie napisaliśmy o żadnych atrakcyjnych miejscach mój post o Olsztynie też nie jest tak do końca prawdziwy bo pomimo iż łapałem te owady to uważam że w innych częściach naszego kraju jest dużo lepiej. W Olsztynie więkrzość gatunków które zbieram nie występują masowo i trzeba się naprawdę nachodzić aby coś znaleźć, potem jak cos znajdziesz już jest łatwiej.
Ale warto by było pzrynajmniej dla mnie poczytać o biologii gatunków zaobserwowanej przez szanownych kolegów o ich preferencjach i temu podobne sprawy.
Oczywiście każdy kto ma podwórko przed lub za domem może pisać że nałapałem owadów na drewnie opałowym ale mógłby napisać jakie było to drewno itp. a Ci którzy nie mają podwórka też przecież zbierają owady.
Rozumiem że ktoś może powiedzieć że od biologii to są książki ale słyszałem juz wiele przypadków w których biologia opisana w literaturze nie zgadzała się z tym co zaobserwowaliśmy.
Potraktujmy to może jak jakiś poradnik dla małych Jasiów "takich jak ja".
Pozdrawiam wszystkich
Pawel Jaloszynski
Posty: 1887
Rejestracja: czwartek, 5 lutego 2004, 02:00
Lokalizacja: Palearktyka

Re: odpowiedź

Post autor: Pawel Jaloszynski »

Bartek, to nie jest takie proste... Atrakcyjny teren dla kazdego wyglada inaczej, wypusc dziesieciu chrzaszczarzy do jednego parku a kazdy ci co innego przyniesie. Ja wiem, ze gdzies tam na poczatku czlowiek chce trafic takie miejsce, zeby sie maksymalnie nachapac w krotkim czasie i powiekszyc zbiory pieciokrotnie. Kazdy tak ma. Potem jak juz sie ma iles tam gatunkow to sie zaczyna jezdzic specjalnie po cos konkretnego, piecset kilometrow stojac na jednej nodze miedzy wagonami w pociagu do jakiejs zabitej dechami wsi, w ktorej 50 lat temu ktos zlapal to, czego ci w kolekcji brakuje. Wracasz rozczarowany, a tydzien potem wychodzisz kupic bulki na sniadanie i w miejscu, ktore znasz od 30 lat siada ci na koszuli ten wlasnie rzadziol... Albo po kompletnie nieudanym wypadzie w teren reklamowany jako super przez wszystkich znajomych idziesz cos zjesc do knajpy a kelner przynosi ci na talerzu bardzo rzadki gatunek histerida machajacy do ciebie czulkami spod maselka (co mi sie kiedys przydarzylo). Sa takie miejsca, ktore penetruje o kazdej porze roku od lat, lacznie z zakladaniem wszelkich pulapek, hodowlami z roznorakiego materialu itd., a kazdego roku znajduje kilkanascie gatunkow, na widok ktorych skacze mi cisnienie. Albo dziesiec lat laze w miejsce, gdzie raz w zyciu wysialem ze sciolki cos ekstra i mimo przepuszczenia przez sito tony lisci od tego czasu ani jedna sztuka wiecej sie nie objawila.
Jedna rzecza jest naturalne bogactwo terenu, druga umiejetnosc zobaczenia tego bogactwa. To drugie to efekt wieloletniego lazenia po terenie i oczytania, wiec nie mow, zeby cie nie odsylac do ksiazek, bo tak to sie nie da. Co z tego, ze masz pod reka super tereny (pisales chyba o Olsztynie, co ja bym dal, zeby to bylo blizej Poznania...), jesli lapiesz tam tylko jakies pospoliciaki i jeszcze ci sie wydaje, ze wszedzie indziej musi byc lepiej? Im wiecej wiesz o biologii robactwa tym wiecej ciekawych rzeczy zaczynasz lapac.

I zeby nie byc tak zupelnie poza twoimi oczekiwaniami ;-) Dla mnie z terenow, ktore znam stosunkowo dobrze, najciekawsze sa te lezace blisko Wloclawka i Poznania. W tym pierwszym przypadku trzeba tylko wiedziec, zeby sie nie pchac w beznadziejne monokultury sosnowe, ktorych na Kujawach mamy dostatek, tylko wybierac okolice pelne polodowcowych jeziorek i roznorakich utworow morenowych, gdzie wsrod tej wszechobecnej sosny trafia sie nagle obszerne zaglebienie terenu wypelnione torfowcami i wierzba, przechodzace z jednej strony w wilgotna lake, ktora dalej sie podnosi i zmienia w suche wzniesienie, gdzies tam czasem jest jakas stara lipa itp... Sa takie miejsca pod samym Wloclawkiem, sa w okolicach Gostynina, i z drugiej strony, w kierunku Torunia, pod Nieszawa. Dolina Wisly, jakies starorzecza, wierzby, podmokle laki przeplatane suchymi pagorkami i lasami. Tylko jak ci napisze, co tam lapalem, to ci to wiele nie powie, bo to sam drobiazg z niepopularnych rodzin... A jesli chodzi o Poznan i okolice, to tereny wokol Promna i Pobiedzisk, po prostu marzenie, masz tam wszystko, od pol i kseroterm po swietliste dabrowy, buczyny, mroczne bagniska, legi, jeziora z calym dobrodziejstwem otaczajacych je torfowisk i olsow, po prostu wszystko. Ogromna roznorodnosc siedlisk na stosunkowo niewielkim obszarze, to jest to, czego powinienes w terenie szukac, to zawsze zwiastuje ciekawe lowy. W tych wszystkich siedliskach zwykle najciekawsze sa ich skraje; brzegi lasow, strefa brzegowa zbiornikow wodnych, nasyp kolejowy majacy po jednej stronie las a po drugiej rozlegle laki, odosobnione grupy drzew stojace w otwartym terenie, takie rzeczy. Co ja ci tu zreszta bede wypisywal, to tak jakbym zaczal tlumaczyc jak noza i widelca uzywac...

A pierwszym terenem, ktory w Polsce przyprawil mnie o permanentny wytrzeszcz oczu, to byly Bieszczady. Ale nie te oblegane przez turystow polnocne czesci, ale to wszystko, co jest w najbardziej poludniowo-wschodnim zakatku kraju. Tam gdzie misie chlopom cielaki podbieraja, ministrowie jezdza chlac i polowac, Gnorimus nobilis jest pospolitszy od Geotrupesow a punkt skupu jagod od zbieraczy niszczacych grabiami poloniny jest w chacie szefa strazy Bieszczadzkiego PN ;-) Czyli Ustrzyki Gorne i stamtad w dol, na poludnie i wschod. Miejscowi czarni jak Murzyni wypalaja wegiel drzewny, ktory jedzie do Niemiec, wraca do naszych supermarketow w workach i jest sprzedawany jako niemiecki (ale czesto z paczka po ExtraMocnych w srodku...), mieniaki dziesiatkami siedza na kazdym zdechlym krecie i wlaza do smierdzacych butow zostawionych przed namiotem, a lody wyprodukowane w Rzeszowie docieraja po tygodniu i sa po drodze piec razy rozmrazane i zamrazane. Arctia caja setkami przylatuje do swiatla, Carabus auronitens po dwoch dniach staje sie nudny, myszy potrafia wpierniczyc mydlo w plecaku... Co jest najbardziej niesamowite, to gatunki sporadycznie widywane na polnocy kraju paletaja sie naokolo calymi stadami, wlasnie ta obfitosc robactwa rzuca sie najbardziej w oczy.
Albo Roztocze; pierwszy dzien i uganianie sie po polach za Cicindela germanica, Necydalis major gdzies na poboczu szosy... To byl teren, z ktorego po raz pierwszy w zyciu musialem zwyczajnie uciekac ze wzgledu na komary, czegos takiego nie widzialem ani wczesniej, ani pozniej. Nocowanie pod golym niebem po prostu nie bylo mozliwe (a namiotu sie oczywiscie nie chcialo targac...), obled... Ale to juz w sumie material na odrebna opowiesc, i tak juz sie rozpisalem ponad miare.

pozdrawiam,
Pawel
Alex
Posty: 27
Rejestracja: wtorek, 16 marca 2004, 23:27
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Alex »

Zgadzam się w pełni, że frajda jest znacznie wieksza gdy penetruje się nowe, mniej znane tereny. Też jestem małym Jasiem i często nie wiem co spotykam na swej drodze (głównie chodzi mi o chrząszcze) Ale dla przykładu w okolicach Krakowa jest kilka naprawdę znakomitych miejsc, gdzie można połowić fajne okazy motyli, porobić fotki. Niektóre tereny są niezwykłe, na pozór nic ciekawego, monotonna łąka ze stosunkowo niewielką ilością gatunków roślin. A zróżnicowanie gatunkowe entomofauny wręcz przeciwnie. Zachęcam więc jak najbardziej do szukania owadów tam gdzie ich sie nie spodziewamy. Dla wyobrażenia podam przykład. Podczas jedngo wyjazdu, w godzinach 9 - 15 na skraju wyżyny śląskiej zaobserwowałem 54 gatunki motyli dziennych. Czyli mniej więcej 1/3 naszych wszystkich rodzimych. Do tej pory jest to mój dzienny rekord. W żadnym innym, znanym miejscu, ani w Bieszczadach, Pieninach czy P. Białowieskiej nie spotkałem sie z taką ilością.

Pozdrawiam!
Awatar użytkownika
Piotr Kutiak
Posty: 19
Rejestracja: sobota, 21 lutego 2004, 00:06
Lokalizacja: Sanok
Kontakt:

Bieszczady

Post autor: Piotr Kutiak »

Witam wszystkich

Zgadzam się z wypowiedzią Pawła Jaroszyńskiego iż udane łowy wiążą się z znajomością terenu, długoletnią obserwacją gatunków zasiedlających dane siedlisko; nierzadko także udana wyprawa zależy od odrobiny szczęścia. Opisywane przez Pawła połowy w Bieszczadach, jak mniemam odbywały się na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego, tudzież w jego otulinie. Nie dziwi mnie zatem fakt iż był świadkiem obecności wielu ciekawych gatunków w pobliżu Ustrzyk Górnych. Najbardziej udane łowy wiążą się z penetracją terenów należąchych do obszarów chronionych: rezerwatów, parków itd.
Owady poławiam przez cały rok, okres wiosny, lata i jesieni nie wymaga rzadnych komentarzy, od pułapek Barbera, przez świetlne na przynętach skończywszy, czerpak, siatka itd. W okresie zimowym natomiast duże efekty daje penetracja spróchniałych kłód, pniaków itp. W pobliżu Sanoka - miejsca mojego zamieszkania, od kilku lat obserwuje liczebność i kondycję zgrupowań Carabidae. Jedna wyprawa na poszczególne oddziały leśne z drzewostanami w wieku 80-110 lat daje wynik odłowionych co najmniej 11 gat biegaczy, często odnajduje gatunki z rodz. Elateridae, Sliphidae itd. Czesto natrafiam na poczwarki zawisaków, matki szerszeni i trzmieli. Nie wszystko co odnajdę zabieram ze sobą, niejednokrotnie eksperymentuje przenosząc poszczególne gat. do innych oddziałów, a nawet leśnictw.
Wracając do tematu Bieszczadów, pamiętam jeszcze w Technikum Leśnym w Lesku gdy w 4 klasie oddawało się owady w celu zaliczenia przedmiotu Ochrona Lasu. Niejednemu z szanownych entomologów udzielających się na forum, oczy wyszły by na wierzch. Moi koledzy oddawali przeróżne gatunki od Lucanus cervus,Cerambyx credo, Rosalia alpina na Acherotina atropos skończywszy. Niejednokrotnie trafiały się inne rzadkie i godne uwagi okazy rodzimej entomofauny.Niestety okazy te często były skatowane, nabite na zwykłe szewskie szpilki, nie oznaczone itd. Jakiekolwiek informacje o tych gatunkach można było zdobyc jedynie poszukując danego gościa i godzinami molestować go " gdzie znalazłeś tego chrząszcza"? :)
W Bieszczadach odławiałem mnóstwo owadów, znam prawie każdą wioskę , rezerwat itd. Bieszczadzki Park Narodowy w pełni wywiązuje się z swego zadania, nie bez znaczenia jest fakt, iż współpracuje z wieloma specjalistami z zakresu entomologii. W roku 2000 na terenie parku stwierdzono obecność 1997 gatunków chrząszczy( 33% fauny Polski) z czego Cerambycidae 92 gat, Carabidae 215 gat, Scarabaeoidae 48 gat itd.

Bieszczady w ustach turystów jawią się jako kraina dzika, egzotyczna, pełna niespodzianek itd. Opisy pozyskania borówek grabiami, misiów cielakożerców troche mnie rozbawiły :). Raczej nie polecam rozwodzić się na temat Bieszczadów turystom, przyjezdnym w knajpach w Wetlinie i w Cisnej. Ludek tu biedny, ale bardzo honorowy.Wystarczająco już media spaczyły wizerunek Bieszczad jako krainy gdzie głodne dzieci biegają w zimie na bosaka...

Pozdrawiam wszystkich
Marek Wełnicki
Posty: 362
Rejestracja: poniedziałek, 16 lutego 2004, 14:37
Lokalizacja: Warszawa
Podziękowano: 1 time

Bieszczady....

Post autor: Marek Wełnicki »

No, mnie z kolei rozbawiły peany na cześć Bieszczadzkiego PN i mieszkańców Bieszczadów. Ludek może i tam biedny, ale za to jaki pazerny - zaoferują byle co, ale za cenę iście europejską. To samo dotyczy Bieszczadzkiego PN - porównajcie np. opłatę za wstęp do Tatrzańskiego PN z opłatą (a raczej opłatami), którą należy uiśćić dojeżdżając do Bukowca w celu odbycia pieszej wycieczki wzdłuż doliny górnego Sanu. Wzdłuż obwodnicy nie zbudowano żadnych zatoczek, gdzie można zatrzymać się, coś zjeść, zostawić samochód na jakiś czas. Za to są płatne parkingi (czyli ogrodzony kawał łąki) o stawkach jak na strzeżonych parkingach w centrum Warszawy. W Wołosatem dojeżdża się do parkingu i dalej koniec - zakaz wjazdu. Ale kawał dalej nowe budynki zbudowane przez Park z wynajmowanymi pokojami gościnnymi, samochody na drodze (zamkniętej niby dla ruchu) jeżdżą w obie strony, rejestracje z całej Polski. Czyli obszar już chroniony, ale nie dla wszystkich. Generalnie, miałem bardzo mieszane uczucia obserwując widoczne efekty (czy raczej ich brak w odniesieniu do dzialań na rzecz turystów) działalności Bieszczadzkiego PN. No, i te wyręby lasu na każdym kroku, w bezpośrednim sąsiedztwie BPN (np. Balnica), las dosłownie zryty gąsienicami ciężkich pojazdów, wycinane piekne, stare buki.
Cóż, dobrze by było żeby w Bieszczadach honor jeszcze szedł w parze z innymi zaletami...
Coś chyba z tymi jagodami to jest na rzeczy - w całej Polsce zbieracze grabią lasy, dlaczego w Bieszczadach miało by być inaczej. Jak zresztą zebrać takie ilości odstawiane do skupów - skubiąc po jednej jagódce? Nie wiem, jak jest z miśkami, ale wilki to chyba codziennie atakują co się da. Tak przynajmniej można sądzić z tego larum, które podnoszone jest od kilku lat z żądaniami przywrócenia polowań na te drapieżniki.
Ale można próbować nie zwracać na to wszystko uwagi, a przepiękna przyroda wynagrodzi wiele.
Awatar użytkownika
Jacek Kurzawa
Posty: 9511
Rejestracja: poniedziałek, 2 lutego 2004, 19:35
UTM: DC30
Specjalność: Cerambycidae
profil zainteresowan: Muzyka informatyka makrofotografia
Lokalizacja: Tomaszów Mazowiecki
Podziękował(-a): 4 times
Podziękowano: 2 times
Kontakt:

Bieszczady

Post autor: Jacek Kurzawa »

Chciałbym jednak obronić Bieszczady, aczkolwiek nigdy nie byłem w okolicach Bieszczadzkiego PN i nie mogę na ten temat nic powiedzieć. Być może tak jest... W Pieninach miałem taki epizod, że własnie nadleciał smiglowiec i wylądował na łące. Ponieważ byliśmy samochodem z dzieciakami, zatrzymaliśmy sie. Z przejeżdżającej furmanki dało się usłyszeć nawolywanie do stojącego nieopodal miejscowego: "... skasuj tych turystów za oglądanie helikoptera, przecież to Twoja łąka!". Ale myślę, że to jest tak, że jak się wysiada z luksusowego samochodu w białych spodniach z kamerą na szyi (no byliśmy całkowicie turystycznie), to trzeba sie liczyć z takim zachowaniem. Jak się założy lekko podarte dźinsy i zintegruje się z otaczającą przyrodą, jakiś plecaczek, spocone czoło i z usmiechem powita miejscowego w Bieszczadach, to ja nie wierzę że może być inna reakcja, jak tylko miłe powitanie i rozmowa. Wielokrotnie mieszkałem u miejscowych w Bieszczadach (namiot, stodoła, dom) i pamiętam, że smiali się z turystów, ale zawsze tylko z takich "w wyprasowanych koszulkach". Patrzyli troche na entomologów jak na "kosmitów" to fakt, ale zawsze można było liczyć na miejscowych (w Bieszczadach) bo gdzie indziej nie miałem okazji. Dla mnie Bieszczady to kawał kolorowego terenu jak z bajki, moc owadów, morze kwiatów, słońca i zapachów, przestrzeń i historia - czas tutaj jest inny. Wszystko jest inne, ale ... cudowne :-)
Alex
Posty: 27
Rejestracja: wtorek, 16 marca 2004, 23:27
Lokalizacja: Kraków

Bieszczady odp.

Post autor: Alex »

Zgadzam się z Jackiem, Bieszczady posiadają unikalny, niepowtarzalny charakter. Znam dobrze te góry, wiem że nie jest łatwo pogodzić ochronę wspaniałej przyrody ze stale rosnącym ruchem turystycznym. Jednak mimo okresów gdzie rzeczywiście tłumy turystów kłębią się na popularnych bieszczadzkich szlakach góry te są puste, dzikie i tajemnicze. Fascynujący jest gasnący element starej gospodarki ludzi zamieszkujących te ziemie od wieków. ślady wsi, cmentarzysk, cerkwi pochłaniane przez przyrodę. Trudno się więc dziwić autochtonom że próbują zarobić jak najwięcej. To ludzkie zachowanie, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Władze BdPN już od dłuższego czasu zastanawiają się nad zwiększeniem cen biletów do Parku, chcą chronić przyrodę, jednak wiedzą że bez pieniędzy przyjezdnych nie byłoby możliwe tak sprawne, wręcz wzorcowe zarządzanie Parkiem. Osobiście jestem zdania że płatne łąki przydrożne, brak infrastruktury i ogólny obraz zapuszczenia doskonale pasują do tego miejsca i potęgują charakter Bieszczadów.
Pawel Jaloszynski
Posty: 1887
Rejestracja: czwartek, 5 lutego 2004, 02:00
Lokalizacja: Palearktyka

Re: Bieszczady....

Post autor: Pawel Jaloszynski »

Marek Wełnicki pisze:Coś chyba z tymi jagodami to jest na rzeczy - w całej Polsce zbieracze grabią lasy, dlaczego w Bieszczadach miało by być inaczej.
Dokladnie to jest tak, ze glownym zajeciem tubylcow latem jest zbieranie jagod, a zima konsumowanie napojow wysokoenergetycznych i ewentualnie praca przy wycince plus klusownictwo. Straznicy BPNu to ludzie miejscowi, a jak ktos byl w Bieszczadach, to wie, ze tam ludek dosc specyficzny, chate komus spalic to zaden problem. Jakby straznicy kasowali kazda babcinke zasuwajaca grabiami po jagodziskach to by dlugo nie postraznikowali... Uklad jest taki, ze jagodziarze wychodza na poloniny wczesnie rano a straznicy na tyle pozno, zeby ludek zdazyl juz obrocic z wiadrami z powrotem ;-)
Krotko bo krotko, ale ogladalem prace w parku z bliska, w dawnych pieknych czasach poznanski (i nie tylko poznanski) SOP aktywnie wspolpracowal z dyrekcja parku. Papier na zbieranie dostalem, pare ciekawych rzeczy widzialem... Na pewno "wszystko jest tutaj od naszego inne", jak pisal Marco Polo o troche innych okolicach. Mozna wpasc w lesie na poszukiwacza skarbow z wykrywaczem metali, wszedzie zreszta z ziemi wylaza rozmaite militaria, miejscowi z Berehow w wywiadach w telewizji na pytanie, czy nie chcieli by sie przeprowadzic w inne regiony Polski odpowiadaja, ze "tak, panie, zawsze chcialem mieszkac we Wetlinie", na drogach zaznaczonych na mapach czasem buki rosna. "Normalni" turysci raczej skupiaja sie na obleganiu knajp, a ze duzo tanich schronisk zostalo przerobionych na drogie hotele to i typowych lazikow jest jakby mniej (klimat w samych Ustrzykach jest dosc ciekawy, w dzien wsciekle goraco, w nocy tragicznie zimno, praktycznie nie da sie spac pod golym niebem bez zimowego spiwora!).
A stan zbadania bieszczadzkich chrzaszczy ciagle jest bardzo daleki od przyzwoitego. Pewnie lepiej jest z takimi grupami jak kozki itp., ale jak sie spojrzy na jakies drobne, niepopularne rodziny to az trudno uwierzyc, ile pospolitych w calej Polsce gatunkow nigdy nie bylo stamtad podawanych.
pozdrawiam,
Pawel
Marek Wełnicki
Posty: 362
Rejestracja: poniedziałek, 16 lutego 2004, 14:37
Lokalizacja: Warszawa
Podziękowano: 1 time

Bieszczady cd.

Post autor: Marek Wełnicki »

Witam!
Jacku i Alex'ie - Bieszczadów nie trzeba bronić, Bieszczady bronią się same! Zwłaszcza dla nas - osób wrażliwych na piękno przyrody! Właśnie tak, jak napisałem w ostatnim zdaniu - piękno niepowtarzalnej, niezwykłej przyrody i ślady historii na każdym kroku z nawiązką wynagrodzą zgrzyty związane z obserwacją mentalności miejscowych, albo działania Parku. I nadal zamierzam tam jeździć, bo uważam, że mimo wszystko warto. Nie zmienia to jednak faktu, że wiele rzeczy oceniam krytycznie, i o nich piszę. Dotyczy to też cen biletów za wstęp do parku - już uważam je za wyśrubowane, a chcą je jeszcze podnieść... A może w ogóle zamknąć Park przed ludźmi? Tylko wtedy po co on ma istnieć, jeśli nikt nie będzie mógł cieszyć oczu widokiem prawdziwej przyrody?
Rozumiem też, że każdy chce zarobić jak najwięcej dając w zamian jak najmniej, ale nieco mnie dziwi (delikatnie mówiąc) jakie warunki za te same pieniądze dostaję w Bieszczadach i w innych polskich górach. Z pewnością wynika to w dużym stopniu ze zbyt małej (nadal!) oferty w stosunku do popytu - cóż, jak pojawi się kiedyś większa konkurencja, to zapewne utrzyma ceny w ryzach.
Natomiast nie za bardzo rozumiem zdania Alexa, że płatne parkingi (łąki) i brak miejsc do zatrzymania się przy szosie potęguje dziki charakter Bieszczadów. To tak, jakby np. wprowadzenie płatnego parkowania w centrum Warszawy potęgowało charakter miasta. Chyba tylko w kierunku, żeby wnerwić mieszkańców. A tu chodzi nie o żadną szumną infrastrukturę, tylko o zrobienie co kilka km niewielkiej zatoczki z kilkoma ławkami zbitymi z desek, żebym mógł zatrzymać się na chwilę, zrobić zdjęcie malowniczemu pejzażowi i zjeść kanapkę. I nie był zmuszony w takim przypadku do płacenia haraczu parkingowemu. Mówiąc po prostu - żebym miał wybór. Przecież nie pisałem o stawianiu wielkich hoteli i restauracji (choć to zapewne powstanie dużo szybciej niż drobne inwestycje dla zwykłych turystów). Takie drobne inwestycje na pewno niczego nie zniszczą.
A trafnych spostrzeżeń Jacka, tak z Pienin, jak i z Bieszczadów, właściwie nie ma potrzeby komentować. Jak ktoś wysiada z samochodu (nie tylko luksusowej limuzyny, cokolwiek to dla każdego znaczy), czy ma czystą i wyprasowaną koszulkę, to należy go za to skasować co najmniej podwójnie. Cóż, mentalność Janosikowa jest głęboko u nas zakorzeniona - taka "polska specjalność".
Awatar użytkownika
Piotr Kutiak
Posty: 19
Rejestracja: sobota, 21 lutego 2004, 00:06
Lokalizacja: Sanok
Kontakt:

Bieszczady cd...

Post autor: Piotr Kutiak »

Witam

Wnioskuję z wypowiedzi kolegów, iż każdemu z was Bieszczady są znane.

Ustosunkuję się do wypowiedzi Marka Wełnickiego; jak można porównywać ceny biletów BPN do Tatrzańskiego Parku Narodowego?! Dysponuje danymi : ogólna liczba zwiedzających Bieszczadzki Park Narodowy na pieszych szlakach(wg sprzedanych biletów) rok 1997 -120 775, rok 1998 - 79 335, rok 1999 - 93 834. Czy te liczby można porównywać z TPN? Są bary w wioskach, co prawda nie ma McDonalda, Pizza Hut:D, a zatoczki zeszpeciły by nieodwracalnie ten jeden z niewielu zakątków kraju gdzie dominuje dzika przyroda. Dużo jest turystów którzy najchętniej chcieli by wjechać na szczyt samochodem, owszem jest to możliwe ale w Rumunii. Polecam Alpy Rodniańskie, nawet dojazd na szczyt o wysokości 1800m n.p.m. jest tam możliwy!!! Są tam polskie wioski, ludzie są serdeczni, i jest całkiem bezpiecznie.
Co do "pazerności" mieszkańców... W Bieszczadach mam wielu przyjaciół wśród leśników , myśliwych, pracowników BPN i Straży Granicznej... Ktoś kto przyjezdza tu na tydzień nie ma pojęcia jak tu się żyje. Cały ruch rurystyczny odbywa się tutaj tylko przez 3 miesiące, poźniej jest zastój. Najwięcej zarabia Solina i Polańczyk, lecz po połowie września wszystkie punkty gastronomiczne są tu zamknięte. Nie wiem czy cena 4zł, 2zł ulgowy za całodniowy pobyt na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego jest tak wygórowana...Można sie przecież zapisać do PTTK, (koszt wpisowego i składek to nie sa duże pieniądze) i można korzystać ze zniżek. Można postarać się w siedzibie BPN o pozwolenie na poruszanie się na terenie Parku w celach badania entomofauny.
Co do gospodarki leśnej; jestem leśnikiem i bardzo czesto wysłuchuję osób postronnych o gospodarce leśnej porwadzonej przez poszczególne jednostki administracyjne Lasów Państwowych. Cóż, ani leśniczy , ani tym bardziej podleśniczy nie ma wpływu na plan rocznego pozyskania, one są ustalane przez operaty narzucane nam przez Regionalne Dyrekcje Lasów Państwowych oraz przez inne jesdnostki administracyjne LP. Podczas szacunków brakarskich jednak leśnicy dbają by zachować nasienniki, przygotować powieszchnię do odnowienia itd. Kto nie pracował w LP ten nie wie, jaka to odpowiedzalność.
Co do sprawy wilków w Bieszczadach, ich liczbę szacuje się na 400 sztuk. Dane są wiarygodne, jednak wilki przechodzą na granice to ukraińską to słowacką. Niejednokrotnie podczas wędrówek i polowań w Bieszcadach obserwowałem watahy wilków. Faktem jest iż ich działalność ogranicza populację zwierzyny płowej. Co do codziennych ataków na owce to gruba przesada. Co do odstrzału wilków moje zdanie jest takie iż powinno się wprowadzić odstrzał do 50 sztuk, co roku wniosek ten jest jednak odrzucany przez Ministerstwo środowiska. Nawet gdyby doszło do odstrzału wilka w Bieszczadach to podejrzewam iż tu pierszeństwo mieli by dewizowcy.
Mógłbym się nad tematem Bieszczad rozwodzić godzinami, jestem związany z tym terenem od urodzenia i zawsze będe gloryfikował majestat bieszczadzkiej przyrody i ludzi którzy tu mieszkają. A ludzie tu są naprawdę serdeczni o czym niejeden turysta się przekonał.

Zaznaczam iż w powyższym tekście, ani w wcześniejszym poście, nie chciałem nikogo obrazić. Zdaję sobię także sprawę iż mogę nie przekonać niektórych kolegów, którzy o Bieszczadach mają inne zdanie.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Alex
Posty: 27
Rejestracja: wtorek, 16 marca 2004, 23:27
Lokalizacja: Kraków

Bieszczady

Post autor: Alex »

Kontynując bieszczadzką dyskusję wyjaśnię.. , stwierdzając iż "łąki parkingowe" na terenie Parku są odzwierciedleniem tego obszaru mam na myśli ich prostotę i naturalny charakter. Oczywiście, że w takich miejscach powinny być wystrugane z drewna klocki i stoliki na mały odpoczynek, posiłek itp. Jednak mała liczba parkingów i ich taki a nie inny stan to zamierzone działanie władz Parku. I tu można by rozpocząć kolejny etap rozmowy, czy takie stanowisko jest słuszne. Zawsze w podobnych miejscach będzie powstawało wiele problemów, i można zapytać gdzie postawić granicę amiędzy ochroną środowiska a udostępnianiem obszarów chronionych dla turystyki.
Najlepiej jednak zostawić te sprawy własnemu biegowi :) cieszmy się że mamy takie góry!!!

Pozdrawiam
Alek
Przemek Zięba

Bieszczady

Post autor: Przemek Zięba »

Ciekawa polemika, znam Bieszczady dość dobrze, chociaż trudno jest powiedzieć ze znam jak własna kieszeń. Niektóre opinie dotyczące Bieszczadów są krzywdzące. Nikt kto mieszka w dużym mieście nie zdaje sobie sprawy co to znaczy mieszkać w Bieszczadach, przecież to jeden z najbiedniejszych regionów Polski, region gdzie często ludzi nie stać na zakup butów, czy nawet podstawowych produktów spożywczych. Dlatego ludzie starają się zarabiać jak mogą, Bieszczady są napakowane ludźmi rzeczywiście tylko w okresie wakacyjnym z delikatną poprawką na okres zimowy, kiedy to przyjeżdżają narciarze. Jeśli komuś zaczyna zaglądać w oczy bieda szuka różnych sposobów zarobkowania, przyjezdnym może się wydawać że wszyscy tubylcy próbują ich naciągnąć, uważam że więcej jest naciągactwa nad polskim morzem, w innych górach jak Tatry itp., chociaż ludzie są znacznie zamożniejsi w tych rejonach niż w Bieszczadach. Jest to wspaniały region, zagrożony największym bezrobociem w Polsce, stąd zbieranie jagód w BPN (bo z kłusownictwem to przesada) uważam za działanie choć naganne to nie mające cech przestępstwa. Jakoś ludzie muszą żyć a często turyści wyrządzają większe szkody, śmiecą, dewastują itp. Opłaty za parkingi są wyższe w wielu mniej atrakcyjnych miejscach w kraju. Uważam, że specyfika i piękno Bieszczadów wynagradza ewentualne poniesione koszty. Zresztą nie bądźmy śmieszni, opłata za wejście do BPN czy ewentualne opłaty za pole namiotowe są naprawdę symboliczne. Niedźwiedzie wcale nie podbierają cielaków gospodarzom, a jeśli już to były to przypadki incydentalne, a ministrowie nie jeżdżą chlać – może jeszcze w poprzednim systemie się przyjęło mówić, zresztą przeczytajcie doskonałą książkę ,,Hajże na Bieszczady” Michałowskiego, wiele Wam wyjaśni.
Natomiast Bieszczady są słabo poznane faunistycznie i wiele pozostało do odkrycia, wszystko przed nami.
Pozdrawiam
Przemek
Awatar użytkownika
Piotr Kutiak
Posty: 19
Rejestracja: sobota, 21 lutego 2004, 00:06
Lokalizacja: Sanok
Kontakt:

Bieszczady...

Post autor: Piotr Kutiak »

Brawo Przemek, zgadzam sie z twoją wypowiedzią, nic dodać nic ująć.
Polecam także książkę Artura Baty "Czas skorpiona".

Pozdrawiam
Piotr
Marek Wełnicki
Posty: 362
Rejestracja: poniedziałek, 16 lutego 2004, 14:37
Lokalizacja: Warszawa
Podziękowano: 1 time

Re: Bieszczady...

Post autor: Marek Wełnicki »

No, polemika zrobiła się ciekawa i z przyjemnością czytam wpisy.
Nie aspiruję tutaj, broń Boże, do miana znawcy Bieszczadów, a zresztą kto z nas może uczciwie siebie takim nazwać. Po prostu jeżdżę trochę po Polsce (a jak się da, to czasem i nieco dalej), porównuję, i nie widzę w tym nic niestosownego. Na temat kosztów pól namiotowych nie wypowiadam się, bo nie korzystam (z wygodnictwa i może też ze względu na wiek ;-), wolę bardziej „stałe” lokum. Różnica jest po prostu taka, że np. w Zakopanem za te same pieniądze dostanie się lepsze warunki, niż w Bieszczadach. Kiedyś pomyślałem, że może warto zainteresować się ofertą agroturystyczną, ale uzyskane informacje daleko przewyższyły (cenowo) moje oczekiwania. Myślę, że przyczyna leży głównie, o czym wspomniałem, w nadal zbyt skromnej ofercie w stosunku do zainteresowania - kiedy baza się rozbuduje, zapewne ceny się urealnią. Wątpię czy, jak pisze Przemek, nad morzem naciągają bardziej niż w Bieszczadach. Tam też często pada usprawiedliwienie wysokich cen, że oni w ciągu trzech miesięcy muszą zarobić tyle, co górale przez cały rok - dla mnie czysta demagogia. Ceny samych biletów do BPN może i mieszczą się w granicach jakiejś normy, ale mi niemal szczęka opadła na widok opłaty, gdy zachciało mi się dojechać do Bukowca, gdzie zostawiłem samochód, aby wybrać się na pieszy spacer ścieżką przyrodniczą górnego Sanu. Tam naprawdę trudno dostać się w inny sposób.
Sprawa poruszania się po Bieszczadach jest dość trudna. Jest to teren rozciągnięty, a kolejka oferuje szczątkowe kursy, PKS to śmiech na sali, busików (jak w Zakopanem) nie ma, więc zostaje tylko samochód. Dzisiaj jest to środek lokomocji dostępny prawie każdemu Polakowi, nie żaden luksus. Nadal więc podtrzymuję swoje zdanie, że budowa zatoczek przy istniejącej szosie (obwodnicy Bieszczadów) nie spowoduje żadnego zniszczenia, ani zagrożenia przyrody, a po prostu ułatwi życie przeciętnemu turyście - tu chodzi przecież o zatoczkę np. szeroką na 2m i długą na 20m, i to przy istniejącej szosie. Nigdzie nie pisałem natomiast o tworzeniu nowych dróg, ani budowie MacDonalds’ów (a tym bardziej nigdy nie myślałem o wjeżdżaniu samochodem na szczyty gór - skąd Piotr K. to wytrzasnął?). Alex sugeruje, że brak tego typu drobnych ulepszeń to celowe działanie i to jest logiczne wytłumaczenie - być może rzeczywiście chodzi o wypłoszenie części turystów z Bieszczadów. Takie zresztą pomysły pojawiają się też cyklicznie w Tatrach. I to jest temat do osobnej dyskusji, w którą nie chcę się teraz wdawać. Tak samo, jak nie chcę się wdawać w dyskusję na temat biedy - co to jest, dlaczego, kiedy jest prawdziwa, a kiedy bardziej propagandowa itd. Nie odważę się jednak wyrokować, czy bieda w jednych regionach jest większa niż w innych (np. Bieszczady versus Pomorze, Mazury, czy Podlasie). Pozwolę sobie natomiast zwrócić uwagę na pewne niespójności we wpisach - z jednej strony Piotr K. protestuje przeciw obrazowi głodnego dziecka biegającego boso po śniegu (chyba z biedy), z drugiej piszecie o ogromnej biedzie w Bieszczadach.
No, i sprawa wyrębu lasu - nie wnikam, kto i dlaczego o tym decyduje, i w tym momencie nie jest to ważne. Po prostu żal było patrzeć na ścinane wiekowe buki w Balnicy, czy jodły w Mucznem. W Mucznem to już las miejscami dziwnie wygląda - brakuje tam starodrzewia.
Ale przynajmniej w jednym zgadzamy się całkowicie - przyroda tam dalej jest piękna i jeszcze wiele niespodzianek sprawi także entomologom.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Podróże i ekspedycje entomologiczne”