Bułgaria SE - Sandanski, maj 1998

Opisy, jak się przygotować, relacje ...
Awatar użytkownika
Jacek Kurzawa
Posty: 9493
Rejestracja: poniedziałek, 2 lutego 2004, 19:35
UTM: DC30
Specjalność: Cerambycidae
profil zainteresowan: Muzyka informatyka makrofotografia
Lokalizacja: Tomaszów Mazowiecki
Podziękował(-a): 4 times
Podziękowano: 1 time
Kontakt:

Bułgaria SE - Sandanski, maj 1998

Post autor: Jacek Kurzawa »

Bułgaria SE, Sandanski. – 19-30.05.1998 r.

Jacek Kurzawa - Cerambycidae
Stefan Sobczak – motyle dzienne (Hesperioidea)

Cel
W 1998 r. wyprawę zaplanowaliśmy na dwie osoby samochodem osobowym VW Passat diesel kombi. Moim współtowarzyszem był łódzki lepidopterolog Stefan Sobczak zaprawiony już niejednokrotnie w długich wojażach po Europie. Celem wyprawy było miejsce Sandanski oraz okolice miejscowości Melnik. O tym miejscu nie wiedziałem zresztą wiele – polecono mi je kiedyś podczas rozmowy w pociągu jako „doskonale położone w samym południowo-wschodnim rogu Bułgarii”. Rzeczywiście do granicy z Grecją jest tylko 20 km do tego ciągnie się stamtąd dolina rzeki, więc jest to doskonałe miejsce do migrowania gatunków z południa (podobnie jak u nas w Polsce na Przeł. Dukielskiej czy Przeł. łupkowska). Od północy na Sandanski spływają stoki Parku Narodowego „Piryn”. W polu głównych naszych zainteresowań były kózkowate (Cerambycidae) i motyle dzienne

Podróż, granice
Podróż przebiegła bez żadnych problemów, ale warto odnotować, że przeprawialiśmy się przez Dunaj promem w Kalafat/Vidin na granicy rumuńsko-bułagrskiej. Przy wjeździe do portu zostaliśmy zatrzymani przez panią w mundurze. „Płacić! taxa – 10 €” „Dlaczego” - pytamy? Na upiększanie miasta! „Jak to, przecież my już wyjeżdżamy? „Płacić, dopiero wtedy mogę Was wpuścić do portu! Zapłaciliśmy na odczepkę by za chwilę przeczytać ceny promu, które też nas zaskoczyły. Od $ i € zaroiło nam się przed oczami. Taxa była dość spora, ale do celu było coraz bliżej. Przygoda zaczęła się na granicy bułgarskiej po przepłynięciu promem. Najpierw „osikali” nas z jakiejś rurki wodą. To się nazywało „dezynfekcja” („bo w Rumunii są zarazki” – ale trzeba płacić taxa – 10 €! Po krótkiej kłótni i uiszczeniu podniósł się szlaban. Za nim było jeszcze 3 szlabany i 5 budek. Po krótkiej odprawie musieliśmy kolejno zapłacić za wjazd, za transit (drogi?), za klimatyczne i coś jeszcze – nie byliśmy w stanie tego zapamiętać. Widok ludzi biegających czerwonych ze złości (Francuzi, Belgowie czy Czesi) wystarczyli nam do tego, żeby odstąpić od kłótni. Po zapłaceniu tych 5,10,15 € pojechaliśmy wgłąb Bułgarii. Na pierwszym parkingu POLICIA zaproponowała nam „ochronę za drobną opłatą”. Stamtąd szybko uciekliśmy i spędziliśmy noc nad brzegiem Dunaju w małym strachu. Pierwszy poranny przystanek to łączka za przejazdem kolejowym koło Berkovica (20.5.1998). No i od razu było ciekawie: Zerynthia polyxena ociężale latająca nisko przy ziemi, pojedyncze przeplatki M.phoebe M.trivia, modraszki S.orion i G.alexis. Kozioróg bukowiec i Anthaxia hungarica pojedynczo, przeleciał jeden paź żeglarz. Kwitły głogi, ale bez żadnych rewelacji.
Sandanski osiągnęliśmy późnym popołudniem i właściwie bez żadnych bliższych namiarów zaryzykowaliśmy wjazd poniżej Sandanskiego w lewo. Zaraz po wjeździe w zadrzewienia ujrzeliśmy Camping. Pytanie o nocleg- domek 2 os. za ok. 6 zł na osobę lub 4 osobowy za 17 zł na osobę. Wybraliśmy ten tańszy, trochę ciasny i spędziliśmy w nim około 10 dni. Na campingu była woda, światło i spokój. I to nam zupełnie wystarczało.

Owady
Następnego dnia (20.05) udaliśmy się na zwiad na wschód w stronę miejscowości Liljanovo. Znajdowaliśmy się w dolinie, na niższych położeniach dominowały przepięknie ukwiecone łączki wznoszące się w górę z wystawą południową z dużą ilością zakrzaczeń, powyżej których rozciągały się jakieś uprawy i nieużytki. Na tych prawie kserotermach roiło się od owadów. Potem mijalismy wieś Liljanovo, przydrożny cmentarzyk, wokół zabudowań zadrzewienia i sady, dzikie uprawy, powyżej zaczynał się już las, bardzo urokliwy – liściasty, podobny do „bieszczadzkiego” z czarnymi bazami i bystrym potokiem, na którym były małe elektrownie wodne. W nim były też polanki z drobnymi kwaitkami na których roilo się od różnych ciekawych owadów (motyle, bogatki Anthaxia, bujanki, przekraski i wiele innych atrakcji).
Na łąkach i w lesie mieliśmy pełne ręce roboty. Z „notatek” wypiszę po kolei: C.scopoli i Hoplia (zieloniutkie na czarnym bzie), podobne do Zerynthia –Alancastria cerysi, 2 żeglarze, C.croceus, niestrzępy świeże, wielkie żuki gnojowe jak skarabeusze (coś bardzo pokrewnego), Blapsy, bujanki (Diptera: Bombylidae), G.alexis, P.vicrama, P.żeglarz, P.maja (lata szybko), czerpakuję bogatki, Stenopterus rufus, przezierniki i in. Na kwitnących wilczomleczach Vadonia dojranensis i całkiem czarne Oberea erythrocephala (w Bułgarii ta forma występuje tylko tam). Przy potoku na olchach 3 Morinus asper funereus. Z kózek: Pedostrangalia verticalis, C.angulatum, C.femoratus, D.fugax, J.erratica, S.septempunctata. Potosia affinis i jedna całkiem ciemna, moc Antaxii, Trichius zonatus, Cerocoma. Nie sposób wszystko opisać. łowiliśmy głównie na upatrzonego. Spotykaliśmy też wielkie Scolie i ogromne czarno-niebieskie trzmielopodobne osy z granatowymi skrzydłami kręcącące się przy starych pniach drzew. Połowy na światło nie przyniosły większych rezultatów, ale nie ominely nas też emocje. Stefan wyszedl na chwilę na ganek po czym wpadł z roztrzęsionymi rękami pokazując mi w siatce kolorowego zawisaka. Niczego podobnego na oczy nie widziałem – całkowita egzotyka i kolorystyka. Jak się później okazało, dzięki stronie A.R.Pittawaya o Zawisakach Palearktyki, był to rzadki gatunek Rethera komarovi (Sphingidae) sporadycznie zalatujący w tamte rejony z Turcji . http://tpittaway.tripod.com/sphinx/r_kom.htm#r_kom_ma

Położenie
Sandanski leży na wys. ok. 200 m npm natomiast droga na zachód przez Liljanovo ciągnęła się w górę przez 20 km docierając asfaltem ! dochodząca na wys. 2000 m. Któregoś dnia wybraliśmy się do końca tej drogi. Po 20 km dotarliśmy do placu na wielkim kampingu z domkami o całkiem dobrym standardzie. Powyżej były już tylko naturalne lasy świerkowe i jodłowe. Byliśmy tam tylko przez chwilę, zaczynało padać. Rzut oka w las pozwolił mi zobaczyć wielkie pnie zwalonych drzew, całkiem jak na narodowy Park prZystalo. Ale żadnej straży tam nie widziałem (chyba nie ma....). Ciekawe było to, że na górze bez czarny (Sambucus nigra) był w pąkach, w środku lasu na ok. 600-800 m. npm kwitł ładnie (z dużą ilością C.scopoli na kwaitach :-), a na łąkach obok Sandanski był już przekwitnięty. Poczuliśmy się tak, jakby na górze był początek maja (ok.4-6.05., kwitł mniszek lekarski, na ścianie domu siedziały rębacze R.bifasciatum, dopiero co wylęgłe z zimowych kolebek), w lesie był 18 maj a na wygrzanych łąkach już wchodził powoli czerwiec. Tu już zaczynała się już powoli fauna letnia a majowe gatunki były już dość zlatane i mniej liczne. Zresztą cały czas mowa o drodze dł. 20 km wznoszącej się od 200 m do 2000 m npm!!! Idealne miejsce na łowy.

Inne dane
W Bułgarii jest przesunięcie czasu o godzinę więc np. o 19-tej kończyły loty dopiero owady (tak jak u nas o 18) za to rankiem owady „ruszały się” nieco później – ok. 10-tej z minutami. Upały były dobre ale całkiem znośne.
Jedzenie jest tanie, piwo kosztuje 1 złoty (wówczas kurs był: 1750 lewa = 1 $. domek kosztował 5000 Lewa/doba). Dwa tygodnie pobytu z podróżą i ze wszystkimi celnymi opłatami, kilkoma winami i piwami do kolacji, obiadami w przydrożnych knajpkach (czyli coś na ciepło) kosztował nas... 600 zł, co było dla nas dużym zaskoczeniem.
Ciekawostką jest to, że w Bułgarii gest "TAK" głową jest taki jak u nas "NIE". Było to na początku źródłem wielu pomyłek i śmiechu. Zapierwszym razem pytam "Czy jest czaj?" a gość kiwa mi głową, że "NIE". Tymczasem ludzie na stolikach mieli herbatę !?. Stefan przypomniał sobie o tym tricku, więc z kamienną twarzą spytałem powtórnie:" Jest czaj?" "NIE" kiwa głową na boki... - TO POPROSZÊ DWIE !!! ... i gość poszedł robić.... szok!
Ludzie są bardzo życzliwi, nie ma obaw o żadne niebezpieczeństwo z ich strony. Najbardziej obawialiśmy się policji i słusznie- gdy wracalismy, zostalismy zatrzymani przez przydrożny patrol. Polcjanci widząc Polaków oczekiwali zapewne dżinsów tureckich, wódki i innych komercyjnych towarów. Gdy zorientowali się, że mają do czynienia z „robakologami” zdeterminowani próbowali nam wyciągnąć z auta... pluszowego misia! W końcu był to prezent dla córki Stefana, więc obronilismy go skutecznie. Kręcili nosami, ale puścili nas – w końcu mieliśmy tylko robaki (peperuda – motyl, brymbor – chrząszcz). Aha, w Polsce nie widziałem takiej ilości Mercedsów 600SE czy BMW modeli sportowych co w małym Sandanskim. W końcu to uzdrowisko, ale ja miałem wrażenie, że to jakaś .. mafia ;-)

Zakończenie
Wniosek nasuwa się jeden – warto, naprawdę warto. Wychodzi bardzo tanio cenowo, owady są już dość „egzotyczne” a dokładniej – spotyka się gatunki typowo południowoeuropejskie i dużą ilość tych środkowoeuropejskich, o których w Polsce możemy pomarzyć. Owadów jest dużo więc właściwie bez większych zabiegów coś się zawsze złowi. Z opinii znajomych, którzy penetrowali to miejsce czerpakując 12 godzin dziennie jest to jedno „z najlepszych miejsc w Europie”. Dobrych miejsc w Europie jest wiele, ale to na pewno należy zaliczyć do godnych odwiedzenia.
Załączniki
Sandanski - MAPA
Sandanski - MAPA
sandanski.gif (93.1 KiB) Przejrzano 2592 razy
Ostatnio zmieniony niedziela, 22 lutego 2004, 16:32 przez Jacek Kurzawa, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Marek Przewoźny
Posty: 1414
Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 07:15
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Post autor: Marek Przewoźny »

Mam bardzo duże wątpliwości co do tego Trichius zonatus, ten gatunek orszoła nigdy nie był stwierdzany w Bułgarii i właściwie nie ma szans go tam spotkać, jest to gatunek atlantycki rozmieszczony w północno-zachodniej Północnej Afryce, zachodniej Europie na wschód docierający do Niemiec i Polski, u nas ma własciewie tylko 2 współczesne stanowiska w Poznaniu (prawdopodobnie reliktowe, lub na granicy zasięgu), odsyłam do pozycji :Przewoźny M., 1999: Trichius zonatus GERMAR, 1831 (Coleoptera: Scarabaeoidea) – nowe stanowiska rzadkiego chrząszcza w Polsce. Wiad. entomol., 18(3): 190.
Natomiast co do Bułgarii, na jej terenie występują tylko dwa gatunki z tego rodzaju Trichius fasciatus i Trichius sexualis (błędmie był także wykazywany Trichius orientalis). Bunalski M. 2001: Checklist of Bulgarian Scarabaeoidea. Polskie Pismo Entomologiczne 70(3): 165-173.
Te trzy gatunki orszołów: zonatus, fasciatus i sexualis samce pewnie można oznaczyć właściwie tylko po kopulatorach (chodziaż wg mojego doświadczenia jest jedna cecha je odróżniająca, szczególnie sexualisa), samice bez problemów można oznaczyć zewnętrznie np. za pomocą cech które podaje Stebnicka. Jeżeli jest to samiec to należy sprawdzić czy na 5 sternitach odwłoka są białe plamy po środku jeśli tak to Trichius sexualis, fasciatus ma sternity odwłoka całe czarne.
Awatar użytkownika
Jacek Kurzawa
Posty: 9493
Rejestracja: poniedziałek, 2 lutego 2004, 19:35
UTM: DC30
Specjalność: Cerambycidae
profil zainteresowan: Muzyka informatyka makrofotografia
Lokalizacja: Tomaszów Mazowiecki
Podziękował(-a): 4 times
Podziękowano: 1 time
Kontakt:

Trichius sexualis

Post autor: Jacek Kurzawa »

Oczywiście - jest to Trichius sexualis. Przepisywałem wprost z notatek terenowych i tak go wtedy zapisałem. Potem go oznaczałem, ale własnie wtedy było sporo zamieszanie w nazewnictwie i odpuściłem sobie na kilka lat, żeby sprawa sie wyklarowała. W gablocie był podpisany jako T.rosarum. Pamiętam, że wtedy była opcja, że któryś z nich miał być T.rosarum (i czy nie właśnie sexualis?). I właśnie sprawa się już się wyklarowała - DZIĘKUJʊ!. Kopulatory mam zrobione, są gładkie, bez zębów bocznych, śr.golenie bez listwy i plamy od spodu na tergitach są. Klucz Stebnickiej na szczęście mam.
pozdrawiam, jk
Ostatnio zmieniony wtorek, 17 lutego 2004, 02:47 przez Jacek Kurzawa, łącznie zmieniany 2 razy.
Pawel Jaloszynski
Posty: 1887
Rejestracja: czwartek, 5 lutego 2004, 02:00
Lokalizacja: Palearktyka

Re: Bułgaria SE - Sandanski, maj 1998

Post autor: Pawel Jaloszynski »

Jacek Kurzawa. pisze: ogromne czarno-niebieskie trzmielopodobne osy z granatowymi skrzydłami kręcącące się przy starych pniach drzew.
Zapewne nie osy, a pszczoly z rodzaju Xylocopa.

A cos z drobniejszych chrzaszczy i mniej popularnych rodzin? Jakos nie moge trafic na nikogo, kto by w Bulgarii sciolke przesiewal, wszyscy tylko kozy, bogatki i zuki...

pozdr.,
Pawel
Awatar użytkownika
Marek Przewoźny
Posty: 1414
Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 07:15
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Re: Trichius sexualis

Post autor: Marek Przewoźny »

Jacek Kurzawa. pisze:T.rosarum (i czy nie właśnie sexualis?).
Co do tej synonimiki to raczej Trichius roscaceus (nie rosarum) i jest to synonim T. zonatus. Wielu autorów stosuje je bardzo dowolnie i wymiennie, chociaż wcześniejszą nazwą jest rosaceus, Ale częściej używa się nazwy zonatus, stąd jakiś czas temu został wystosowany wniosek do Komisji Nomenklatury Zoologicznej o utrzymanie wbrew prawu priorytetu nazwy zonatus jako częściej używanie i by nie powodować zamieszania nomenklatorycznego. Nie wiem jednak czy Komisja podjeła jakąś decyzję w tej sprawie.

Pozdrawiam
Marek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Podróże i ekspedycje entomologiczne”